Rozdział 12.

1K 135 52
                                    

Jimin czuł w głowie narastające pulsowanie, które zapewne świadczyło o zbliżającej się chorobie. Nigdy dotąd nie był tak oszołomiony własnymi uczuciami. Jeszcze w swoim krótkim życiu nie doświadczył takiej emocji, która nagle zaczęła nim rządzić. I pomyśleć, że to wszystko z powodu młodszego chłopaka. Rudowłosy był przekonany, że w tym momencie Jungkook po raz kolejny zamartwia się lub też patrzy bezradnie na swoje dłonie. Zwykle tak robił w momencie gdy był zakłopotany albo niepewny.

Głośna muzyka w klubie nie pozwalała mu myśleć rozsądnie. Jimin dobrze wiedział, że powinien być milszy, ale zwyczajnie nie potrafił. Jungkook obiecał nie przekraczać granic przyzwoitości, a mimo to i tak złamał tą barierę między nimi.

Starszy zawrócił do łazienki, chociaż nie miał takiego zamiaru. Nogi same poniosły go z powrotem. Jak się okazało na miejscu, pomieszczenie było całkiem puste, a po nastolatku ani śladu.

Zdumiony Jimin rozejrzał się uważnie czy chłopak nie schował się do którejś z kabin, lecz wyglądało na to, że nie. Gdzie w takim razie poszedł?

Serce rudowłosego zaczęło uderzać niestabilnie, a na samo wyobrażenie błąkającego się Jungkooka dłonie starszego zaczęły wilgotnieć. Dlaczego ciemnowłosy znowu robił problemy?

Jimin bez wahania opuścił łazienkę, a potem rozejrzał się po klubie. Nie mógł dojrzeć młodszego więc uznał, że na pewno poszedł do domu. Ale czy będzie w stanie odnaleźć drogę w tych ciemnościach?

- Jungkookie, zwariuję przez ciebie.- wymruczał do siebie cicho, a następnie pozbierał swoje dokumenty i niemal wybiegł z klubu.

Noc była ciemna, ale na niebie dostrzegł sporo jasnych gwiazd, które oświetlały mu drogę. Jimin szedł szybkim krokiem, rozglądając się wokół siebie. Miał jakieś dziwne odczucia co do tak nagłego zniknięcia chłopaka. Rozumiał, że Jungkook mógł się poczuć dotkniętym, ale żeby od razu uciekać i go straszyć?

Tak, to właśnie było to uczucie. Jimin nagle zaczął odczuwać silny strach, iż młodszemu mogło się coś przytrafić. W końcu ludzie lubili go ranić, prawda?

Rudowłosy prawie minął park bez rozglądania się czy ktoś tam jest czy też nie. Jednocześnie usłyszał jakąś kłótnię, a potem szloch. Zaskoczony, zatrzymał się w pół kroku i natychmiast zawrócił.

To co ujrzał przeszło wszelkie jego wyobrażenia. W mroku nocy rozpoznał sylwetkę Jungkooka, który przyparty do drzewa przez kogoś wyższego od siebie starał się wyrwać z mocnego uścisku. Napastnik stał za młodszym, a jego dłonie usiłowały zerwać spodnie nastolatka. Przerażony takim rozwojem akcji, Jimin nie czekał na ciąg dalszy.

Jungkook kopnął napastnika w nogę, a chłopak uderzył go za to w twarz. Zszokowany tym widokiem rudowłosy, poczuł w sobie mocny gniew. Siłą oderwał wyższego od bezbronnego chłopaka, a następnie cisnął go na trawę.

- Hyung.- szepnął cicho Jungkook, patrząc na rudowłosego mokrymi oczami. Jego spojrzenie wydawało się być zupełnie bez emocji.

Jimin popatrzył na leżącego nieznajomego, a potem pochylił się nad nim i wysyczał mu prosto w twarz:

- Nigdy więcej go nie dotykaj, rozumiesz? Inaczej bardzo tego pożałujesz. Obiecuję, że tak się stanie.

Nieznajomy parsknął śmiechem, dlatego Jimin walnął go z pięści w nos, słysząc niemiły chrzęst łamanych kości.

- Idiota, rozwaliłeś mi nos! - warknął nieznajomy.

- Mam to gdzieś.- odparował rudowłosy, a potem odwrócił się od niego i przyjrzał dygoczącemu Jungkookowi.

ZombieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz