.25. House of Memories

95 22 0
                                    

   Cały kościół wypełniła głucha cisza. Sara przewiercała Ryszarda na wylot swoim rozwścieczonym spojrzeniem. Bronek był tak zmieszany, że nie wiedział, jak powinien zareagować. W rezultacie spoglądał tylko to na Sarę, to na Rysia z szeroko otwartymi ze zdziwienia ustami. Żaden z gości nie śmiał się nawet odezwać. Ksiądz dyskretnie się wycofał.
   - Co? Co wszyscy nagle tak zamilkliście? Nie wiedzieliście o tym?! - krzyknął Rysiu. Odpowiedziało mu nieprzerwane milczenie. - Och, no błagam! Nie mówcie mi, że nikt z was o tym nie wiedział! To mała wieś, każdy wie tu wszystko o wszystkich, czyż nie? 
   Kilka ciotek Sary obruszyło się w geście dezaprobaty.
   - Saro? To prawda? - wyszeptał do niej Bronek.
   Orzechowska spuściła oczy. 
   - Sara? - Bronek przetarł twarz dłońmi. - Nie no, proszę cię, nie mów, że on ma rację. 
   Rosomak podszedł odrobinę bliżej ołtarza.
   - Bronek... - powiedział cicho. - Zrobisz, co zechcesz, ale wysłuchaj mnie. 
   Uryna nie miał na tyle odwagi, by spojrzeć na swojego byłego. Wciąż wpatrywał się w Orzechowską. 
   - Chciałem ci tylko powiedzieć, że jeden z twoich przyjaciół wbijał ci nóż w plecy. I nie mówię tu o sobie, tak gwoli ścisłości. Może winny sam się przyzna i wstanie? - powiedział, spoglądając znacząco na Szczepana Kowala. Chłopak poczerwieniał jak burak, ale nie ruszył się z miejsca. - No, dalej, Szczepciu - ponaglił go Rosomak. - Może przyznasz się, kto był wczoraj u ciebie w nocy. 
   Te słowa uderzyły Bronka jak siarczysty policzek. Nagle wszystko wskoczyło na właściwy tor, połączył wszystkie wątki. Brak Sary. Zimne łóżko. Słowa Rysia. Wszystko nabrało sensu.
   - Ty...? - zapowietrzył się. - Jak mogłaś? - Oczy Bronka wypełniły się łzami. 
   W jednej chwili wszystkie oczy zwróciły się na Piotra Poszeda, który gwałtownie wstał i prawie przewrócił swoją ławkę. 
   - Bronek, nie miej mi za złe, że ci nie powiedziałem - zaczął się tłumaczyć, by choć trochę ugasić nienawiść Uryny. -Myślałem, że wiesz. Tak z logicznego punktu widzenia powinieneś wiedzieć wszystko o swojej przyszłej żonie, więc stwierdziłem, że ci o wszystkim powiedziała. - Uśmiechnął się lekko pod nosem. - Myślałem, że się przyznała, że ostatniej nocy spała ze Szczepanem, że jakieś dwa tygodnie temu codziennie sypiała ze mną, że do niedawna bajerowała obu braci Leczo... No cóż, myliłem się. Ty nic nie wiedziałeś. 
   Uryna zaczął płakać, ale nie ze smutku czy żalu - płakał z wściekłości. Nawet nie chodziło o to, że był zły na Sarę - był zły na siebie. Rozsadzało go od środka, że mógł być aż tak głupi. Jak mógł chcieć wyjść za kobietę, której tak de facto w ogóle nie znał? Wszyscy mieli rację, ale on jak zwykle pragnął być mądrzejszy. I jak zwykle wyszedł na ostatniego durnia, którego aż skręcało w środku ze wstydu.
   Ostatni raz spojrzał na Orzechowską. Nie wyglądała, jakby było jej przykro. Wręcz przeciwnie - uśmiechała się szeroko i patrzyła śmiało w oczy Uryny. 
   - Przepraszam - powiedziała przesadnie cukierkowym głosem, by dać Bronkowi wyraźnie do zrozumienia, że wcale tak nie myśli. - Skoro już wszystko wiesz, to dlaczego miałoby mi być przykro? - Podeszła do Szczepana i namiętnie go pocałowała. - Nigdy cię nie kochałam, chciałam tylko, byś był kolejnym kochankiem w mojej kolekcji. 
   Bronek osłupiał.
   - To po jaką cholerę chciałaś wziąć ze mną ślub?! - krzyknął sfrustrowany. 
   Sara wzruszyła ramionami. 
