.21. Memories

93 27 2
                                    

   Ryszard Rosomak wysiadł z taksówki, rzucił kierowcy zmięty banknot pięćdziesięciozłotowy i ruszył w kierunku swojego domu, a raczej tego, co z niego zostało. Pogorzelisko było odgrodzone biało-niebieskimi taśmami policyjnymi, które łopotały na wietrze. Dzień był raczej chłodny, niebo przesłonięte ciemnymi chmurami, przez które nie prześwitywał nawet jeden promień słońca. Jego koszula w kwiaty była popalona, spodnie podziurawione, poza tym zgubił buta. Jego twarz była oczyszczona z makijażu i sadzy - troskliwi lekarze na SOR-ze już o to zadbali - ale włosy były nadal brudne, skołtunione i cuchnęły benzyną oraz dymem. Wyglądał tak samo żałośnie jak i jego dom, z którego zostały jedynie dwie osmolone ściany, fragment dachu i szczątki niektórych mebli. Na ziemi pokrytej popiołem walały się niespalone kawałki polaroidów (nie wiedział, jakim cudem przetrwały) i stopione kasety VHS. Wszedł na miękki proch i zaczął zbierać fragmenty zdjęć, na których zostały uwiecznione cudowne chwile, z których wręcz promieniowała radość. Rysiu chciał się rozpłakać, ale skarcił się w myślach i powstrzymał łzy. Zaczął wpychać zdjęcia do kieszeń spodni i koszuli, a te które już się nie zmieściły, trzymał w rękach. Tak zaopatrzony udał się do Bronka. Zapukał mocno w drzwi, lecz nikt mu nie otworzył. Zapukał jeszcze raz, ale znów odpowiedziało mu tylko milczenie. Czyżby tamtej nocy miał zwidy? Może to nie Bronka widział... Może to był jakiś bezdomny, a może nikogo tam nie było - może to było jego urojenie? W końcu był pod wpływem wielu substancji odurzających. Postanowił jednak spróbować ponownie. Kiedy za trzecim razem nikt mu nie odpowiedział, poszedł do okna, by spojrzeć przez nie do wnętrza. Ku jego zaskoczeniu szyba w oknie była wybita. Momentalnie ogarnął go paniczny strach, że Bronkowi mogło się coś stać, że ktoś włamał się do jego domu, więc szybko wskoczył przez nie do środka. Był na tyle nieostrożny, że pokaleczył sobie przy tym ręce, lecz nie zwrócił uwagi ani na cieknącą po jego dłoniach krew, ani na przeszywający je ból.

   W środku nie było nikogo, jednak w mieszkaniu były ślady świadczące o tym, że ktoś niedawno w nim był. Na podłodze leżały szklanka napełniona złocistą cieczą (piwem lub moczem, Rysiu nie był do końca pewny) i świeża, niedojedzona kanapka z serem żółtym i ketchupem, telewizor był włączony (na ekranie widoczne były tylko "mrówki", no ale ktoś musiał go przecież włączyć), a na kanapie widoczne było świeże odgniecenie, tak jakby ktoś niedawno z niej wstał. Zaczął więc niepewnie chodzić po domu, sprawdzając wszystkie pomieszczenia. Jako ostatnią sprawdził sypialnię, w której zastał na wpół leżącego Bronka, opartego o łóżko. Miał na sobie koszulkę z logo liceum Rysia, czerwone bokserki w żółte trójkąty i skarpetki nie do pary. Dodatkowo był rozczochrany, a na jego twarzy widoczny był dwudniowy zarost. Spał z otwartymi ustami. Wyglądał tak niewinnie i uroczo, że do oczu Ryszarda napłynęły łzy (on również był ostatnio tak płaczliwy jak Bronisław - ich stabilność emocjonalna była na poziomie pierwiastka z minus czternastu). Podszedł do niego ostrożnie i klęknął przy nim.
   - Broniu? - wyszeptał, dotykając jego ramienia.
   Bronek poderwał się szybko z miejsca i spojrzał rozespanym, ale trzeźwym wzrokiem na Rosomaka.
   - Rysiu?- wymamrotał. Przymrużył oczy, by widzieć wyraźniej. - Co ty tu robisz?
   - Wróciłem - odparł starszy chłopak, patrząc Bronkowi w oczy. - Ocaliłeś mnie.
   - Tak? - spytał Uryna. Można było po tym wywnioskować, że jego umysł nie reprezentował tego samego poziomu trzeźwości, co jego oczy. - Możliwe...
   Rysiu nie wytrzymał i wstał, by przytulić się do chłopaka. Bronek stał skonfundowany, lecz nie odwzajemnił uścisku. Ryszard odsunął się od Uryny na odległość ramion i spojrzał mu głęboko w oczy. 
   - Przepraszam, Bronek. Przepraszam cię za wszystko, naprawdę. Za Genowefę, za moje zachowanie, za to, że byłem tchórzem i nie potrafiłem z tobą normalnie porozmawiać...
   - Rysiu... - zaczął Uryna, ściągając ręce Rosomaka ze swoich ramion. 
   - I jeśli chodzi o tamtą noc, to nie miałem na myśli tego, co powiedziałem. Nie chciałem tego zro...
   - Ryszard! - przerwał młodszy chłopak. - Ryszard... - Bronek potarł czoło.
   - Co? O co chodzi, Broniu? - Starszy z nich nie powstrzymywał już swoich emocji i rzewnie płakał. 
   - Ale ja miałem na myśli to, co powiedziałem tamtej nocy - wymamrotał.
  Rysiu stał osłupiały, zabrakło mu oddechu, ręce zaczęły drżeć, ciałem zawładnęła panika.
   - Ale zobacz. - Wyjął z kieszeni polaroidy, które teraz były lekko poznaczone krwią z rozciętych dłoni Rosonaka. - Spójrz na nie. Nie widzisz, jak dobrze się razem bawiliśmy? Jak do siebie pasowaliśmy? Bronek, nie zaprzeczaj czemuś, co było prawdziwe, tak cholernie prawdziwe... Doskonale wiem, że czujesz do mnie to, co ja czuję do ciebie, nie niszcz tego... To znaczy nie niszczmy tego - powiedział, akcentując my w przedostatnim słowie. - Błagam cię - wyszeptał, przykładając dłoń do policzka Uryny. - Błagam, zacznijmy od nowa.
   Bronisław spojrzał pustym wzrokiem na twarz Rysia, która była poznaczona łzami i drobnymi ranami pozostałymi po pożarze. Jego serce toczyło krwawą bitwę z umysłem. Było mu tak okropnie żal Ryszarda, targały nim sprzeczne emocje. Odwrócił głowę, by spojrzeć za okno. Na chwilę zatracił się w widoku burego nieba zwiastującego deszcz, aż w końcu do rzeczywistości przywrócił go głos Rosomaka.
   - Bronek? - Otarł swoim kciukiem łzę spływającą po policzku Bronka, którą tamten musiał niekontrolowanie uronić. 
   - Miałem na myśli to, co powiedziałem tamtej nocy - odparł bezbarwnym głosem, po czym wyskoczył przez okno niczym ninja.

   Witam ponownie! Chciałam tylko napisać, że ogłaszam tu konkurs! Osoba, która zgadnie, do których piosenek odnoszą się (ukryte) cytaty w tym rozdziale, wygra śmiesznego kota!
P.S. Mam nadzieję, że nie przeszkadza Wam codzienne dodawanie rozdziałów... Korzystam z wolnego czasu, póki mogę ;-;
   Xoxo,
megan.

Rynek || RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz