Rozdział 7

4.8K 273 19
                                    

Jak bardzo absurdalna może wydawać się taka scena? Dwójka  wrogów, on przez cały okres szkoły nazywał ją szlamą, ona nienawidziła go za to. Spotykają się po trzech latach, on chce iść z nią na wyprawę, z której mogą nie wrócić. I tylko dlatego, bo poczuł się urażony?

Wpatrywała się zszokowana w blondyna. 

Przyszedł. Ale jak to? Dlaczego? 

Uchyliła niepostrzeżenie usta i rozmyślała. W głębi duszy musiała przyznać, że się cieszy. Nie chciała sama wchodzić do zakazanego lasu. 

- Hej, ziemia do Granger - powiedział i pomachał jej przed oczyma. Ta zamrugała kilka razy i uśmiechnęła się ciepło.

- Myślałam, że nie przyjdziesz - wyszeptała, czując jak robi jej się duszno. 

Chce się poświęcić dla mnie?

- Przecież powiedziałem - rzucił krótko. - A jak powiedziałem to znaczy, że to zrobię. Dotrzymuję słowa - powiedział urażony.

Usłyszeli cichy kaszel pani profesor. Przez chwilę zapomnieli, że nie są tu sami. Hermiona odwróciła się i spojrzała na swoją byłą nauczycielkę.

- Doprawdy dziwię się, że pan Malfoy będzie pani towarzyszył. Niemniej jednak życzę państwu szczęścia. Za trzy godziny ktoś będzie patrolował skraj zakazanego lasu. Patrol będzie obecny do czasu, aż państwo wrócicie. Jednak, nie będzie to dłużej trwało niż dwa dni - powiedziała to pani profesor, patrząc się ze zmartwieniem na tą dwójkę. - Zróbcie coś dla mnie - dodała jeszcze. - Nie pozwólcie się zabić.

- Dobra. Granger rusz się. Nie jestem tu z przyjemności - powiedział beznamiętnie Draco. Hermiona zmarszczyła brwi.

- Nikt ci nie kazał iść - fuknęła i skierowała się do drzwi.

Wyszła i ruszyła w stronę wyjścia. Draco wyszedł za nią, przewrócił oczyma i powłóczył się w tą samą stronę. Hermiona szybko zmierzała w stronę lasu, rozmyślała nad tym czy dobrze zrobiła podpuszczając Malfoy'a. Zdenerwował ją.

- Granger poczekaj! - usłyszała i odwróciła się w jego stronę. Uniosła brew, czekając na odpowiedź. - Nie możemy się przecież rozdzielać - wytłumaczył, kiedy w końcu ją dogonił.

- Dla jasności, ty możesz się jeszcze wycofać - wysyczała dźgając go palcem w klatkę piersiową. - Nie potrzebuję pomocy - dodała udając kobietę niezależną. Przecież tak powinni ją wszyscy postrzegać. 

- Nie bądź śmieszna. Godziny tam sama nie przeżyjesz - powiedział pewnie.

- Tak? No to zobaczysz - rzekła, odwróciła się i weszła w głąb lasu. Draco pokręcił głową i wszedł za nią. O ile przed wejściem było widno, po przekroczeniu progu zakazanego lasu, zrobiło się ciemno i mrocznie. Drzewa pięły się w górę obok siebie. Kasztanowłosa zwolniła, a jej kroki nie były już tak odważne. Poczuła się pewniej, kiedy zobaczyła chłopaka kątem oka. Do jej uszu dotarł dźwięk jakby grzmotu. Wzdrygnęła się i złapała blondyna za rękę. Draco spojrzał kątem oka na jej rękę zaciskającą się na jego nadgarstku. Zaraz jednak puściła go, bo nic innego się nie wydarzyło. W dodatku poczuła jego spojrzenie, które ją przeszywało.

- Co, dalej jesteś pewna, że chcesz iść sama? - zapytał z ironicznym uśmiechem.

- Oh zamknij się - rzekła i ruszyła powoli przed siebie.

- Czego my tak właściwie szukamy? Wiesz gdzie to rośnie, albo chociaż jak to wygląda? - zapytał i dogonił ją jednym większym krokiem. Dziewczyna przystanęła i zsunęła plecak ze swoich ramion. W bocznej kieszeni znalazła kartkę, którą podała blondynowi. Na papierze było zdjęcie, przedstawiało kryształowy kwiat. 

Dramione - Okaleczeni ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz