Rozdział 8

1.4K 70 5
                                    

Co tu kryć - nienawidziłam tego miejsca. Jane była jak wrzód na dupie i teraz nawet przez moment nie mogłam być nigdzie sama. Klimat jaki panował w pałacu trudno można było nazwać znośnym. Straż co pół godziny kontrolowała mój pokój. Każdy sprawdzał co robię. Byłam wykończona. Kiedy Aro zapukał do moich drzwi nie omieszkałam, by nie warknąć- Jak wejdzie tu ktoś jeszcze to przysięgam, że się nim pożywię!-krzyknęłam. Aro spojrzał na mnie z uśmiechem- Zły humor?-zapytał, jakbym nie miała powodu do gniewu. - Może twojej żonie odpowiada życie w całkowitym zamknięciu, ale ze mną ci się to nie uda- odparłam. Aro spojrzał na mnie jak na dziecko. Sądząc po tym spojrzeniu nie traktował mnie tu poważnie. - Nie przesadzaj moja droga- odparł rozkazującym tonem.- Nie rozkazuj mi !! Porzuciłeś mnie i mamę, to przez Ciebie umarła!! Nienawidzę Cię i nie mam zamiaru dłużej próbować sprawić, by było inaczej!- wrzasnęłam wreszcie wykończona tym co się działo.- Masz prawo mieć do mnie żal- zaczął cichym, opanowanym głosem. - Ale ja Cię kocham i chcę Twojego szczęścia, to wszystko co się dzieje jest po to, by cię chronić-odparł.- Możesz mi nie wierzyć, ale umiem o siebie zadbać- warknęłam.- Jane powiedziała co się wydarzyło na sali tortur-odparł. Szlag. Nie mogłam powiedzieć, że coś jej się wydawało, bo mógłby zacząć podejrzewać, że Carlos i ja jakby to ująć, współpracujemy ze sobą.

Westchnęłam. - Może ten jeden raz mi nie wyszło, ale nie jestem bezbronna, a tak mnie tu traktują mimo, że mam tu potężny dar - odparłam.- Masz rację, co prawda ochrony nie zdejmę, ale mogę Cię zabawić. Zrobimy bal. Wszystkim od razu poprawi się humor- odparł. Nie wiedziałam jak wygląda bal. Nigdy na żadnym nie byłam. Spojrzałam mu w oczy i już chciałam się sprzeciwić, gdy powietrze za jego plecami zafalowało i ujrzałam Carlosa w smokingu. Ukłonił się dla mnie i uśmiechnąwszy puścił do mnie oczko. Uśmiechając się zdałam sobie sprawę, że dałam Aro mylne wrażenie mojej aprobaty w tej sprawie. Wyszedł z mojego pokoju nawet nie wiedząc o obecnej w pomieszczeniu iluzji Carlosa, a ja zasłoniłam twarz dłońmi. Nagle dotyk silnych rąk na moich ramionach dał mi do zrozumienia kto się obok mnie zjawił- Co tu robisz?- szepnęłam nie odwracając się. Po policzku wciąż czułam płynącą łzę - Narażasz siebie i mnie-dodałam. -Musiałem Cię zobaczyć-odparł swoim niskim głosem od którego serce zabiło mi mocniej. Potem otarł delikatnie łzę z mojej twarzy.  Gdyby on wiedział jak na mnie działa? Odwracając się w jego stronę natrafiłam na ten piękny kolor jego oczu. Niezwykły.- Jak to możliwe, że twoje oczy mają ten lśniący złoty kolor?-zapytał nagle.- A jak to możliwe, że twoje mają odcień purpury?-zapytałam. Nie dał mi odpowiedzi.

Czyżby mi nie ufał? O czym ja myślałam? Sama nie miałam do niego pełnego zaufania.Szybko doprowadziłam się do porządku. -Nie możesz tu być- odparłam cicho, ale zdecydowanie.- Musiałem Cię zobaczyć- stwierdził.- Czemu?-zapytałam-Nic o mnie nie wiesz- stwierdziłam.- No to opowiedz-odparł.-Nie przesadzaj-ucięłam od razu.- Dlaczego nie, całe nasze życie to gruba przesada-wyszeptał mi nagle do ucha i chwytając w objęcia wyskoczył przez okno. Wtulona w jego ramiona nawet nie wiedziałam, kiedy i już biegł ze mną w objęciach poza granice miasta. Jeśli myślałam, że mam kłopoty to myliłam się. Kłopoty dopiero mogą się zacząć. Najwidoczniej stawałam się od nich specjalistką.

# Od Autorki

Kolejny rozdział. Myślę, że fajny choć krótki.

Dobra tak szczerze ....Co myślicie?

Dawajcie gwiazdki i komentarze

Pozdrawiam
Roxi

Look Inside Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz