.6. Girl That You Love

250 47 15
                                    

   Bronek obudził się na wpół przykryty kocem. Był sam w swoim mieszkaniu, choć ewidentnie pamiętał, że nie zasnął sam. W powietrzu wciąż była wyczuwalna woń lakieru do włosów, którego używał Rysiu, więc nie mógł wyjść dawno. Zamroczony Uryna nie wiedział, w jaki sposób to się stało, że jego przyjaciel został i zasnął razem z nim na kanapie, ale podobało mu się to. Uśmiechnął się lekko na wspomnienie nocnych dyskusji. Na początku rozmawiali o filmie, lecz potem ich rozmowa zeszła na inne tematy, bardziej życiowe; nawet nie pamiętał, na czym skończyli lub kiedy zasnęli. Po prostu tak wyszło. Pamiętał też, że zeszłej nocy umówili się na wspólne kupowanie laczków, bo, niestety, ostatnia para butów Bronka rozkleiła się, a szara taśma nie była już w stanie tego naprawić (choć mawiają, że co taśma sklei, sklei, żadna siła nie rozklei), no a wiadomo, eleganckim trzeba być.
   Nie zastanawiając się dłużej, wyszedł pod dom przyjaciela i zapukał w szybę jego okna. Było wciąż zasłonięte, co dowodziło, że Rysiu przypuszczalnie jeszcze spał, przez co Bronka zaczęły gryźć wyrzuty sumienia, że zakłóca sąsiadowi sen, jednak po niedługiej chwili czerwona firana się odsunęła i wychynęła zza niej głowa Ryszarda Rosomaka. Jego włosy były rozczochrane na wszystkie strony świata, lecz Bronisław przyglądał się im, jakby były dziełem sztuki. Pod oczami Rosomaka widoczne były czarne plamy rozmazanego eyelinera, którego najzwyczajniej nie zmył przed snem. Bronek od razu zanotował w myślach, że nigdy wcześniej nie widział, by jego tajemny obiekt westchnień wyglądał kiedykolwiek wcześniej aż tak uroczo jak teraz.
   - Zaspałem? - zapytał roztargniony Ryszard jeszcze zaspanym głosem, wyrywając Urynę z zamyślenia.
   - Co? Nie, po prostu wstałem i przypomniałem sobie o tych laczkach, no i... - bezskutecznie tłumaczył się, nerwowo targając włosy na głowie, zapominając, że wcześniej starannie je przed wyjściem ułożył.
   - Jasne, pamiętam - odparł Rysiu, kładąc kres nędznym tłumaczeniom sąsiada. - Zaraz się ubiorę i możemy jechać. Masz już kluczyki do auta, ja zaraz przyjdę - dodał, rzucając przez okno pęk kluczyków z przyczepionym brelokiem krowy.