   - Tak o. Dla zabawy. By dodać pikanterii moim zdradom? Tak, chyba o to mi chodziło. 
   - Jesteś chora - odparł Bronek. 
   Sara zaśmiała się diabolicznie ze swojego czynu, patrząc na Bronka z politowaniem.
   - Ale ty nie jesteś jedyną osobą w tym związku, która miała swój mroczny sekret. - Uryna uśmiechnął się półgębkiem.
   Tym razem to Orzechowską zamurowało.
   - Otóż widzisz, Saro... Ty też nie wiedziałaś o mnie wszystkiego. Zawsze myślałaś, że Rysiu był moim przyjacielem. Nigdy jednak nie wiedziałaś, że tak naprawdę byliśmy ze sobą bliżej, niż ktokolwiek by przypuszczał. - Na twarzy Bronka wykwitł szeroki uśmiech, odsłaniający jego równe zęby.
   Rysiu spojrzał na niego z iskierkami nadziei w oczach i zbliżył się o jeszcze kilka kroków. Zadowolony Uryna zszedł pośpiesznie z ołtarza i żwawym krokiem podszedł do Rosomaka. Objął go i pocałował równie namiętnie jak Sara Kowala. Piotr Poszed wzruszył się i aż zaczął im bić brawo, za co kilka osób zmierzyło go śmiercionośnym spojrzeniem. 
   Wściekła Orzechowska rzuciła swoim bukiecikiem przez całą salę.
   - I co?! I jego nikt nie nazwie kurwą?! - oburzyła się.
   - Nie, bo on w przeciwieństwie do ciebie rozstał się z Rysiem przed wzięciem z tobą ślubu. A, i on nigdy nie miał jednocześnie romansu z więcej niż jedną osobą - poinformował ją uprzejmie Poszed.
   Sara zrobiła tylko obrażoną minę.
   Rysiu i Bronek nadal obejmowali się na środku kościoła. Patrzyli sobie w oczy i uśmiechali się. 
   - Nigdy więcej mi tego nie rób - wyszeptał Rysiu.
   - Czego mam więcej nie robić? - spytał skonsternowany Bronek.
   - Nigdy więcej mnie nie zostawiaj - odpowiedział i wtulił się w Urynę. 
   Poszed na ten widok tylko przewrócił oczami. 
  - Gorzko, gorzko! - zaczął skandować.
  Bronek nie zwlekał i ponownie pocałował Rysia. Po chwili jednak coś zacisnęło się mocno na jego ramieniu, aż ugiął się z bólu. Puścił Rosomaka i obrócił się, stając twarzą w twarz ze swoim ojcem. Jego zimne oczy patrzyły wgłąb duszy Bronka, twarz miał zaciętą, a usta zaciśnięte. 
   - O, hej, tato - odparł Uryna z przygłupim uśmieszkiem. 
   - Wyjaśnisz mi, co ty właściwie wyprawiasz? 
   - Ale co?
   - Chcesz ośmieszyć mnie i matkę? Całujesz innego mężczyznę?! Czy ty nie wiesz, że to śmiertelny grzech?! - huknął na cały kościół, opryskując Bronka śliną. 
   Postawa młodszego Uryny gwałtownie zmieniła się.
   - Posłuchaj, nie będę ci się teraz spowiadał z mojego życia. Ten ślub nie miał ani trochę tak wyglądać, ale wyszło, jak wyszło. Następna sprawa, nie obchodzi mnie co jest grzechem, a co nie, okay? Po prostu nie obchodzi mnie to, nie wyznaję w życiu tej samej filozofii, co ty.
   - W takim razie nie nazywaj się już więcej moim synem - odparł lodowato. 
   Bronek parsknął.
   - Proszę cię, nie nazywam się twoim synem odkąd wyrzuciłeś mnie z domu. I jakoś szczególnie nie tęsknię za tą łatką, czuję się o wiele lepiej, odkąd wiem, że nie mam z tobą nic wspólnego. 
   - Ale... 
   Bronek odwrócił się na pięcie, wziął Rysia pod rękę i razem udali się do wyjścia. Kiedy organista to zobaczył, zaczął grać marsza weselnego, tylko po to, by dostać zapłatę. Przy samych drzwiach wyjściowych do akompaniamentu organów kościelnych Bronek po raz trzeci pocałował Rysia. Później oboje spojrzeli ostatni raz na ludzi zgromadzonych w środku - uradowanego Piotra, wściekłą Sarę, ściskającą nerwowo rękę Szczepana, rozjuszonego ojca i zapłakaną matkę oraz skonfundowanych pozostałych - i wyszli. 

