.7. Crazy = Genius

237 35 13
                                    

   Bronek otworzył szeroko oczy ze zdumienia. To było tak niespodziewane, że prawie zakrztusił się powietrzem. Mimo że odgrywał tę scenę w swojej głowie miliony razy, nie wiedział, jak do końca ma zareagować. W końcu nie codziennie spełniają się marzenia.
   Gdy pierwszy szok minął, objął mocniej Rysia i odwzajemnił gest. Powolne pocałunki nabierały coraz szybszego tempa, a oni zapominali o otaczającym ich świecie. Skupiali się tylko na sobie - na rękach wędrujących po całym ciele, przyspieszonych oddechach, rosnącej temperaturze w pokoju. Bronek nie zauważył wcześniej, jak długie palce ma Rysiu, zaś Ryszard po raz pierwszy w pełni zachwycał się niesamowitą gładkością skóry Bronisława. Uryna nie mógł się powstrzymać i usiadł okrakiem na Rosomaku, wplatając palce w jego włosy, już wcześniej zmierzwione nieokiełznanymi ruchami. Rysiu zjechał dłońmi na pośladki Bronka.
   - Chyba powinniśmy się tego pozbyć - wymamrotał, całując go w szyję, na co Bronisław głęboko westchnął.
   Uryna nawet się nie zastanawiał nad sensem wypowiedzi przyjaciela - po prostu rozpiął pasek od spodni, a Rysiu zajął się ściąganiem ich. Rosomak zjeżdżał swoimi pocałunkami coraz niżej i już prawie dotarł do bokserek Bronka, gdy dom przeszył na wskroś dźwięk pukania do drzwi.
   - Co do... - zaczął Uryna, ale Ryszard uciszył go długim pocałunkiem. - Lepiej sprawdź, kto to - wyrzucił z siebie szybko Bronek, nim ponownie jego usta złączyły się z ustami jego najlepszego przyjaciela.
   Wyraźnie poirytowany Rosomak wstał z podłogi, delikatnie uwalniając się od ciężaru Bronisława. Nie miał sumienia go tak po prostu zostawić, więc przed podejściem do drzwi pocałował go jeszcze czule w czoło. Gdy otworzył drzwi, do środka wdarło się jaskrawe światło zachodzącego słońca, które na początku oślepiło Rysia.
   - Czego? - rzucił zdenerwowany.
   - Dzień dobry, a raczej dobry wieczór! - odparł radosny głos. - Czy miałby pan chwilę, by porozmawiać o Bogu?
   Rysia przeszły dreszcze, ledwo powstrzymał się od wybuchu.
   - Nie i zapiszcie sobie, że w tym domu nikt nigdy nie będzie rozmawiał o Bogu - powiedział głosem aż wręcz ociekającym agresją. - Ja już znalazłem swojego Boga - dodał po chwili, rzucając ukradkowe spojrzenie w stronę Bronka, który siedział w głębi pokoju.
   - Ale może... - Ryszard tylko zatrzasnął drzwi.
   Bronek patrzył z uwielbieniem na sylwetkę Rysia, która zbliżała się do niego. W mieszkaniu znów zapanowała ciemność, dzięki czemu poczuł się trochę śmielej.
   - To na czym skończyliśmy? - spytał Rosomak, ściągając koszulkę.

*****

   Obudzili się na podłodze przykryci koszulką Bronka. Reszta ubrań walała się bez składu i ładu po podłodze. Bronek leżał przytulony do nagiego torsu Rysia, a tamten obejmował go ramieniem. Leżeli w ciszy, słuchając swoich oddechów, lecz nie dane im było spędzić tak zbyt wiele czasu, gdyż rozbrzmiał dźwięk dzwonka telefonu.
   - Czy ludzie nie mają litości? - wybełkotał na wpół przytomnym głosem Rysiu.
   Tym razem to Bronek zebrał się w sobie, by wstać. Powłócząc nogami, podszedł do aparatu zawieszonego na ścianie i mozolnie podniósł słuchawkę. Nie zdążył wypowiedzieć nawet słowa, bo od razu jego ucho zaatakował potok przesłodzonych wyrazów.
   - Rysiu, misiu, pysiu, moja żabciu kochana, wato cukrowa, pingwinku najsłodszy... - Genowefa. W oczach Bronka zapłonęły ogniki wkurwienia.
   - No elo, galerianko - powiedział niezobowiązującym tonem. - Co tam? - Spojrzał teatralnie na swoje paznokcie i oparł się barkiem o ścianę. Uśmiechnął się, gdy usłyszał w oddali parsknięcie Rysia.
   - B-Bronek? - wycedziła Gienia. - Gdzie mój Rysiu misiu pysiu?
   - Spierdolił do piekła, by uciec przed twoimi słodkopierdzącymi epitetami.
   - Daj mi go do telefonu! - oburzyła się. Brzmiała jak zbulwersowana sześciolatka, Bronek nie wątpił, że pewnie nawet tupnęła nogą ze złości.
   - Uuu, zawiało grozą. Wiesz, Ryszard nie ma ochoty z tobą rozmawiać. No chyba, że zrobisz mu loda, jak tamtemu facetowi.
   Po drugiej stronie słuchawki zapadła martwa cisza. Ale Genowefa nie umarła, nic bardziej mylnego.
   - Co? S-skąd o tym w-wiesz? - zapytała. Bronek słyszał po jej głosie, że zaraz się rozpłacze.
   - A fajne ci chociaż kupił te jeansy? - ciągnął.
   W odpowiedzi usłyszał tylko rozdzierający szloch.
   - Zakrztuś się tymi łzami - rzucił cicho i odwiesił słuchawkę.

Rynek || RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz