Rozdział siódmy

4.9K 285 174
                                    




Przez kolejne dni unikałam Cedrika jak ogień wody. Nie chciałam kolejnej niezręcznej sytuacji związanej z balem. Na moje nieszczęście w piątek po lekcji transmutacji, kiedy wyszłam z sali zauważyłam go opierającego się o ścianę. Odwróciłam się w drugą stronę i miałam zamiar uciec jak najszybciej, co nie zostało mi dane, bo złapał mój nadgarstek. Zostałam zaciągnięta w wyludnioną część korytarza. Chłopak miał na twarzy łobuzerski uśmiech. Wyglądał groźnie.

- To boli - powiedziałam próbując wyrwać swoją rękę z jego mocnego uścisku. On jednak nie ustępował.

- Pójdziesz ze mną na ten bal - odparł oschle i zacisnął rękę jeszcze bardziej niż wcześniej. Syknęłam z bólu.

- To boli - ponowiłam swoją wypowiedź dając mu znak, żeby mnie puścił. Po moich policzkach spłynęło kilka łez. Cedrik uśmiechnął się drwiąco.

- Idziesz ze mną na bal i koniec kropka - wycedził przez zęby.

- Mówiłam ci, że nie idę na ten cholerny bal, zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam na cały głos łamiącym się głosem.

- Mi sie nie odmawia! - wrzasnął.

- E, Diggory! - zawołał ktoś, a ja spojrzałam w stronę, z której wydobywał się głos. Zobaczyłam bliźniaków. Obaj mieli różdżki podniesione w gotowości bojowej. Uśmiechnęłam się do nich słabo.

- Puść ją - wycedził przez zęby Fred. Cedrik puścił moją dłoń. Pobiegłam w stronę moich wybawców. Po mojej twarzy wciąż ciekły łzy. Stanęłam za Weasley'ami. Chłopak wyjął różdżkę.

- Nie róbcie nic głupiego - zaszlochałam w plecy Freda. - Proszę...

- Odczep się od niej, albo twoje życie stanie się mordęgą - powiedział George ze złością w głosie, a jego brat wziął mnie delikatnie za rękę, na co uśmiechnęłam się słabo.

- Jeszcze pożałujecie - fuknął puchon i odszedł. Zaczęłam płakać. Po chwili zostałam zamknięta w szczelnym uścisku Freda. George opierał się o brata i gładził moje plecy. Fred wziął mnie na ręce i ruszyliśmy w stronę naszej kryjówki.

~*~

Po aferze związanej z Cedrikiem wszyscy moi przyjaciele go znienawidzili. Patrzyli na niego wrogo przy każdej nadarzającej się okazji, a ja po prostu odwracałam wzrok. Minął tydzień od tego incydentu. Wszyscy uczniowie siedzieli w Wielkiej Sali odrabiając prace domowe. Męczyłam się nad wypracowaniem do Snapea kiedy Ron głośno kichnął, podskoczyłam ze strachu. Wszyscy zachichotali, a ja położyłam prawą rękę w miejscu serca, które biło naprawdę szybko.

- Zejdę na zawał - szepnęłam i wróciłam do pisania. Fred rzucił Ronowi jakąś karteczkę z wiadomością.

- Pośpiesz się, albo wszystkie dobre sztuki wyparują - wymamrotał cicho. Rudzielec i Potter spojrzeli na bliźniaka. - A ty z kim idziesz? - spytał brata Ron. Fred uśmiechnął się łobuzersko i poruszył śmiesznie brwiami. Położył rękę na moim pergaminie uniemożliwiając mi pisanie. Spojrzałam na niego z miną "O co Ci idioto chodzi?", a on się tylko uśmiechnął.

- Meg może poszłabyś ze mną na bal? - wypuściłam głośno powietrze. Zepchnęłam jego rękę z mojego wypracowanie.

- Nie idę na bal - odparłam. Bliźniaka chyba zatkało. Skończyłam pisać i zwinęłam pergamin. Wstałam i podeszłam do Snapea, który nas pilnował i oddałam swoją pracę.

- Ale - zaczął Fred kiedy przechodziłam obok stołu, żeby zabrać swoją torbę.

- Nie i koniec kropka. - wyszłam z Wielkiej Sali kierując się do łazienki, żeby przemyć twarz. Kiedy już skończyłam do pomieszczenia wpadła wściekła Hermiona.

To kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz