Byłam wściekła. Nic tak nie działa kojąco na rozdrażnienie wampira jak ludzka krew. Wpadłam do centrum miasta i zaczęłam bez jakiegokolwiek ukrywania się zabijać człowieka po człowieku. Kiedy zaspokoiłam głód rozejrzałam się wokół. Wszędzie były trupy. Nie wiedziałam jak się zachować. Wreszcie uznałam, że najlepszym wyjściem będzie po prostu oddalić się z tamtąd. Weszłam na dach jednego z domów i patrzyłam jak słońce wschodzi powoli i leniwie, a promienie słoneczne leciutko nadają mojej skórze blasku diamentów.
Nagle poczułam, że ktoś za mną jest. Poderwałam się na nogi i spojrzałam za siebie. - Kim jesteś? - zapytałam zachowując odległość od wampira.- Nazywam się Kajusz i jestem... Przyjacielem twojego ojca - odparł spokojnie. - Ja już nie mam ojca - odparłam ze złością - Saju, po co ten gniew, spójrz na to z innej strony, teraz możesz mieć ojca i dom, którego brakowało ci, gdy byłaś człowiekiem, a z twoim darem będziemy niepokonani - odparł i uśmiechnął do mnie - Naprawdę myślisz, że się do Was przyłączę? Jeszcze będziecie klękać przede mną wraz z Aro i błagać o litość - odparłam i śmiejąc się zeskoczyłam z dachu znowu rzucając na ludzi.
Wszystko co robiłam było wywołane złością. Nagle ktoś złapał mnie mocno w objęcia. Wampiry otoczyły mnie z każdej strony. Zaciągnęły mnie do podziemia i wtrącili do jednej z komnat zamykając je na wiele skobli. Próbowałam je w jakiś sposób sforsować, ale wykonane zostały z kruszca, którego nawet wampir nie był w stanie zniszczyć. Siedziałam pod jedną ze ścian. Wściekłość zmieniała się powoli w smutek i po prostu chciało mi się płakać. Nie wiedziałam czemu ojciec po prostu o mnie zapomniał.
Tyle czasu minęło odkąd zostawił mamę i nawet nie zainteresował się co ze mną. Ukryłam twarz w dłoniach i na siłę próbowałam wymusić łzy, które wcale nie chciały płynąć. Do lochu, bo tak wyglądało to pomieszczenie weszła jakaś postać. Nie spojrzałam na nią. Nie miałam ochoty nikogo oglądać. Wolałabym nie wiedzieć, że ojciec wciąż żyje. Mama zawsze mi mówiła, że on kiedyś wróci, że zaginął. Prawda jednak była gorsza, bo on po prostu nas porzucił i wybrał takie życie, a my nie byłyśmy mu potrzebne. Leciutko ciepła dłoń dotknęła mojej twarzy.
Podniosłam głowę i zobaczyłam... Mama? Nie, to na pewno nie była moja mama, ale faktem było, że okropnie ją przypominała - Kim jesteś? - zapytałam odsuwając się w sam kąt pomieszczenia. - Nazywam się Sulpicia, zaopiekuję się tobą kochanie - odparła, a ja uśmiechnęłam się - Nie potrzebuję opiekunki - odparłam, chociaż fakt, że tak bardzo przypominała moją mamę trochę łagodził moje nerwy wobec niej. - Może teraz tak myślisz, ale zobaczysz, że się polubimy - odparła, a ja niepewnie skinęłam głową. - Dobrze, ale pod warunkiem, że nie będę musiała oglądać... Aro- odparłam, a ona posmutniała i skinęła głową. - Dobrze Saju... Tak masz na imię prawda?-zapytała, a ja skinęłam głową - To bardzo piękne imię, w języku izraelskim oznacza płomień - odparła.
Wydawała się taka mądra i tym także przypominała moją mamę. - Choć kochanie, musisz się umyć i przebrać, a potem trzeba będzie udobruchać bliźnięta, bo Jane ma do ciebie żal, a Alec jak to Alec staje za nią murem- odparła, a ja uśmiechnęłam się. - Ja nie będę przepraszać, zaatakowała mnie, chciała zadać ból tym swoim darem - odparłam oburzona - Zgadza się, więc ona pierwsza będzie musiała przeprosić - odparła, a ja zaśmiałam się - Jane nie należy do osób, które zwykły za coś przepraszać - odparłam, bo to, że ona powie do mnie chociażby wybacz, graniczyło z cudem. - Nie pora teraz na zastanawianie się nad tym - odparła i prowadziła mnie dalej korytarzem.
Kiedy znalazłam się przed jedną z komnat otworzyła przede mną drzwi i wpuściła do środka. Tam czekała na mnie wanna z bardzo ciepłą wodą i mnóstwo pachnideł. - Wykąp się, a ja przygotuję ci ciuchy - odparła i zamknęła za sobą drzwi zostawiając mnie samą. Rozebrałam się i weszłam do wody. Gorąco oblało moje ciało i przyjemnie zanurzyłam się w wodzie.
Wlałam do wody pachnidła i obmyłam dokładnie całe ciało, by zabić zapach ludzkiej krwi. Nie każdy wampir z Volturi potrafił się kontrolować. Na niektórych krew działała gorzej niż płachta na byka. Wreszcie trzeba było wyjść z wody. Chociaż nie miałam na to zbyt wielkiej ochoty.
Sulpicia weszła do pomieszczenia i przyjrzała się mojemu nagiemu ciału - No proszę, jaką piękną córkę ma Aro - odparła i podała mi sukienkę. - Będzie pasować na ciebie idealnie - odparła, a ja włożyłam ją niechętnie. Czerwony aksamit opasał mi ciało. Wyglądałam dużo ładniej niż w fiolecie, który miałam wcześniej na sobie. Sulpicia przeczesała mi włosy. - Choć skarbie- odparła i wyszłyśmy z łaźni. - Sulpicia? - usłyszałam męski głos i zauważyłam na korytarzu Eleazara. Uśmiechnęłam się do niego. - No proszę, toż to moja perełka - odparł i odwzajemnił uśmiech kłaniając się. - Gdybym ja wiedział, że będziesz taka niebezpieczna dla otoczenia to zastanowiłbym się nad twoją przemianą, ale dla takiego widoku - odparł i zmierzył mnie od góry do dołu - To nawet warto - dodał, a ja zaczęłam się cicho śmiać. - Saja idź proszę do komnaty w wieży i zaczekaj tam na mnie - poprosiła Sulpicia, a ja skinęłam głową i ruszyłam schodami na górę.
#Od Autorki
Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że ciekawy
Widzę, że każde opowiadanie o wampirach w moim przypadku się sprawdza.
To dobrze, bo mam już prawie przygotowane coś mojego. Nie o zmierzchu, ale o wampirach.
Na razie jednak muszą was zadowolić moje fanfiction
Dawajcie gwiazdki i komentujcie, jeśli rozdział jakoś was zaciekawił
Pozdrawiam
Roxi
![](https://img.wattpad.com/cover/117311858-288-k986602.jpg)
CZYTASZ
Look Inside
FanfictionSaja to pierworodna córka Aro, przywódcy Volturi. Została przez niego porzucona, gdy była jeszcze malutka. Wychowanie spadło na jej matkę Zebdaje, która zmarła, gdy dziewczynka miała osiem lat. Wychowała się na ulicy. W 1263 roku przed naszą erą , g...