.8. But It's Better If You Do

218 38 23
                                    

   Rysiu i Bronek siedzieli po przeciwnych stronach na wykładzinie w sypialni Rysia. Bronek nieustannie zapisywał coś gorączkowo na kartce papieru, kiedy w tym samym czasie Ryszard siedział zrezygnowany z głową opartą o ścianę. Na jego kolanach leżał pusty biały arkusz, a obok niego na ziemi porzucony długopis. Starszy z chłopaków kompletnie nie mógł się skupić, jego umysł zaprzątały tysiące myśli. Przyglądał się pracującemu Bronkowi z uwielbieniem. Młodszy chłopak miał na sobie tylko bokserki i mocno znoszoną koszulkę Rysia, na której widniało logo jego starego liceum. Okulary w czarnych, grubych oprawkach zsunęły mu się na czubek nosa, a grzywka całkowicie zasłoniła jego ciemne oczy. Ryszard aż wstrzymał na chwilę oddech z wrażenia. Wtedy uderzyła go fala weny i zaczął powoli pisać coś o słońcu i księżycu, ukrywając pod tymi symbolami siebie i Bronka, kiedy z zamyślenia wyrwało go głuche uderzenie ołówka Bronka o podłogę.
   - Mam to! - zawołał.
   - Ale co? - zapytał Rosomak.
   - Rozpisałem właśnie wszystko, co dotyczy projektu "Rynek".
   - Rynek? Dlaczego rynek?
   - Będziemy chyba sprzedawać nasze naleśniki na hali targowej w rynku, no nie? Poza tym, zauważyłem, że Rynek to też połączenie naszych imion. - Uśmiechnął się. - "Ry" od Rysiu i "nek" od Bronek. Pomysłowe, prawda?
   Ryszard uśmiechnął się szeroko, przesunął się na miejsce obok Bronisława i pocałował go w czoło.
   - Lubię twoje czoło - odparł.
   - Zazwyczaj staram się je chować, według mnie jest za duże.
   - Gadasz farmazony, jest idealne. I praktyczne.
   - Co masz na myśli, mówiąc praktyczne?
   - Zobaczysz - powiedział Rysiu z błyskiem w oku, na którego widok Bronkowi włosy stanęły dęba. I w sumie nie tylko włosy.

***

   - Elo-żelo, Piotrze! - zawołał radośnie do słuchawki telefonu Bronisław. - Kiedy w końcu do mnie wpadniesz?
   - No, właśnie jestem w drodze - odparł. - Zrobiłem sobie mały postój na stacji benzynowej i zaraz wsiadam z powrotem. Będę u ciebie za jakieś dwadzieścia minut, może być?
   - Jasne, będę na ciebie czekać. Poza tym, chciałbym ci kogoś przedstawić. - Uśmiechnął się pod nosem.
   - No w końcu kogoś sobie znalazłeś, Broniu! Już nie mogę się doczekać, aż poznam tę piękną istotę.
   - To do zobaczycha!
   - Elo.