   Przez całą drogę do centrum miasta odległego o parę kilometrów od miejsca zamieszkania handlarzy panowała cisza. Bronek rzucał kierującemu Rysiowi co jakiś czas ukradkowe spojrzenia, pewien, że tamten ich nie zauważa. Ryszard jednak doskonale zdawał z nich sobie sprawę, na co tylko uśmiechał się pod nosem. Zauważył też, że gdy "przypadkowo" musnął dłoń Bronka, kiedy zmieniał bieg, tamten się błyskawicznie zarumienił. Rosomak podświadomie zaczynał rozumieć, co się między nimi dzieje.
   Po około półgodzinnej podróży dotarli do centrum handlowego o nazwie Centrum Handlowe. Zanim jednak udali się do sklepu obuwniczego BBB, poszli do Ogrutkowej Kastoramy po drewniane listwy na nowy płot przy domostwie Bronisława. Zakup drewna wbrew pozorom nie był taki łatwy. Najpierw przyjaciele mieli dylemat pomiędzy listwami sosnowymi a brzozowymi. Długo dyskutowali, kiedy w końcu pracownik sklepu przekonał ich do brzozowego wyrobu, zapewniając, że są to listwy wykonane z oryginalnych stalowych brzóz, które są unikalne i rosną jedynie w Smoleńsku. Charakteryzują się niezwykłą wytrzymałością i nadnaturalnym połyskiem, na co Rysiu złapał się jak ryba na przynętę - w końcu wszystko, co się świeci, jest najlepsze. Nie był to, niestety, koniec wizyty w Ogrutkowej Kastoramie, ponieważ okazało się, że została ostatnia, jedna jedyna paczka brzozowych listew. Nie byłoby z tym problemu, gdyby nie to, że w tej samej chwili, co Bronek i Rysiu, upatrzył je sobie jakiś wściekły Janusz. Bronek i Janusz spojrzeli na siebie groźnie, niczym dwa lwy rywalizujące o zdobycz. Janusz podciągnął dresy marki Like aż na piersi, których rozmiaru nie powstydziłaby się żadna kobieta. Bronek natomiast mocniej zacisnął pasek od swoich spodni i poprawił podwinięte rękawy koszuli. Rysiu stanął z tyłu, by dobrze widzieć pojedynek.

Trzy... Dwa... Jeden...

   Wystartowali. Stopy Janusza ścierały kurz z podłogi, wychodząc z klapków Kubota, rozpadające się laczki Bronka w ogóle nie ochraniały stóp. Ślizgali się na posadzce, pot lał się z nich strumieniami. Uryna wiedział już, że wygra. Twarz Janusza była cała czerwona, jego wąs cały ze śliny, a plamy z potu na koszulce osiągnęły rozmiar dużego talerza z gościnnej zastawy cioci Marianny. Bronek wyciągnął przed siebie rękę i upadł na kolana w zwycięskim geście. Dzierżył w swoich ramionach paczkę brzozowych listew, a zrozpaczony Janusz upadł na posadzkę i rozpłakał się jak trzymiesięczne dziecko. Ryszard podszedł do swojego przyjaciela, pomógł mu wstać, po czym razem odeszli, nie odwracając się nawet za siebie. Opuścili pole walki w wielkim stylu.

   Nadszedł czas - czas kupowania laczków. Szeroki wybór w sklepie BBB przerastał Bronisława. Było ich tak wiele, a każda para była inna. Czarne czy brązowe? Z wyciętymi palcami czy nie? Do kostki czy krótsze? Kalosze czy sandały? Asystentka sklepowa biegała w kółko, przynosząc to coraz wymyślniejsze obuwie, a biedny Bronek tylko mierzył i odkładał. Szczerze i z całego serduszka nienawidził zakupów. Gdy zrezygnowany miał opuścić sklep, ktoś złapał go za ramię. Odwrócił się i ujrzał Rysia, trzymającego pudełko butów. Bronisław wziął je, otworzył i oniemiał z wrażenia. Były to jego wymarzone laczki, idealne. Rozmiar czterdzieści dwa i trzy czwarte, brązowa, lakierowana skóra, dziurkowane na górze, by stopa mogła oddychać. W oczach Uryny wezbrały łzy. Szybko zapakował je z powrotem do opakowania i udał się w podskokach do kasy. Rzucił na ladę kilka pogniecionych banknotów, zabrał paragon i wybiegł ze sklepu. Usiadł na pobliskiej ławce, a następnie przebrał świeżo zakupione obuwie. Teraz był prawdziwym królem dzielnicy.

