Rozdział 10 | to nie dzieje sie na prawdę

855 72 3
                                    

  °~·♥·❤·♥·~°  

Tydzień później, noc.

Przekręcałam się z boku na bok nie mogąc spać. Otworzyłam oczy i widok przede mną sprawił, że chciałam krzyczeć. Na ścianach było dużo krwi, tak samo jak na drzwiach od balkonu i oknach. Nie chciałam tutaj dłużej sama siedzieć, więc wyszłam z pomieszczenia i weszłam do pokoju Yumy.

- W moim pokoju jest pełno krwi. - podeszłam bliżej łóżka, na którym leżał chłopak.
- Co jest, Ayumi? - patrzył na mnie jak na jakąś, która sobie to zmyśla.
- Na prawdę! Do tego jest duszno mimo, że okna są otwarte! - zaczęłam panikować, na co Yuma podszedł do mnie, położył ręce na moich ramionach i spojrzał mi prosto w oczy.
- Idziemy - wyszedł z pokoju, a ja szybko do niego podbiegłam. - Co? Co to jest?! - zdziwił się gdy tylko weszliśmy do pokoju.
- No mówiłam Ci - przybliżyłam się do niego. - A może - podeszłam niepewnie do ściany.
- To prawdziwa krew - przerwał mi. - Duszno tu - wampir rozpiął kawałek koszuli. - Idziemy stąd - wziął mnie za rękę, a w tej chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu, odwróciłam się, ale nikogo nie było. Co to ma być?!
- Yuma, czy tutaj ktoś umarł? - spytałam, gdy oparłam się o ścianę na korytarzu.
- Nie - zamknął drzwi. - Stało się coś? - spojrzał na mnie.
- Czułam jakby rękę na moim ramieniu -
- To naprawdę dziwne. Nikt tutaj nie umarł, więc to nie powinno mieć miejsca - nie spuszczał ze mnie wzroku, przez co czułam się bezpieczniej.
- Chichinashi! - podbiegł do nas Ayato, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. - Nic ci nie jest? - spytał zmartwiony, a ja pokiwałam głową przecząco - U was też są dziwne krzyki i jęki? - zwrócił się do Yumy.
- Nie, a co? - spytał rudowłosy.
- Tylko krew i duchota - dodałam.
- U nas krzyki i jęki. - odparł Ayato, a po chwili dołączyli do nas Mukami i Sakamaki.
- Dlaczego u Was tak jest? - spojrzałam na Sakamakich.
- Nie mam pojęcia - Reiji poprawił okulary.
- Czy u Was ktoś umarł? - spytałam po chwili, na co oni kiwnęli głowami.
- Duchy nie istnieją, tak samo jak zjawy czy inne dziwactwa - dodał Ruki.
- Tak jak wampiry. A one stoją obok mnie - spojrzałam na każdego po kolei.
- Zabieramy ją - Ayato złapał mnie za rękę, ale Yuma mu przeszkodził.
- Nigdzie nie idziecie. U nas jest o wiele bezpieczniej. - warknął Yuma, a Ayato mnie puścił. - A poza tym sądzę, że to coś ma właśnie u Was źródło. - dodał po chwili.
- Co Was tu w ogóle przywiało? - spytał Kou.
- Te krzyki. Myśleliśmy, że to Ayumi, ale gdy weszliśmy do jej pokoju jej tam nie było - wyjaśnił Kanato, tym razem był bez Teddyego. Dziwne, on się przecież nigdy z nim nie rozstaje.
- Czy Wy na pewno widzieliście krew? - spytał podejrzanie Reiji.

Otworzyłam drzwi od pokoju, po czym gestem ręki zaprosiłam ich do środka.

- To prawdziwa krew. Na dodatek jej zapach jest znajomy - stwierdził Shu.
- Myślałam, że krew nie ma różnych zapachów tylko jeden - podeszłam do niego.
Znaczy usiłowałam, ale przewróciłam się i upadłam na Shu.
- To nie ja! Czuję, jakby ktoś nie chciał mnie do Was dopuścić. - przyznałam zakłopotana.
- Nikogo nie... widzimy Ayumi... to musiało... Ci się wydawać... - podszedł do mnie Azusa i pomógł mi wstać.
- Kanato - odwróciłam się do wampira. - Czy jesteś pewny, że twoje figury woskowe są martwe? - spytałam.
- Tak, dokładnie je sprawdziliśmy. -
- Czuję się jak w kiepskim horrorze -
- Ayumi... - Azusa wskazał na mnie palcem. - Twoje... włosy... unoszą się... do góry... -

Chwilę mi zajęło zrozumienie tych słów, ale tuż po tym odruchowo podbiegłam do Yumy. Czuję się niechciana.

- Co to jest?! - krzyknęłam. - Może ktoś sobie żartuje? - spojrzałam na wampiry.
- Nie. - odezwał się jak dotąd milczący Laito - Wyraźnie czuję czyjąś obecność oprócz naszej jedenastki. - dodał.
- To nie dzieje się na prawdę. To tylko zły sen, z którego zaraz się wybudzę. -

Spanikowana cofałam się, przez co wpadłam na łóżko. Nagle poczułam coś jakby nić i przejechała mi po szyi.

- Co do cholery? - syknął Kou, a my zaczęliśmy rozglądać się po pokoju.
- Proszę - Azusa owinął mi szyję bandażem na co się uśmiechnęłam w podzięce.
- Muszę się przewietrzyć -

Po tych słowach wyszłam na balkon. Wyjrzałam na dół i w jednej chwili poczułam jak ktoś mnie spycha, a ja nie miałam się czego złapać. Zamknęłam oczy, wiedziałam, że to mój koniec. Jednak zamiast poczuć twardą ziemię poczułam jak ktoś mnie łapie. Otworzyłam oczy, po czym spojrzałam w górę.

- Nic ci nie jest, Ayumi? - spytał Laito.
- Dzięki, nic mi nie jest. -
- Życie Ci nie miłe, że skoczyłaś z trzeciego piętra?! - krzyknął Yuma i zabrał mnie z objęć Laito.
- To nie ja! - krzyknęłam - Ktoś mnie popchnął. - dodałam.
- Żaden z nas tego nie zrobił - Yuma postawił mnie na ziemi.
- Nie mówię przecież, że to ktoś z Was - mruknęłam.
- Wszyscy zamieszkamy u Sakamakich - podszedł do nas Ruki.
- Niby czemu? - spytał Yuma.
- Żeby Ayumi nic się nie stało. - odparł spokojnie Ruki.
- A co jeśli tam będzie gorzej? - spytał Kou.
- U nas były tylko krzyki. - powiedział Laito.
- To nie zmienia faktu, że u Was może być tak samo, a nawet gorzej! - wkurzył się Kou.
- Uspokój się - warknął Ruki - Zrozum, że od Sakamakich mamy bliżej do miasta gdzie możemy się schronić kiedy sytuacja będzie tego wymagała. - dodał po czym weszliśmy do rezydencji.

- Pójdę po moje rzeczy - powiedziałam, gdy byłam już na schodach.
- Idę z Tobą - podszedł Laito, a ja stanęłam do niego tyłem.
- Nie. Pójdę sama. - odparłam i kierowałam się na górę.

  °~·♥·❤·♥·~°  

Mr. Sadistic Night || Diabolik LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz