Rozdział 9 | pomagam ci

972 71 7
                                    

  °~·♥·❤·♥·~°  

- Masz szczęście, że dzisiaj mam dobry humor, mała - Yuma rzucił w moją stronę gdy mijaliśmy kolejne drzwi.
- Nie wyglądasz jakbyś miał dobry humor - spojrzałam na niego.

- A co Ty tam możesz wiedzieć? - machnął ręką. Matko, jaki on jest wkurzający!
- Słuchaj - stanęłam, a on zrobił to samo - Przez ostatni miesiąc mieszkałam z szóstką sadystycznych braci, więc wiem kiedy kto ma dobry humor - burknęłam - Powiesz mi po co mnie do cholery porwaliście? - spytałam po chwili.
- Nie - uśmiechnął się, na co ja złapałam go wkurzona za krawat i pociągnęłam w dół.
- Yuma! Nie obchodzi mnie jaki masz dzisiaj humor. Powiesz mi i bez dyskusji. Może i jestem od was niższa, ale to nie znaczy, że nie umiem się stawiać. - wycedziłam przez zęby.
- Zauważyłem - wykonał jeden ruch i w moment zostałam przez niego przyciśnięta do ściany. - Lecisz na mnie dlatego tak się wkurzasz - uśmiechnął się tak jak zawsze.
- Nie, nie lecę - próbowałam go od siebie odepchnąć, ale on jest tak silny jak Subaru, albo i silniejszy. No to przerąbane mam z nim.
- Wypierasz się, czyli mam rację - złapał mnie za rękę i znaleźliśmy się w jakimś pokoju. - To twój pokój - wyprzedził moje pytanie, a ja usiadłam na łóżku. - Mamy pokoje obok siebie, czyżby przeznaczenie? - spytał, gdy wychodził z pokoju.
- Tak, żeby skopać ci tyłek - warknęłam, a on zadowolony opuścił mój pokój.

Po kilku minutach podeszłam do okna i oparłam się o ścianę. Jestem ciekawa, czy jest tak jak oni mówią... Bo jeśli tak to nie mam po co wracać do Sakamakich. Nie chcę ryzykować i stawiać na szali moje życie.

- Kociaku! - odwróciłam się do Kou, który stał w progu drzwi - Zapomnieliśmy o Twoich rzeczach. - podrapał się nerwowo po karku i tak samo się uśmiechnął.
- To je przynieście - rzuciłam krótko.
- Jest mały problem -
- Jaki? -
- Nie mamy pojęcia, gdzie jest Twoja sypialnia - odpowiedział Yuma.
- To sama po nie pójdę - wyminęłam ich wychodząc z pokoju.
- Oni... cię zabiją - zatrzymał mnie Azusa.
- Idziemy z Tobą - dodał Ruki.

~~~~~~~~~~~~~~~~

- Czuję się jakbyśmy się tutaj włamywali - przyznałam, gdy chowaliśmy się za drzewami przed bramą do rezydencji Sakamakich.
- Ja też - Kou poklepał mnie po ramieniu.
- Dobra, idę -

Wyszłam zza drzewa, podeszłam do bramy i ją otworzyłam.

- Gdzie byłaś, Ayumi? - spytał Subaru, gdy wchodziłam po schodach.
- W galerii -
- Tak długo? -
- Zgubiłam się, zadowolony? - burknęłam.
- Dobra, wierzę Ci - lekko się uśmiechnął, co odwzajemniłam.

Szybko wbiegłam po schodach do mojego pokoju, ale na moje nieszczęście zastałam w nim Shu.

- Shu - spojrzałam na niego, a on od niechcenia otworzył oczy. - Wyjdź - wskazałam na drzwi. - chcę się przebrać - dodałam, ale on sobie nic z tego nie robił.
- I tak nie masz co pokazywać - spojrzał na mnie, a ja wkurzona otworzyłam drzwi i gestem ręki pokazałam mu, że ma wyjść. - No nie wkurzaj się, bo tak Ci jeszcze zostanie. - zaśmiał się i opuścił mój pokój.

Szybko wyciągnęłam walizkę z szafy, położyłam na łóżku, otworzyłam ją i jak najszybciej wszystko do niej pakowałam.

- Gotowa? - Yuma?!
- Co Ty tu robisz? - spytałam w miarę cicho, aby reszta nie słyszała.
- Pomagam Ci. - odparł. - Wynosimy się stąd - złapał mnie w talii, gdy usłyszeliśmy kroki w stronę mojej sypialni.

- Udało się! - krzyknęłam gdy znaleźliśmy się w salonie Mukamich.
- Aż tak się cieszysz, że już tam nie mieszkasz? - spytał Ruki, a ja usiadłam na kanapie obok Azusy.
- No ten - nie wiedziałam co powiedzieć. - Cieszę się, że mój wspaniały plan się powiódł. - ucieszyłam się.
- Twój? Raczej nasz - sprostował Yuma.
- Tak, tak - zaśmiałam się nerwowo.
- Za niedługo kolacja - powiedział Ruki.
- To ja sobie tutaj poczekam -
- To dla Ciebie, Neko-chan! - Kou usiadł obok mnie i wręczył mi czerwoną różę.
- Dziękuję - ucieszyłam się. - To z ogrodu Sakamakich? - spojrzałam na niego po chwili.
- Tak - przynajmniej jest szczery...
- Subaru Cię zabije -
- Nie zauważy - machnął ręką.
- Mimo, że to jedna róża to myślę, że zauważy -
- Yuma mnie obroni, prawda braciszku? -
Spojrzeliśmy na wampira, który szedł do kuchni z koszykiem pomidorów.
- Przed kim? -
- Subaru, ponieważ Kou wyrwał jedną z róż w ogrodzie Sakamakich - wytłumaczyłam, zanim Kou zdążył cokolwiek powiedzieć.
- Papa, nie będę tęsknił -
- Jesteś okrutny, Yuma - marudził blondyn.
- Nie przesadzaj - burknął rudowłosy i wszedł do kuchni.

~~~~~~~~~~~~~~~~

- Smacznego - powiedzieliśmy równocześnie, gdy zajęliśmy swoje miejsca przy stole, siedziałam koło Yumy.

- A pomidory? - spytał Yuma, gdy zrobiłam sobie dwie kanapki z szynką i rzodkiewką.
- Nie jem pomidorów. - odparłam.
- Są zdrowe, smaczne, więc jak można ich nie jeść? - zdziwił się wampir.
- Yuma jest ich miłośnikiem, Ayumi - odezwał się Ruki.
- Zjedz - Yuma nabił na widelec plasterek pomidora i chciał mnie nim nakarmić.
- Yuma, ja nie jem - usiłowałam się bronić słowami, ale to go jeszcze bardziej zachęciło do działania.
- Inaczej nie da Ci spokoju - świetna rada, Azusa, nie ma co, serio!
- Dobra, wygrałeś - westchnęłam, a Yuma uśmiechnięty włożył mi pomidora do buzi.
- I jak? - spytał po chwili.
- Smaczne! - krzyknęłam i sięgnęłam po kolejny plasterek.
- Widzisz? Następnym razem mnie słuchaj zanim będziesz się wypierać - widzę, że Yuma ma też swoje drugie, dobre oblicze.
- Pochwaliłaś też właściciela pomidorów - zaśmiał się Kou, a ja spojrzałam zdziwiona na Yumę, który puścił do mnie oczko.
- Nie spodziewałam się - spojrzałam na wampira obok siebie.

~~~~~~~~~~~~~~~~

- Nie musisz mnie pilnować - rzuciłam w stronę Yumy, gdy kierowaliśmy się na górę.
- Mamy pokoje obok siebie, nie pamiętasz? - zaśmiał się na co ja warknęłam.

Po tych słowach weszłam do swojego pokoju. Przyznam, że z tym wystrojem to się postarali. Pokój był w odcieniach beżu i szarości, co bardzo mi odpowiada. Przynajmniej nie jest różowy. Postanowiłam się przebrać i pójść spać, ponieważ u Sakamakich było to niemal niemożliwe.

  °~·♥·❤·♥·~°  

Mr. Sadistic Night || Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz