Rozdział 2

2.9K 118 9
                                        


                                       Jane przez to, że się mnie obawiała była bardzo surowym trenerem. Moje zadania były coraz cięższe i wymagały ode mnie zimnewyrachowania i okrucieństwa. Jednak, kiedy całe swoje dzieciństwo żyje się samotnie na ulicy w Grecji to można się nauczyć jak nie warto okazywać emocji.
                           Szybko stałam się istnym killerem. Od Jane nabrałam tego wrodzonego chłodnego spojrzenia mimo, że się uśmiechałam, a Alec pokazał mi jak jednym krokiem w czyjąś stronę sprawić, że wampir będzie na kolanach błagał o litość.
                          Po treningach Alec i Jane byli zupełnie inni. Bardzo zabawni i weseli. Gdy przychodziła pora karmienia i grupa ludzi zostawała wprowadzana do nas, do podziemi?, przez cudowną Lucy, byliśmy pełni energii i roznosiło nas na myśl o cieplutkiej, gęstej cieczy.
                                      Ja również piłam krew. Co dziwiło Jane. Najwyraźniej byłam zagadką dla wszystkich. Nawet dla samej siebie. W końcu któregoś wieczoru do drzwi mojego pokoju zapukała Renata - Już czas, by nasz pan mógł cię poznać- odparła.
                              Poczułam wielką radość i ciekawość zarazem. Ubrałam się w najpiękniejszą suknię i ruszyłam korytarzem za strażniczką. Gdy wprowadzono mnie do wielkiej komnaty zobaczyłam ukradkiem trzy postacie siedzące na wielkich kamiennych tronach. - Panie niespodzianka przygotowana dla ciebie przeze mnie, Eleazara oraz cudowne bliźnięta - odparła, a ja stałam patrząc w ciszy w marmurową podłogę. - No, no, no, któż to taki? Jak się zwiesz moja droga? - usłyszałam męski, podekscytowany głos tuż przy swoim uchu - Shalhewet, ale proszę mi mówić Saja - odparłam. - Shalhewet, piękne imię, a więc moja droga pozwól, że uścisnę twoją dłoń- odparł, a ja skinęłam głową i podałam mu ją. Nagle zamilkł.
                              Po prostu nic nie mówił. - Aro? - odezwał się starszy z mężczyzn siedzących na tronie. To imię przykuło moją uwagę i odruchowo spojrzałam na władcę. Rozpoznałam tą twarz, te włosy, ten wyraz twarzy i poczułam jak cała drżę ze smutku i złości. - Look Inside - wyszeptałam, a on puścił moją dłoń i znalazł się pod moją władzą.
                             Mogłam go zabić, ale z jakiegoś powodu nie chciałam. Jedyne co próbowałam poznać to jego wspomnienia. Zobaczyłam w głębi jego wspomnień mamę. Taką młodą i szczęśliwą. Potem moment moich narodzin i uśmiech na ich twarzach, gdy zaczęłam robić pierwsze kroki.
                              Potem wieczór. To jak wracał do domu i przemianę. Wszystko po kolei układało się w jasną całość. Był tu w Grecji, w siedzibie wampirów i co? Nawet nie raczył mnie zobaczyć. Zapomniał o mamie i o mnie, bo pogrążony był w dyrygowaniu innymi. Odsunęłam się zrywając połączenie między nami.
                                     Spojrzeliśmy sobie w oczy i jedyne co mogłam zrobić to pokręcić przecząco głową. Wampiry odebrały mi wszystko. Możliwość normalnego życia, tatę i to, że przez całe dzieciństwo tułałam się po świecie.
                                  Chciałam ich za to zniszczyć. - Saja! - krzyknął za mną Aro, ale nawet na niego nie spojrzałam. Poczułam pieczenie na skórze i wiedziałam, że właśnie atakuje mnie Jane. Podbiegłam do niej i chwyciłam za gardło - Nie chcesz mieć we mnie wroga koleżanko- odparłam, a gdy ze strachem pokiwała głową puściłam ją i po prostu wyszłam z sali - Saja!-krzyknął jeszcze raz Aro, a ja odwróciłam się i odparłam- Saja właśnie umarła, przez ciebie... TATO? Od teraz możesz mi mówić Megajra i niebawem napewno wiele o mnie usłyszysz - odparłam i wybiegłam korytarzem w stronę wyjścia na powierzchnię. Zniszczę to całe podziemie. Ten cały jego idealny świat. Tak jak on pozbawił mnie mojego.


#Od Autorki

Matko ile się trzeba naczytać, by wszystko w opowiadaniu nabrało większego sensu 😊😊😊

No, ale mam nadzieję, że chociaż rozdział wam się podoba?

Jeśli tak to dawajcie mnóstwo gwiazdek i komentujcie 😀😀😀

Pozdrawiam ślicznie

Roxi

Look Inside Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz