.3. When the Day Met the Night

240 48 11
                                    

   Bronka i Rysia uderzył w nozdrza ostry zapach potu, siana, stęchłego moczu i wódki. Tak, byli w stodole. Przybyli na podbój najlepszej dyskoteki w całej wiosce, byli królami tego miejsca. Z dużych głośników rozstawionych w kątach szopy płynęła dość randomowa muzyka, która nie przypadła do gustu przyjaciołom. Bronek zakasał rękawy swojej żółtej, kwiecistej koszuli, włożył ręce do kieszeni i udał się chodem żigolaka do konsolety, za którą siedział lekko podpity didżej. 
   - Jak się bawicie?! - zawołał do mikrofonu roześmiany mężczyzna, jednak odpowiedziała mu tylko cisza i cykanie świerszczy. 
   - Dej mię to - powiedział Bronek, odpychając go od stanowiska. Wyłączył denną muzykę, po czym wyciągnął z kieszeni spodni elegancko zapakowaną kasetę. Włożył ją do odtwarzacza i czekał na reakcję zebranych. 
   - Przygotujcie swoje dupska, bo za stery wsiadł didżej Bonzoooooooo! - zawołał rozentuzjazmowany do mikrofonu, a ludzie na sali zaczęli wiwatować. 
   Z wieży stereo rozległy się pierwsze dźwięki Everybody Backstreet Boys, na co tłum zaczął jeszcze bardziej krzyczeć. 
   - Nieźle to rozegrałeś - pochwalił kolegę Rysiu. - Skąd w ogóle masz tę kasetę? To jakaś składanka?
   - Tak, zgrał ją dla mnie mój kuzyn z Niemiec. Wiesz, on ma lepszy dostęp do takiej muzyki niż ja i po prostu nagrał mi to wszystko. 
   - Wow, musiało mu to zająć z kilka miesięcy!
   - Masz rację, trwało to dokładnie cztery miesiące i pięć dni. 
   - Czekam na dni, w których szybkość internetu będzie porywać krowy z pastwisk! - podniecił się Ryszard. - W takim razie baw się w wodzireja, a ja idę na podbój - powiedział, po czym odszedł, puszczając Bronkowi oczko. 

   Dyskoteka w stodole przybrała klimat wręcz międzynarodowy, a wszyscy bawili się doskonale, więc Bronek stwierdził, iż czas na niego. Zostawił muzykę samą sobie i udał się na poszukiwania Rysia. Nie zajęło mu to zbyt wiele czasu, gdyż jego przyjaciel zawsze stał w tym samym miejscu z kubkiem piwa w ręce. Jednak tym razem coś zaburzało rutynowy obraz dyskoteki. Mózg Bronka pracował troszkę wolniej, a na dodatek był już na zasilaniu etanolu, przez co jeszcze wolniej łączył wątki. Przetarł oczy spoconymi dłońmi i dopiero wtedy jego gałki oczne zarejestrowały obraz chudziutkiej blondynki w bardzo obcisłej i bardzo krótkiej sukience tuż obok Rysia. A w sumie to nie obok, a praktycznie na nim. Bronkowi na myśl przyszło skojarzenie jej z glonojadem, bo dokładnie tak wyglądała, przyklejona swoimi ustami do ust Ryszarda.
   - O, Brońciu! Tu jesteś! Szuaem sie! - wykrzyknął rozradowany Rysiu. Bronek lekko wzdrygnął się po usłyszeniu tego słabego wytłumaczenia. 
   - Taa, ja ciebie też szukałem. Chciałem spytać...
   - To jest Genowefa! - przerwał mu przyjaciel. - Jest zajebista, koniecznie musisz ją poznać! - wykrzyczał. 
   Broniu zmierzył Gienię wzrokiem. Hmm... Nadmiar mejkapu, tlenione włosy, zbyt mocna opalenizna, prawdopodobnie rocznik co najmniej '80. Wyglądała jak typowa bywalczyni Stodoły, choć nigdy wcześniej jej tu nie widział. Nie przypuszczał też, że Rysia kiedykolwiek zainteresuje taka osoba. Ale cóż mógł na to poradzić - musiał zaakceptować wybór przyjaciela. 
   - Tak, niewątpliwie - odpowiedział. - W każdym razie, chciałem ci tylko powiedzieć, że chyba zbieram się do domu. Jestem jakiś taki zmęczony. 
   - Okay, jak uważasz, ziomuś. Ja zostaję tu do rana. Zgadza się?! 
   Tłum zawiwatował na okrzyk Rysia. Widocznie tylko Bronisław nie był w nastroju do imprezowania. 
   - Zostawiam ci samochód - rzucił jeszcze Broni i opuścił drewniany budynek. 

   Bronek szedł pustą, wiejską drogą. Na niebie świeciło się milion gwiazd i wiał przyjemny, chłodny wiatr, który przyspieszył otrząśnięcie się chłopaka z lekkiego oszołomienia alkoholowego. Długa droga i towarzysząca jej samotność sprawiły też, że Bronisław zaczął rozmyślać nad swoim życiem, a w szczególności jego umysł zwracał uwagę na Rysia i Genowefę. Nie wiadomo czemu, ale nie podobała mu się ta znajomość. Gienia była całkowitą przeciwnością Ryszarda i Bronek miał przeczucie, że jego przyjaciel zasługuje na kogoś o wiele lepszego. Odczuwał jakąś taką wewnętrzną złość, był zaskoczony własnym zachowaniem. Kiedy zobaczył blondzię przyssaną do jego najlepszego ziomusia, miał ochotę ją oderwać od niego i rozwalić jej głowę o ścianę. Nagle stanął pośrodku ulicy, uderzony przez niedorzeczną myśl. A co, jeśli on czuje coś do Ryszarda? Coś więcej niż przyjaźń?

_____

   Przepraszam za tak długą przerwę, ale zwaliła się na mnie szkoła, egzaminy, wybór szkoły i inne takie duperele. Bardzo za to przepraszam, ale proszę o wyrozumiałość - jestem tylko człowiekiem!
megan.

Rynek || RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz