Zmrużyłem powieki. Czułem się jak we śnie. Byłem wręcz pewien, że znajduję się w krainie Morfeusza pogrążony w jej najdalszych zakamarkach. Nigdy wcześniej nie doznałem tak silnego podniecenia. Nie potrafiłem już tego kontrolować, nie byłem w stanie przestać, zatrzymać tego. Nie było odwrotu.
- Chcę się z tobą kochać - powtórzył.
Rozpiąłem rozporek i zsunąłem z bioder spodnie, Jonghyun poszedł w moje ślady. Nim jednak zdążyłem cokolwiek zrobić, chłopak niespodziewanie zaczął ocierać się swoim kroczem o moje, doprowadzając mnie do stanu kompletnej ekstazy. Moje jęki przerodziły się w przeraźliwy szloch, mimo że nie płakałem. Przyjemność, jaką mi dostarczał, była tak nieziemska, iż nie mogłem kontrolować fali westchnień, którą u mnie wywołał. Kiedy poczułem, jak mocno napięte są moje bokserki, dłoń jakby sama chwyciła rękę Jonghyuna i wsunęła ją pod moją bieliznę, po czym sama powędrowała pod jego slipy. Obcy dotyk w intymnym miejscu spowodował tak kolosalną i niewyobrażalną rozkosz, że moje ciało wbrew woli wygięło się w łuk i zaczęło balansować w górę i w dół. Był delikatny i ostrożny, ale zarazem zaborczy i pewny siebie. Subtelny, lecz zdecydowany.
Kiedy poczułem, że zbliża się moment kulminacyjny, zacząłem poruszać ręką szybciej. Nie chciałem dopuścić do tego, żebym doszedł sam. Moje starania poszły jednak na marne i już po chwili odczułem eksplozję. Jonghyun był twardy. Gdy zauważył, co się stało, zsunął ze mnie koszulkę odsłaniając brzuch i obsypał pocałunkami mój tors. Ale wtedy niespodziewanie doznałem wręcz paraliżującego lęku.
- Jonghyun! - wrzasnąłem przerażony.
Brunet wystraszył się i gwałtownie odskoczył od mojego podbrzusza. Rzucił mi wówczas pytające zaniepokojone spojrzenie. Powoli podniosłem się do pozycji siedzącej, nadal drżąc z podniecenia, po czym przytuliłem się do niego i zamknąłem oczy.
- Boję się.
Objął mnie i delikatnie przeczesał palcami moje włosy.
- Nic na siłę, Taemin - powiedział czule. - Poczekam. Nie spiesz się.
Przypomniałem sobie jednak, że nawet nie pozwoliłem mu dojść. Chciałem chociaż tyle dla niego zrobić. Odsunąłem się więc i położyłem dłonie na jego ramionach sugerując, aby się położył. Uśmiechnąłem się do niego nieśmiało i powoli zsunąłem z niego slipy. Pochyliłem się nad jego kroczem i delikatnie musnąłem językiem twardego członka. Podniosłem wzrok i, zauważywszy, że bacznie obserwuje moje poczynania, zamknąłem oczy i wziąłem całego do ust. Poruszałem głową w tył i przód stopniowo coraz szybciej i szybciej. Jego oddech stawał się ciężki, a spomiędzy jego warg co chwilę wydobywał się niekontrolowany jęk. Nie zdołał nawet mnie uprzedzić. Ale naprawdę delektowałem się jego smakiem.
Po wszystkim bezwładnie opadłem na jego ramię. Co to było? Co właśnie poczułem? Bezgraniczne poczucie bezpieczeństwa? Jakiś rodzaj... stałości? Bezinteresowne oddanie? Dziwny paradoks - czułem się pewny jak nigdy wcześniej, lecz nie wiedziałem nawet, czego jestem pewien.
- Mogę cię pocałować po tym, co przed chwilą zrobiłem? - spytałem cicho.
- Zawsze.
Przekręcił się na bok tak, że leżeliśmy wówczas twarzą w twarz. Patrzyłem przez chwilę w te śmiejące się czekoladowe oczy i głaskałem tył jego głowy. Było mi naprawdę dobrze. Nawet, jeśli do niczego między nami nie doszło, czułem się najlepiej na świecie. Pocałowałem go delikatnie i czule.
- Jesteśmy brudni - powiedział po chwili. - Czy wspólna kąpiel cię satysfakcjonuje?
Nie zdołałem powstrzymać szerokiego uśmiechu, choć za wszelką cenę próbowałem to zrobić. A on potraktował to jak znak aprobaty. Musnął moje usta swoimi i udał się do łazienki, żeby przygotować kąpiel. Leżałem w bezruchu i cieszyłem się sam do siebie, dopóki nie wrócił.