   I faktycznie, po niecałych dwudziestu minutach w całym domu Bronka rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Na lekko podniszczonym stoliku kawowym stał półmisek z ciastkami, obok niego drugi półmisek z jointami i kilka butelek piwa. Mocniejsze trunki stały jak na razie w szafce, by przyszły niczym zbawienie - nie można od razu przecież pokazywać asa, którego trzyma się w rękawie na czarną godzinę.
   - Siemasz, Piotrek! - przywitał się Bronek.
   - Czołem, Uryna! - roześmiał się Piotr. - Widzę, że nic się nie zmieniłeś od naszego ostatniego spotkania.
   - A ja widzę, że ciebie nadal śmieszą żarty o moim czole. - Teatralnie przewrócił oczami. - Wchodź już do środka.
   Piotrek przekroczył próg domostwa i ściągnął swoje nowiutkie superstary.
   - Co to za laczki? - spytał Bronek. - Nie widziałem ich nigdzie, a ostatnio byłem w sklepie.
   - Adidasy superstary. Przywiózł mi je kuzyn ze Stanów.
   - Super stary, co to za nazwa? Te Amerykańce nie mają już pomysłów i muszą kraść nazwy od naszych super ojców?
   Piotr przemilczał tę uwagę nieobeznanego w świecie Bronisława i poszedł wgłąb domu.
   - To gdzie ta... - zaczął, lecz zamilkł w połowie zdania. - Ryszard?
   - Piotr? - Rysiu aż z wrażenia poderwał się z kanapy. - Co ty tu robisz?
   - Bronek mnie zaprosił.
   - Hej, więc to jest Ry... - spojrzał na chłopaków mierzących się wzrokiem. - Widzę, że chyba już się znacie - odparł z zastygłym uśmiechem na ustach.
   - Tak... Chodziliśmy razem do liceum - powiedział Rysiu.
   - Myślałem, że nie żyjesz - wyszeptał Piotr.
   - Co? Dlaczego?
   - Po tym jak zniknąłeś, wszyscy myśleli, że wpakowałeś sobie kulkę w łeb albo powiesiłeś się gdzieś w lesie. A ty żyjesz - wyjaśnił i objął go. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę. - Poklepał go po plecach.
   - Tak, super, ja też się cieszę, ale puść mnie już - powiedział Ryszard, próbując wyswobodzić się z objęć znajomego.
   Bronek przyglądał się całej tej scenie z szeroko otwartymi oczami. Nie mógł uwierzyć temu, co działo się właśnie na jego oczach.
   - Tak, racja - wymamrotał Piotr. Puścił Rysia i poprawił swoją białą bluzę w czarne paski. - A, właśnie, Broniu. Gdzie ta twoja druga połówka, o której mi mówiłeś przez telefon?
   Na policzki Bronka wystąpiły czerwone plamy.
   - No... Tego... To Rysiu - powiedział i spuścił głowę.
   - O... - Piotra zatkało. - Wiedziałem Rysiu, że ty zawsze byłeś jakiś... inny.
   - Spierdalaj - odpowiedział na tę zaczepkę Rysiu. - Nie musisz mi tego wypominać, wystarczył mi mój ojciec.
   - To twój ojciec wiedział?!
   - Nie, no co ty. Ale tak się wkurwił, jak pomalowałem sobie oczy eyelinerem... Poza tym pewnie zaczął się po tym domyślać.
   - Ale przecież miałeś wcześniej same dziewczyny, prawda? - spytał skonfundowany Bronek.
   - No, nie do końca... - Tym razem to Ryszard się zaczerwienił.
   - Okay? Czy ktoś może mi w takim razie wyjaśnić, co tu się odpierdala? - Bronek powoli denerwował się coraz bardziej.
   - Usiądź Broniu. Piotrze, ty też. Chyba oboje musimy coś opowiedzieć naszemu przyjacielowi - odparł cicho Ryszard.
   Wszyscy posłusznie usiedli na starej żółtej kanapie w czarną kratkę. Z jednej strony wystawała sprężyna, na jednym oparciu odchodziło obicie, ale nikomu to szczególnie nie przeszkadzało.
   - Okay, więc, Broniu, pamiętasz tę niedzielę, kiedy to dzieliliśmy się swoimi przeżyciami z przeszłości?
   - Tak.
   - Nie powiedziałem ci wtedy całej historii. Ukryłem tę część, bo bałem się twojej reakcji. - Piotr przysłuchiwał się wszystkiemu i w milczeniu tylko co jakiś czas kiwał głową. - Jak już wiesz, ja i Piotr chodziliśmy razem do liceum. Nie wiem, skąd ty go znasz, ale na twoją opowieść nadejdzie jeszcze czas. Otóż, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, lecz, jak w twoim przypadku, zacząłem w końcu do niego czuć coś więcej. Cholernie się bałem tego uczucia, bo wiedziałem, jak do wszystkiego, jak do mnie był nastawiony mój ojciec. Długo sobie wmawiałem, że jest inaczej, że nie jestem pedałem, zupełnie tak, jak przy tobie. Jednak stało się, ja i Piotr zostaliśmy parą. Twierdziliśmy, że nic nie mogło nas powstrzymać. Niestety, musieliśmy być bardzo ostrożni i okazywać sobie czułość w ukryciu - gdyby ktoś się dowiedział, zostalibyśmy zlinczowani. Jednak pewnego dnia byłem zbyt mało ostrożny. Pomalowałem się u Piotra eyelinerem. W sumie to on mnie nim pomalował - w przeciwieństwie do mojego ojca, jego rodzice nie mieli nic przeciwko temu, żeby ich syn się malował. Jego tata jest wielkim fanem The Prodigy i sam maluje sobie oczy i farbuje włosy, by być jak Keith Flint. I tu właśnie miała miejsce moja ucieczka z domu. Mówiłem ci już o incydencie z pedałem, który przeważył o tej decyzji. I to już teraz wszystko - zakończył Rysiu.
   Bronek siedział oszołomiony. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Jego ukochany go oszukiwał, ukrywał przed nim tak istotny fakt. Nie wiedział, co robić.
   - Wiem, że to może być teraz dla ciebie trudne. Naprawdę mi przykro i jeśli zdecydujesz się mnie zostawić, zrozumiem to - wymamrotał cicho Rosomak. Bronek zauważył w jego oczach łzy. Przysunął się do niego i położył mu głowę na ramieniu.
   - Muszę to wszystko przemyśleć. Nie zostawię cię, to pewne. Tylko daj mi trochę czasu na poukładanie sobie myśli, dobrze?
   - Rozumiem. Kocham cię, Broniu.
   - Ja ciebie też kocham, Rysiu.
   A Piotr Poszed przyglądał się temu wszystkiemu z boku i otarł dyskretnie łzę z kącika oka.
   - Jesteście tacy uroczy - wyszeptał i pozwolił łzom wzruszenia płynąć po swoich policzkach, rozmazując eyeliner i zostawiając na jego skórze czarne smugi.

Rynek || RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz