Co tu kryć - nienawidziłam tego miejsca. Jane była jak wrzód na dupie i teraz nawet przez moment nie mogłam być nigdzie sama. Klimat jaki panował w pałacu trudno można było nazwać znośnym. Straż co pół godziny kontrolowała mój pokój. Każdy sprawdzał co robię. Byłam wykończona. Kiedy Aro zapukał do moich drzwi nie omieszkałam, by nie warknąć- Jak wejdzie tu ktoś jeszcze to przysięgam, że się nim pożywię!-krzyknęłam. Aro spojrzał na mnie z uśmiechem- Zły humor?-zapytał, jakbym nie miała powodu do gniewu. - Może twojej żonie odpowiada życie w całkowitym zamknięciu, ale ze mną ci się to nie uda- odparłam. Aro spojrzał na mnie jak na dziecko. Sądząc po tym spojrzeniu nie traktował mnie tu poważnie. - Nie przesadzaj moja droga- odparł rozkazującym tonem.- Nie rozkazuj mi !! Porzuciłeś mnie i mamę, to przez Ciebie umarła!! Nienawidzę Cię i nie mam zamiaru dłużej próbować sprawić, by było inaczej!- wrzasnęłam wreszcie wykończona tym co się działo.- Masz prawo mieć do mnie żal- zaczął cichym, opanowanym głosem. - Ale ja Cię kocham i chcę Twojego szczęścia, to wszystko co się dzieje jest po to, by cię chronić-odparł.- Możesz mi nie wierzyć, ale umiem o siebie zadbać- warknęłam.- Jane powiedziała co się wydarzyło na sali tortur-odparł. Szlag. Nie mogłam powiedzieć, że coś jej się wydawało, bo mógłby zacząć podejrzewać, że Carlos i ja jakby to ująć, współpracujemy ze sobą.
Westchnęłam. - Może ten jeden raz mi nie wyszło, ale nie jestem bezbronna, a tak mnie tu traktują mimo, że mam tu potężny dar - odparłam.- Masz rację, co prawda ochrony nie zdejmę, ale mogę Cię zabawić. Zrobimy bal. Wszystkim od razu poprawi się humor- odparł. Nie wiedziałam jak wygląda bal. Nigdy na żadnym nie byłam. Spojrzałam mu w oczy i już chciałam się sprzeciwić, gdy powietrze za jego plecami zafalowało i ujrzałam Carlosa w smokingu. Ukłonił się dla mnie i uśmiechnąwszy puścił do mnie oczko. Uśmiechając się zdałam sobie sprawę, że dałam Aro mylne wrażenie mojej aprobaty w tej sprawie. Wyszedł z mojego pokoju nawet nie wiedząc o obecnej w pomieszczeniu iluzji Carlosa, a ja zasłoniłam twarz dłońmi. Nagle dotyk silnych rąk na moich ramionach dał mi do zrozumienia kto się obok mnie zjawił- Co tu robisz?- szepnęłam nie odwracając się. Po policzku wciąż czułam płynącą łzę - Narażasz siebie i mnie-dodałam. -Musiałem Cię zobaczyć-odparł swoim niskim głosem od którego serce zabiło mi mocniej. Potem otarł delikatnie łzę z mojej twarzy. Gdyby on wiedział jak na mnie działa? Odwracając się w jego stronę natrafiłam na ten piękny kolor jego oczu. Niezwykły.- Jak to możliwe, że twoje oczy mają ten lśniący złoty kolor?-zapytał nagle.- A jak to możliwe, że twoje mają odcień purpury?-zapytałam. Nie dał mi odpowiedzi.
Czyżby mi nie ufał? O czym ja myślałam? Sama nie miałam do niego pełnego zaufania.Szybko doprowadziłam się do porządku. -Nie możesz tu być- odparłam cicho, ale zdecydowanie.- Musiałem Cię zobaczyć- stwierdził.- Czemu?-zapytałam-Nic o mnie nie wiesz- stwierdziłam.- No to opowiedz-odparł.-Nie przesadzaj-ucięłam od razu.- Dlaczego nie, całe nasze życie to gruba przesada-wyszeptał mi nagle do ucha i chwytając w objęcia wyskoczył przez okno. Wtulona w jego ramiona nawet nie wiedziałam, kiedy i już biegł ze mną w objęciach poza granice miasta. Jeśli myślałam, że mam kłopoty to myliłam się. Kłopoty dopiero mogą się zacząć. Najwidoczniej stawałam się od nich specjalistką.
# Od Autorki
Kolejny rozdział. Myślę, że fajny choć krótki.
Dobra tak szczerze ....Co myślicie?
Dawajcie gwiazdki i komentarze
Pozdrawiam
Roxi
![](https://img.wattpad.com/cover/117311858-288-k986602.jpg)
CZYTASZ
Look Inside
FanficSaja to pierworodna córka Aro, przywódcy Volturi. Została przez niego porzucona, gdy była jeszcze malutka. Wychowanie spadło na jej matkę Zebdaje, która zmarła, gdy dziewczynka miała osiem lat. Wychowała się na ulicy. W 1263 roku przed naszą erą , g...