- Jonghyun... - wyjąkałem cicho, kiedy po wejściu do pomieszczenia moim oczom ukazała się wanna pełna piany, a do nozdrzy dotarł zapach wiśni. - Możemy... po ciemku?
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- To coś nienormalnego? - zapytałem nieśmiało. - Wiem, że po tym, co zrobiliśmy, to się może wydawać dziwne, ale...
- W porządku. Nie o to chodzi - odparł z uśmiechem. - Zdziwiłem się, bo jesteś ostatnią osobą, która powinna się czegoś wstydzić albo coś ukrywać.
Zgasił światło i weszliśmy do ciasnej wanny. Chwilę zajęło nam logistyczne ulokowanie się tak, żeby się zmieścić, ale w końcu usadowiliśmy się naprzeciw siebie. Siedział z lekko ugiętymi nogami, między które wlazłem, a sam oplotłem kolanami jego plecy. Starałem się siedzieć nieruchomo, gdyż przy każdym ruchu nasze członki ocierały się o siebie znów wprowadzając mnie w stan błogiej satysfakcji.
- Powiesz mi, co się stało rano? - spytałem.
- Nie chcesz - odparł od niechcenia.
- Wtedy bym nie pytał - powiedziałem stanowczo.
- Rano byłem... Taemin! - jęknął przeraźliwym głosem i położył głowę na moim ramieniu, przytulając się do mnie. - Ale powiedz, że jesteś mój...
Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia.
- Czy jestem twój? Chyba... chyba nie ma wątpliwości. - Roześmiałem się nerwowo.
- Bądź mój, Taemin. - Podniósł się z mojego ramienia i spojrzał mi głęboko w oczy. Światło wpadające przez okno pozwoliło mi to zobaczyć. Spoglądał na mnie przenikliwie.
- Chcesz żebym... - zacząłem niemrawo.
- Tak. Żebyś ze mną chodził. Był moim chłopakiem - rzucił bez ogródek.
- D-dobrze - wyjąkałem, choć ta myśl nie do końca do mnie docierała.
- Rano... poszedłem do szkoły - mówił. - Ale zobaczyłem cię z obcym mężczyzną.
Odpowiedziałem milczeniem, nie mogąc skojarzyć sytuacji.
- I to naprawdę przystojnym mężczyzną. Który pocałował cię w policzek. I chciałem uciec stamtąd jak najszybciej. Ale bałem się, że cię zabierze. Więc zostałem - kontynuował. - Potem pocałował cię w czoło. A ty byłeś tak cholernie szczęśliwy. Byłem pewien, że cię straciłem. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że przyszedłeś. Taemin, dziękuję. Dziękuję, że przyszedłeś.
- Jonghyun, ten chłopak to tylko mój przyjaciel z dzieciństwa, jak mogłeś w ogóle pomyśleć, że...
- Taemin, przyjaciele nie całują się w policzek na powitanie! Nie faceci! Zwariowałeś? Nie chcę, żeby ktoś cię całował gdziekolwiek.
- Przesadzasz.
- Doprawdy? Więc nie masz nic przeciwko, jeśli będę się tak codziennie witał z Key? - spytał z ironią.
- ...kurwa - wycedziłem przez zęby. - Może i masz rację. Ale ja i on to nie to co ja i ty.
- Serio? Ja cię całuję, on cię całuje... Na czym polega różnica? - dopytywał.
- Bo ciebie...!
- Co?
- No... - wyjąkałem, wahając się. Serce waliło mi jak młot. - Kocham.
- Kochasz - powtórzył. - Taemin mnie kocha.
Oparł swoje czoło o moje i powtórzył to jeszcze sto razy. Zupełnie jak gdyby nie mógł uwierzyć. Potem pocałował mnie namiętnie i trwało to w nieskończoność. Ale nie dłużyło mi się.
- Powiedz mi to jeszcze raz - poprosił.
- Przestań - syknąłem.
- Proszę - mówił.
- No... - motałem się. - Czemu każesz mi mówić o rzeczach... jakby... oczywistych... no... wiesz przecież. Kocham. Wiesz. Kocham... cię. Muszę, jesteś moim... Jesteśmy razem...? Jesteśmy razem. Jesteś moim chłopakiem. Muszę cię kochać, tak by wypadało. Kocham cię. Kocham cię, Jonghyun.
CZYTASZ
Rozterki miłosne Taemina
FanficTaemin prowadzi spokojne życie w samym sercu tętniącego życiem Seulu. Jego nieśmiałość uniemożliwia mu nawiązywanie relacji z rówieśnikami, przez co jest outsiderem w szkole. Jego zamiłowanie do rutyny czyni go jednak szczęśliwym człowiekiem, mimo ż...