*****

   Uryna i Rosomak leżeli razem w łóżku Bronka. Pomimo pięknego, słonecznego poranka teraz niebo było we wszystkich odcieniach szarości, a ze skłębionych chmur padał deszcz, którego krople delikatnie bębniły w szyby okien domu Bronisława. W drodze powrotnej do wsi zdecydowali, że zamieszkają razem w domu Uryny, a na zgliszczach mieszkania Rysia za jakiś czas wybudują ogromną zagrodę, w której będą trzymać swoje zwierzęta. 
 

 - Przepraszam - powiedział już dwusetny raz tego dnia Rysiu. - Naprawdę przepraszam cię za wszystko, co zrobiłem. Byłem strasznie nie fair wobec ciebie. 
   - Daj spokój, już przecież ci wybaczyłem - odparł Bronek, przewracając oczami. - Oboje daliśmy dupy - dosłownie i w przenośni - ale nic na to już nie poradzimy. 
   - Wiem... Ale tak strasznie mi wstyd, za to, co zrobiłem.
   - Ale uratowałeś mnie od katastrofalnego małżeństwa, więc odkupiłeś swoje winy. Przestańmy już o tym rozmawiać, bo robi mi się niedobrze, kiedy myślę o Sarze. Chcę wymazać ten epizod z mojego życia.
   - Jasne - powiedział i położył głowę na torsie Uryny. - Chcę tylko, byś wiedział, że nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym cię nie odzyskał. 
   Bronek uśmiechnął się lekko. Rysiu gwałtownie usiadł na łóżku i spojrzał swojemu ukochanemu prosto w oczy. 
   - Bronek, obiecaj mi coś.
   - Co? - spytał z szerokim uśmiechem na twarzy.
   - Och, przestań, to poważna sprawa. - Uderzył go zaczepnie w ramię. - Obiecaj, że nieważne, co się z nami będzie działo, zawsze będziesz o mnie pamiętał. Że zawsze będę miał miejsce w twoim domu pełnym wspomnień.
   Uśmiech spełzł z ust Bronka.
   - Jasne. Obiecuję, ale tylko pod jednym warunkiem.
   - Jakim? 
   - Że ty zobowiążesz się do tego samego. 
   Rosomak uśmiechnął się i pocałował Bronka. 
   - W ogóle to chciałem ci zawsze coś powiedzieć Rysiu - odparł Uryna, wyswobodzając się z objęć Rosomaka.
   - Tak? - spytał cicho Ryszard. 
   - Pamiętasz, jak robiliśmy pierwszy raz naleśniki?
   - No tak, ale co to ma do rzeczy?
   - Pamiętasz, jak powiedziałeś wtedy, że pierwszy naleśnik jest jak pierwszy partner? Że ten pierwszy zawsze jest do wypierdolenia? 
   - Nie mam pojęcia, do czego zmierzasz, ale tak, pamiętam.
   - No to wyjątek potwierdza regułę. - Spojrzał w oczy Rysia. - Jesteś moim pierwszym poważnym partnerem i nie mam zamiaru cię wypierdalać. Przeszliśmy przez takie piekło, że już nic chyba nie jest w stanie nam przeszkodzić. - Podrapał się po głowie. - No i za dużo o sobie wiemy.
   Rysiu roześmiał się na głos. 
   - Boże. - Otarł łzę, która mu spłynęła po policzku podczas śmiechu. - Jesteś okropnie sentymentalny. Powinieneś mieć na drugie imię "sentymentalny chłopiec". 
   Bronek uderzył go poduszką w głowę, na co Rosomak roześmiał się jeszcze bardziej. Po chwili zaczęli się namiętnie całować, ubrania zaczęły latać po całej sypialni, a oni - ignorując otaczającą ich rzeczywistość - stali się znów jednością. 



Rynek || RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz