Chłopak rozejrzał się po sali. Spostrzegł mnie obok Ezequiela.
Teraz się zacznie...- Ezequiel, przesadziłeś! - nawet nie zauważyłam, kiedy znalazł się przy kanapie.
Ponownie chciałam uciec, ale chłopak po raz kolejny mnie przytrzymał. Miałam już dość.- Przesadziłem? Przecież wy się z Angelą tylko przyjaźnicie - uśmiechnął się ironicznie.
Gabo chwycił tego oszołoma za kołnierzyk bluzki i postawił tuż przed sobą.
- Powiedziałeś coś? - syknął.
- Tak.
W tym momencie Moretti odwrócił Ezequiela w moją stronę.
- Angel, jest twój - mrugnął do mnie.
- Jasne! - uśmiechnęłam się, jednocześnie wymierzając nastolatkowi cios w policzek.
- To za mnie... - przerwałam, uderzając go w drugi policzek - ...a to za Gabo.
Uśmiechnęłam się tryumfalnie. Rozejrzałam się po knajpce.
- Jeszcze ktoś ma ochotę? - spytałam, dalej się uśmiechając.
Niezłych miał Ezequiel kumpli, bo żaden nie stanął w jego obronie.
- To chyba wszystko - rzuciłam uśmiech do Gabo.
Moretti puścił gwałtownie chłopaka, przez co ten zachwiał się lekko.
- Spadamy - rzuciłam, ciągnąc Gabo za rękę do wyjścia.
- Jeszcze się policzymy, Moretti! - usłyszeliśmy zdenerwowany głos Ezequiela.
Wsiedliśmy do zamówionej wcześniej przez chłopaka taksówki i odjechaliśmy.
- Gdzie teraz? - spytał kierowca.
- Tam, gdzie panu wcześniej mówiłem - uśmiechnął się Gabo.
- Oczywiście. Już jedziemy! - mężczyzna uśmiechnął się do lusterka i skręcił w prawo.
- Gabo, gdzie my jedziemy? Bo z tego, co się domyślam, to raczej nie do IRSu...
- Przekonasz się w swoim czasie, Angel - Gabo uśmiechnął się szczerze.
Boże, jaki on ma śliczny uśmiech... niemal snieżnobiałe zęby, proste... idealne!
***
Dojechaliśmy. Samochód zatrzymał się niemal na szczycie jakiegoś dość wysokiego wzgórza. Słońce chowało się już za wysokimi budynkami Buenos Aires.- Chodź tu - mruknął chłopak, obejmując mnie w talii jedną ręką.
Odprowadził mnie pod jedno drzewo. Wspiął się na najniższą gałąź, zawieszoną jakieś półtora metra nad ziemią.- Pomóc ci? - spytał, wyciągając rękę w moją stronę.
Chwyciłam ją pewnie, w pełni mu ufając. Odbiłam się stopą od pnia, jednocześnie podciągając się na ręce, którą trzymał Gabo. Później na gałęzi oparłam również drugą rękę i ponownie odbijając się stopą od pnia, wylądowałam obok nastolatka. Ten ponownie obiął mnie w talii.- Dobrze się wspinasz - mrugnął do mnie.
- Dzięki - wywróciłam oczami, rozbawiona.
- A teraz patrz i podziwiaj - wyszczerzył zęby w uśmiechu, pokazując ręką przed siebie.
Słońce, zachodzące po naszej prawej stronie, odbijało się w przeszkolych ścianach wieżowców. Na ulicach zabłysnęły (czy zabłysły, ktoś wie? XD ~dop. aut.) pierwsze latarnie uliczne. Niebo po lewej stronie stało się ciemniejsze, a Księżyc już zalśnił srebrnym blaskiem, choć do całkowitego schowania się Słońca za widnokręgiem pozostało jeszcze z dobre półtora godziny.
CZYTASZ
I Love Football... and You
Teen FictionPierwsza praca o "Jedenastce" ("O11CE") na polskim Wattpadzie! Angela - dziewczyna kochająca piłkę nożną. Po otrzymaniu propozycji nauki w szkole swoich marzeń - IRSie (czyt. ieresie), wyjeżdża z rodzinnej wsi, by stać się jedną z zawodniczek Srebrn...