Tam gdzie zawsze

76 5 0
                                    

         Fakt, że chodziłem z Jonghyunem, nie docierał do mnie przez długi okres. Tym bardziej, iż chłopak nie miał dla mnie czasu, co było spowodowane jego problemami z matmą, z której testy pisał chyba codziennie. Nie wystawiał więc nosa zza drzwi. Pisał jedynie, żeby zapytać co u mnie lub wyrazić konsternację swoim zmęczeniem i moją przyjaźnią z Kai'em.

Nadal nie potrafił znieść mojego przyjaciela. Wciąż powtarzał o wielkim zaufaniu, jakim mnie darzy, lecz mimo to wciąż wzrastał w nim lęk przez porzuceniem. Zapewniałem go, że nie ma powodu do obaw, ale nadal nie miał ochoty darzyć go sympatią. I działało to w dwie strony.

- Może skoczymy w końcu do Namsan Tower, skoro niedługo wyjeżdżam na wakacje? - spytał pewnego razu Kai.

- Mam chłopaka, Kai. Jakkolwiek by to w moich ustach nie brzmiało - wycedziłem przez zęby.

- Właśnie widzę... Codziennie gdzieś cię zabieram, a on co w tym czasie robi? - zapytał z ironią. - To twoja sprawa, Tae, szanuję to. Ale dziwię się, że ci to odpowiada.

- Uczy się do poprawek - odpowiedziałem. - Przecież ci mówiłem, Kai.

- Uczy się dwadzieścia cztery godziny na dobę? Wątpię. Gdyby chciał, wyszedłby. A nie robi tego - syknął. - A wcześniej zapraszał cię w ogóle na randki?

- W sumie... zawsze siedzimy u niego - wyjąkałem.

- No tak... - westchnął. - W takim razie ja o ciebie zadbam, skoro na niego liczyć nie można.

Kai zbyt surowo go oceniał. Jonghyun miał pełne ręce roboty i doskonale to rozumiałem. Równie dobrze mógłbym zarzucić Kai'owi zniknięcie na kilka lat i niedawanie znaków życia.

Odmawiałem za każdym razem, gdy proponował pójście na Namsan Tower. Zaoferowałem mu milion innych opcji, chociażby ryż w lokalnej knajpie, który nie był drogi, a smakował wyśmienicie. Równie dobrze mogliśmy posiedzieć w parku i pogadać. Ale Kai się uparł jak cholera. I mimo moich wielokrotnych odmów, i tak skończyliśmy w Namsan Tower, gdzie z kompletną rezygnacją wlewałem w siebie litry alkoholu. Nie mogłem przyjąć do siebie porażki w postaci pójścia z Kai'em w takie miejsce. Zastanawiałem się, w jaki sposób Jonghyun mnie zabije. Wolałem nie myśleć nawet, w jaki sposób mu to powiem.

- Rzadko się tak upijam - wyjąkałem niezrozumiale, kiedy Kai skinął do kelnera o dolewkę.

- Korzystaj z młodości, Taemin - odparł z uśmiechem, rozpinając górny guzik koszuli. Na jego twarzy pojawił się delikatny pijacki rumieniec. - Drugiej nie dostaniesz.

Czułem się jak gdybym dryfował, mimo że cały czas byłem świadomy, a moje myśli wydawały się być aż nazbyt racjonalne. O nietrzeźwym stanie informowała mnie tylko niepojęta, nieopanowana tęsknota za Jonghyunem. Najchętniej wskoczyłbym do jego łóżka i pozwolił mu przejąć kontrolę nad dalszym rozwojem wydarzeń.

Rozglądałem się wokół, ale wszyscy byli zbyt zajęci sobą, by zwrócić uwagę na pijanych nastolatków. Tylko Kai spoglądał na mnie z dziwnymi iskierkami w oczach.

- Taemin, wiesz, że się przyjaźnimy - powiedział nagle. Potaknąłem. - Nie chcę, żeby to zabrzmiało dziwnie i nie chcę ci proponować czegoś, co jest nie na miejscu, ale jest coś, co chciałbym ci pokazać. Ta wiedza mogłaby przydać ci się w twoim związku z Jonghyunem. Mógłbyś go w prosty sposób uszczęśliwić.

- W takim razie nie ma powodu, żeby nie skorzystać z twojej propozycji - odparłem bez namysłu.

- Chodź.

Rzucił na stół gotówkę, nie chcąc ode mnie nawet grosza i położył dłoń na ramieniu, prowadząc w kierunku toalety. Zamknęliśmy się w pomieszczeniu.

- Chcę ci to pokazać sam, a potem możesz to powtórzyć, w porządku? - spytał.

- Jasne - wybełkotałem, nie mogąc utrzymać równowagi.

- Zdejmij spodnie - nakazał.

- Chwila, Kai, co ty chcesz mi zrobić? - zapytałem ze śmiechem.

- Bez przesady, Taemin. Dobrze wiesz, że są pewne rzeczy, których nie zrobię - powiedział z uśmiechem. - Dalej, ściągaj.

Postąpiłem wedle jego wskazówek. Rozpiąłem rozporek i zsunąłem spodnie razem z bokserkami. Oparłem się plecami o zimną ścianę.

- Teraz wyobraź sobie, że jestem Jonghyunem - dodał.

Zamknąłem oczy. Poczułem, jak jego usta błądzą w okolicach mojego krocza. Oddychałem ciężko. Nie sądziłem, że to może być aż tak przyjemne. Kiedy zaczął wsuwać sobie mojego członka do ust i delikatnie go oblizywać, moje ciało wygięło się w łuk, a spomiędzy moich warg wydobył się przeraźliwie namiętny jęk. Wyobrażałem sobie, jak Jonghyun pieści moje okolice intymne. I wtedy...

- Boże, połknąłeś to? - zdziwiłem się.

- Nieważne. Teraz ty.

Uklęknąłem przed nim, kiedy ściągał spodnie. Jego członek stał na baczność. Próbowałem powtórzyć ruchy Kai'a. Zastanawiałem się, czy ruchy moich warg zaspokoją Jonghyuna. Pragnąłem się z nim spotkać jak najszybciej.

Z rozmyśleń wyrwał mnie jęk przyjaciela. Chciałem już skończyć, odsunąć się, ale wplótł palce w moje włosy i szarpnął mnie mocno tak, że jego członek znalazł się tak głęboko w moim gardle, iż doznałem odruchu wymiotnego. Nie miałem wyjścia. Przełknąłem. I ani trochę mi nie smakowało. Podniosłem się do pozycji stojącej, chcąc założyć spodnie.

- Nie zapinaj... - wyjąkał nagle. - Może...

Wtulił się w mój kark i zaczął całować delikatnie moje ucho. Jego dłonie mocno ściskały moje pośladki. Czułem, jak jego penis powoli się podnosi i wsuwa się między moje uda.

- N-nie - wyjąkałem resztką sił. - Czemu to robisz, Kai...?

Oparł swoje czoło o moje i spojrzał mi głęboko w oczy.

- Bo nigdy w życiu nie widziałem tak ślicznej istoty jak ty, Taemin.

Moje serce zabiło szybciej.

- Szaleję, kiedy cię widzę. Już sam nie wiem, co mam robić. W dodatku widzę, jak on cię traktuje. Dałbym ci więcej, niż sam mam, Taemin. Oddałbym ci się w pełni. Wystarczy, że powiesz słowo.

Zbliżył się do mnie, ale odwróciłem głowę, kiedy chciał mnie pocałować. Nadal byłem cholernie podniecony i miałem dziwne myśli w głowie, ale coś kazało mi przestać. Odepchnąłem go delikatnie i szybko założyłem spodnie.

- Wybacz - wyjąkałem, nie patrząc mu w oczy.

Uciekłem z Namsan Tower najszybciej, jak tylko mogłem. Kiedy tylko wydostałem się na zewnątrz, wyjąłem telefon i wybrałem numer Jonghyuna. Był zdziwiony moim stanem. Nie byłem osobą, która dzwoni do przyjaciół po pijaku i płacze w słuchawkę, ale tym razem musiałem. Musiałem z nim porozmawiać.

- Jonghyun, przepraszam, masz teraz dużo na głowie - motałem się.

- Wiesz, że możesz do mnie dzwonić o każdej porze, kochanie - powiedział ciepło.

- Nie wybaczysz mi.

Po drugiej stronie słuchawki odpowiedziała mi cisza.

- Przepraszam cię, Jonghyun. Zrobię wszystko, żebyś mi wybaczył. Proszę, spotkaj się ze mną zaraz.

- Tam gdzie zawsze?

- Tam gdzie zawsze.

On już wiedział.

Rozterki miłosne TaeminaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz