Tego południa w głowie miałem tylko Jonghyuna. Siedziałem na zajęciach pogrążony w myślach i fantazjach na jego temat, do czego sam doprowadził mnie podczas rozmowy telefonicznej. I znowu lało jak z cebra. Nie byłem w stanie się skupić. Zupełnie zapomniałem o Kai'u, o zbliżającym się sprawdzianie, o śmiejących się ze mnie uczniach. Podczas jednej z przerw nie wytrzymałem. Wstałem, opuściłem salę, wziąłem z szatni parasol i pobiegłem do domu Jonghyuna nie ustalając nawet żadnej strategii. Nie miałem pojęcia, co mu powiem. Sam w końcu nie wiedziałem, co mną kieruje. Nie byłem typem wagarowicza, nie podobali mi się mężczyźni, nie przejmowałem inicjatywy i nigdy nie starałem się o kogoś, zamiast czekać na jego ruch.
Możliwe, że po prostu dopadły mnie wyrzuty sumienia. Kiedy ostatnim razem zapytał, czy go lubię, spanikowałem i zacząłem zmieniać temat. On jednak nalegał, dopytywał i wręcz żądał odpowiedzi. W rezultacie rzuciłem słuchawką. Czy dałem mu do zrozumienia, iż go nie lubię? Uwierzyłby w ogóle w coś takiego? Ostatnimi czasy spędzaliśmy razem każdy dzień, jak mógłby w ogóle o czymś takim pomyśleć? A co, jeśli...?
- Otwórz - nakazałem stanowczo. Sam nie wiedziałem, że tak umiem.
Stałem pod drzwiami jego mieszkania i dzwoniłem dzwonkiem bez przerwy - tak długo, dopóki nie odebrał telefonu.
- Co? - spytał zaspanym głosem.
- Drzwi otwórz, kretynie! - wrzasnąłem wściekle.
Padało coraz mocniej, nie usłyszałem nawet dokładnie jęku, jakim Jonghyun uraczył mnie po moim wrzasku, ale zrozumiałem, że zaraz zejdzie na dół.
I faktycznie tak się stało. Moja ulga była niewyobrażalna, kiedy moim oczom ukazał się widok zmęczonego chłopaka, który patrzył na mnie z taką troską i zamyśleniem. Wydał mi się wtedy zupełnie bezbronny i niewinny, wręcz słodki i kochany, ale nie mogłem stracić nad sobą kontroli. Wszedłem do środka i zdjąłem ociekające wodą buty.
- Napijesz się czegoś? - spytał.
- Twoi rodzice są w domu? - zadałem pytanie, zbywając go.
- W pracy - odpowiedział. - Będą późno.
Bez wahania udałem się na piętro prosto do jego pokoju, a on potulnie podążał za mną. Zajęliśmy miejsca na jego łóżku. Starałem się nie przypominać sobie tego, co wydarzyło się tu ostatnim razem.
- Co z tobą? - zapytałem w końcu, przerywając dłuższy moment ciszy.
- Źle się poczułem i zostałem w domu - odparł.
- Jasne - wycedziłem przez zęby. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale czułem, że kłamie. - Odpowiedz.
- Najpierw ty - powiedział.
- Niby na co? - spytałem z ironią.
- Lubisz mnie, Taemin?
Rzuciłem mu zaniepokojone spojrzenie. Serce stanęło mi w gardle, a nogi miałem jak z waty.
- Głupi jesteś czy co? Muszę cię lubić, przecież jesteśmy kumplami - odparłem zdławionym głosem.
- Kumplami? To dlaczego chcesz mnie pocałować?
Znów zagnał mnie w kozi róg. Znalazłem się w ślepej uliczce. Nie wiedziałem, jak wybrnąć z tej niekomfortowej sytuacji. Bo niby co miałem mu odpowiedzieć?
- Właśnie! - wykrzyknąłem triumfalnie i gwałtownie rzuciłem się na niego, wpijając się w jego usta.
Tego się nie spodziewał. Nawet próbował momentami mnie odepchnąć, ale nie pozwoliłem mu na to. Pogłębiałem pocałunek, nie dając mu pola do popisu. W końcu udało mi się go zdominować i uwieść. Nasze języki tańczyły wokół siebie i mało brakowało, a straciłbym nad sobą kontrolę. Chłopak dał się ponieść chwili. Przewrócił mnie na plecy i pochylił się nade mną, całując mnie namiętnie.
Przeniósł usta na mój kark i zaczął obsypywać go pocałunkami. Przegryzłem wargę i jęknąłem cicho. W pomieszczeniu panował półmrok i roznosił się zapach malin. Jonghyun nie spoczywał na laurach. Całował mój tors przez koszulkę i zsuwał się coraz niżej. Położył dłonie na mojej klatce piersiowej i masował mnie delikatnie, skupiając się na twardych z podniecenia sutkach. Pocierał je palcami, a ja bałem się myśleć, co by było, gdybym nie miał na sobie ubrań.
Oddychałem ciężko i cicho pojękiwałem, nie mogąc uwierzyć, z jaką łatwością udało mu się mnie uwieść. Kiedy poczułem jego usta między swoimi nogami, prawie poderwałem się do pozycji siedzącej. Oparłem łokcie na łóżku i zaszklonymi od łez oczami spoglądałem na to, co robi. Miałem nadzieję, że zerwie ze mnie te pieprzone spodnie, lecz nie zrobił tego. Obsypywał pocałunkami moje krocze tak długo, iż w końcu moje bokserki napięły się, a pomieszczenie wypełniło się moimi jękami i westchnieniami.
- Aż tak ci dobrze? - spytał z uśmiechem.
- Cudownie - wyszeptałem, czego raczej nie słyszał, gdyż ledwo łapałem oddech.
Uniósł moje kolana i rozsunął je, a ja skrzyżowałem nogi na jego plecach. Pochylił się nade mną i zaczął poruszać biodrami w przód i tył. Zarzuciłem mu ręce na szyję i splotłem dłonie na jego karku. Pochylił się wtedy nade mną i szepnął mi do ucha:
- Chcę się z tobą kochać, Taemin.
CZYTASZ
Rozterki miłosne Taemina
FanfictionTaemin prowadzi spokojne życie w samym sercu tętniącego życiem Seulu. Jego nieśmiałość uniemożliwia mu nawiązywanie relacji z rówieśnikami, przez co jest outsiderem w szkole. Jego zamiłowanie do rutyny czyni go jednak szczęśliwym człowiekiem, mimo ż...