   Przyjaciele wesoło szli w kierunku wyjścia z galerii, gdy Rysiu gwałtownie przystanął. Bronek zdezorientowany odwrócił się, by odszukać źródło dziwnego zachowania sąsiada. No tak, ujrzał miłość swojego życia, Genowefę. Oczy Uryny niebezpiecznie się zwęziły, wyrażając nienawiść i pogardę w kierunku obiektu westchnień swojej sympatii. Ryszard szybko poprawił koszulę, przeczesał sztywne włosy palcami i, nie mówiąc Bronkowi nawet słowa, ruszył w jej kierunku. Rozmawiała z kimś, z jakimś mężczyzną, ale dzielny Rosomak nie zraził się. Przecież to on był jej jedynym. Jednak im bliżej był swojej dziewoi, tym bardziej opuszczała go chęć porozmawiania z nią. Dziewczyna była wyraźnie szczęśliwa, a nawet flirtowała z nieznajomym. Uśmiechała się figlarnie i nerwowo poprawiała swoje tlenione włosy. Rysiu podszedł odrobinę bliżej i wtedy usłyszał słowa swojej lubej wypowiedziane do obcego mu mężczyzny.
   - Kupisz mi jeansy, jak zrobię ci loda?

   Rosomak stanął jak wryty. Tego się nie spodziewał. Zdradziła go. Oczy wypełniły mu się łzami, zabrakło mu tchu. Jeszcze nigdy wcześniej nikt go aż tak nie zranił. Momentalnie odwrócił się na pięcie i wrócił do Bronisława, który, widocznie wytrącony z równowagi, siedział na ławce. Na widok roztrzęsionego Rysia, od razu złagodniał, a jego oczy nabrały opiekuńczego wyrazu.
   - Wszystko w porządku? - zapytał takim tonem, że serce Ryszarda choć na chwilę przestało boleć. Rysiu jednak zamiast odpowiedzieć, pokręcił tylko przecząco głową. Gula w jego gardle była zbyt duża, by mógł z siebie cokolwiek wydusić. Na szczęście razem z Bronkiem rozumieli się bez słów, więc Uryna po prostu wziął od Rosomaka kluczyki i w milczeniu poszli do auta.

   Rozpacz jego sympatii sprawiała, że on także się smucił. Nawet nowe laczki już go tak nie cieszyły. Nawet nie wiedział, co się stało. Musiał się dowiedzieć.
   Gdy tylko nadszedł zmierzch, zapukał do drzwi swojego przyjaciela. Przez dłuższy czas nikt mu nie odpowiadał, lecz gdy już miał wrócić do siebie, usłyszał tylko ciche "Wejść". Posłusznie wszedł do środka. Wewnątrz panował mrok. Okna były zasłonięte, wszystkie światła zgaszone. Mimo to, Bronek zauważył zarys sylwetki Rysia. Siedział skulony na podłodze, dookoła niego walały się puste puszki po piwie i chusteczki. Całe mieszkanie było przesiąknięte zapachem papierosów - najwidoczniej skończyły się skręty. Bronek bezszelestnie podszedł do przyjaciela i usiadł obok niego. Nie zdążył nawet otworzyć ust, kiedy Rysiu wtulił się w niego. Koszulka Uryny szybko stała się wilgotna od łez Rosomaka, lecz Bronka to nie obchodziło. Objął go lekko ramieniem i zaczął głaskać uspokajająco po głowie.
   - Ona... Ona mnie zdra-zdradziła - mówił Rysiu cicho, łkając między słowami.
   - Jest nic niewartą kurwą, zapomnij o niej - pocieszał go Bronek. - Od samego początku mi się nie podobała.
   - Dlaczego mi nic nie powiedziałeś? - spytał przez łzy.
   - Bo wybrałem twoje szczęście ponad moje - odparł spokojnie.
   Rysiu oderwał się od ciepłego i mokrego od łez torsu Bronka. Popatrzył na niego, choć w ciemnościach widział tylko zarys jego twarzy. Wiedział, że on też na niego patrzy. Otarł oczy chusteczką z podłogi. Bronek wciąż go obejmował. I wtedy zdał sobie sprawę z tego, kogo tak naprawdę pragnął. Pochylił się i nieśmiało musnął swoimi wargami usta Bronka.

Rynek || RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz