Ledwie przetarłem zaspane piekące powieki, a już ból przypomniał mi o wydarzeniach z zeszłej nocy. Jęknąłem przeraźliwie, przewracając się na bok. Moim oczom ukazał się wówczas widok Jonghyuna - śpiącego jak małe dziecko mojego Jonghyuna. Leżał tuż obok mnie, obejmował mnie ramieniem, a jego wargi były lekko rozchylone, co tylko wywoływało we mnie poczucie, że powinienem jak najszybciej wpić się w jego delikatne usta niczym spragniony krwi wampir. Ale postanowiłem zachować lekki niedosyt i napawać się widokiem bezbronnego chłopaka tak długo, dopóki się nie obudzi.
Ogarniające mnie uczucie błogiego szczęścia przeminęło, gdy uświadomiłem sobie, co mnie tu sprowadziło. Udało mi się zatrzeć wspomnienia niemalże całkowicie, a jednak nie byłem w stanie w zupełności kontrolować swoich wyrzutów sumienia. Zdradziłem.
— Dzień dobry, kochanie. — Z rozmyśleń wyrwał mnie szept Jonghyuna. — Piękny poranek. Jak się czujesz?
Uśmiechnąłem się mimowolnie. A może po prostu potrafił wywołać uśmiech na mojej twarzy nawet, kiedy znajdowałem się w stanie totalnie opłakanym?
— Jest okej — odparłem od niechcenia.
— Skoczymy na śniadanie na miasto? — spytał, patrząc na mnie z troską.
— Wiesz... — Błądziłem wzrokiem po ścianach, bojąc się spojrzeć mu w oczy. — Jeśli to nie problem, wolałbym zjeść tutaj. Nogi mam strasznie ciężkie i...
— Boli cię? — zapytał.
— Trochę — odpowiedziałem nieśmiało.
Pogłaskał mnie delikatnie po głowie i podniósł się ospale z łóżka. Podrapał się po głowie, rozejrzał po pokoju, po czym udał się do kuchni, zostawiając mnie samego z moją poranną depresją.
Nie miałem pojęcia, jak mu o tym powiedzieć. Przeszło mi przez myśl, że może nie powinienem nic mówić, tylko skłamać, zerwać kontakt z Kai'em i puścić to wszystko w niepamięć. Pamiętałem jednak słowa Onew: "Kłamstwo nie buduje fundamentu, tylko wali jego filary". Westchnąłem głęboko.
Minęło sporo czasu, nim mój mężczyzna wrócił do pokoju. Przyszedł z tacą w dłoniach - z amerykańskimi naleśnikami z bitą śmietaną i leśnymi owocami; z gorącą czekoladą, bo wiedział, że uwielbiam łakocie. I z tekstem, że dzisiaj ryżu nie będzie.
— Słodszy już nie będziesz, ale chciałem ci sprawić taką małą przyjemność z samego rana — dodał, pakując się koło mnie pod kołdrę. — Taemin!
Obróciłem się do niego gwałtownie, kiedy nerwowo zawołał moje imię, byłem pewien, że coś się stało, ale tylko chciał mnie pocałować. Aż. Aż chciał mnie pocałować. Zrobił to delikatnie, męsko, lecz z niebywałą subtelnością. Jakby chciał głośno wykrzyczeć: "spójrz, jak mi na tobie zależy".
— Boję się strasznie — wyjąkałem, spoglądając na posiłek. Wyglądał smakowicie, ale miałem cholernie ściśnięty żołądek. — Ale chcę ci to jak najszybciej powiedzieć.
— W takim razie nie ma co zwlekać. Ale wcielmy w życie dobre nawyki, dobra? — zaproponował, przytulając mnie. — Porozmawiajmy o tym, jedząc razem śniadanie. Tak, żebyśmy sobie wewnętrznie uzmysłowili, że mówienie sobie o poważnych rzeczach to codzienna sprawa. To coś, czym musimy się ze sobą dzielić.
Jonghyun uwielbiał sprawiać wrażenie kompletnego idioty niewiedzącego, którą stroną noża kroi się chleb. Jednak pod tą maską skończonego debila kryła się niewyobrażalna dojrzałość wychodząca w sytuacjach najmniej oczekiwanych.
Powoli sączyłem czekoladę, żeby się nie oparzyć, usiłując jednocześnie przejść do sedna, choć zupełnie mi to nie wychodziło. Jąkałem się i motałem, sam nie wiedząc, o czym mówię. Jonghyun zaczął się niecierpliwić i w rezultacie kroił mi naleśniczki i karmił mnie nimi.
— Bo mi tu zasłabniesz — mówił z troską.
W końcu zdołałem wyrzucić z siebie wszystko, rozpłakałem się i nie mogłem dokończyć śniadania. Siedziałem i zawodziłem, zarzucając sobie, iż jestem winny całemu złu tego świata. Chłopak zajadał ze smakiem i milczał, dopóki nie skończył posiłku. Po tym odstawił talerze na tacę na szafkę nocną i usiadł do mnie przodem. Chwycił mój podbródek i uniósł go, ze smutkiem wpatrując się w moje oczy. Bałem się porzucenia. Lęk we mnie był tak silny, że ciężko było mi oddychać. "Co ja najlepszego zrobiłem" - odbijało się echem w mojej głowie. Inny głos powtarzał zaś: "Właśnie go straciłeś". A Jonghyun milczał. Milczał, utwierdzając mnie w fakcie, że to koniec.
— Jonghyun — wyjąkałem w końcu, przerywając cholerną ciszę. — Ja wiem, to nie jest argument, ale mimo to chcę ci to powiedzieć. Byłem pod wpływem, tak, jak już mówiłem. Nie zrobiłem tego z własnej woli, bo byłem nietrzeźwy. Podobało mi się, to fakt, ale w trakcie myślałem o tobie. Sam mi kazał, zmanipulował mnie. Żałuję, że tak się potoczyło. Gdybym mógł cofnąć czas, w ogóle bym tam nie poszedł, zerwałbym z nim kontakt, jeśli znałbym jego zamiary. Okazał się być śmieciem, a miałem w nim przyjaciela. Jeżeli jesteś w stanie dać mi drugą szansę, zrobię wszystko. Naprawdę wszystko. Bardzo się boję, że cię stracę.
Jonghyun westchnął cicho i spuścił wzrok. Pogładził lekko moją dłoń, ale nie złapał jej. Czułem dystans. Czułem się obco. Czułem się źle.
— Proszę — mówiłem dalej. — Proszę, wybacz mi. Zależy mi na tobie.
— Jestem bardzo smutny.
Kiedy wypowiedział te słowa, ukłuły mnie w serce miliony malutkich igiełek. Zmarszczyłem czoło, a po moich policzkach spłynęły kolejne łzy.
— Zawsze uważałem, że to niewybaczalne — powiedział. — Nadal uważam, że to niewybaczalne. A mimo to nie mogę sobie wyobrazić, że teraz stąd wyjdziesz i już nigdy nie spojrzymy na siebie tak, jak dotąd to robiliśmy. Nie zniósłbym tego.
— Jonghyun... — wyjąkałem.
— Może... może poszukajmy jakiegoś kompromisu — zaproponował, a w moim sercu rozpalił się płomień nadziei. — Najpierw chcę poznać twoje pomysły na rozwiązanie sprawy. Co o tym sądzisz? Co powinniśmy zrobić? Myślę, że puszczenie tego w niepamięć nie wchodzi w grę.
— Jeżeli zdecydujesz się dać mi jeszcze jedną szansę... — zacząłem nieśmiało — przede wszystkim zerwę kontakt z Kai'em. Powiem mu wprost, że ma się do mnie nie zbliżać. Od tego zacznę. Potem się tobą zajmę, pomogę ci w nauce do egzaminów, nie chcę włóczyć się samotnie po mieście i jeść obiadki w knajpach, do których zawsze chodzimy razem. Chcę być z tobą.
Zorientowałem się wówczas, jak ta tragedia wpłynęła na moje myślenie. Wątpliwości, czy Jonghyun zostanie u mojego boku sprawiły, iż poczułem się zobowiązany do zrobienia wszystkiego, co w mojej mocy, aby został.
— Będę o ciebie dbał bardziej, bo czuję, że cię zaniedbałem, czuję, że się oddaliliśmy — mówiłem dalej. — Obiecam, że nie wypiję więcej grama alkoholu, bo działam wtedy inaczej, niż bym chciał. Będę nad sobą pracował i starał się robić wszystko, żeby cię uszczęśliwić.
— Taemin... — powiedział cicho i roześmiał się. Byłem zdezorientowany. — Ty tak rzadko mówisz mi takie intymne emocjonalne rzeczy. Doceniam to, to pewnie dla ciebie bardzo trudne.
Poczułem, jak robi mi się gorąco. Byłem zapuchnięty i musiałem wyglądać okropnie. A mimo to patrzył na mnie z taką miłością, jakiej nie widziałem nigdy.
— Daj mi trochę czasu, muszę to przemyśleć, jak się uspokoję — odparł. — Wypij czekoladę, pójdziemy się wykąpać. Tego jestem pewien. Nie wiem jeszcze, jaką decyzję podejmę, ale tego jestem pewien, chcę wejść z tobą do wanny pełnej piany i posiedzieć tam trochę, i cię trochę poprzytulać.
CZYTASZ
Rozterki miłosne Taemina
FanfictionTaemin prowadzi spokojne życie w samym sercu tętniącego życiem Seulu. Jego nieśmiałość uniemożliwia mu nawiązywanie relacji z rówieśnikami, przez co jest outsiderem w szkole. Jego zamiłowanie do rutyny czyni go jednak szczęśliwym człowiekiem, mimo ż...