Rozdział dwudziesty trzeci

3.2K 203 5
                                    




Draco's pov

Minął pierwszy miesiąc wakacji. Każdy kolejny dzień był mordęgą. Ojciec został zamknięty w Azkabanie za wybryk w Ministerstwie i teraz cały czas byliśmy pod okiem aurorów. Mimo wszystko matka miała kontakt ze Śmierciożercami i coraz częściej zabierała mnie na zebrania, na których kompletnie nie chciałem być. Czarny Pan przyglądał mi się za każdym razem , a potem mówił na osobności z moją rodzicielką. Nie wiem o czym rozmawiali, ale definitywnie dotyczyło to mnie. Z każdym kolejnym zebraniem kobietę, która mnie wychowywała opuszczało życie. Widziałem to po jej wyglądzie i zachowaniu.

- Dlaczego zabierasz mnie na zebrania? - zapytałem pewnego razu przy śniadaniu. Narcyza Malfoy wyprostowała się natychmiastowo i popatrzyła na mnie pełnym troski spojrzeniem.

- Draco, Czarny Pan chce... Chce, żebyś został Śmierciożercą - sok dyniowy, który przed chwilą wlałem do ust wystrzelił z nich jak z gejzer. - To ma cię przygotować - dodała, a ja zacząłem wycierać swój czarny garnitur.

- Mam być z NIM? - zapytałem nie dowierzając temu, co przed chwilą usłyszałem.

- Tt-tak - kobieta zaczęła się jąkać, co nigdy jej się nie zdarzało.

- A jeśli ja nie chcę być po jego stronie? - spojrzałem na matkę oczekując odpowiedzi.

- Czarnemu Panu się nie odmawia, Draco.

~*~

Stałem na środku sali przed wszystkimi Śmierciożercami i Voldemortem. Jego wężowe oczy przyglądały mi się zawzięcie. Zdawałem sobie sprawę, że przegląda moje całe życie od początku, aż do teraz, że ogląda każdy mój błąd, porażkę, jak i zwycięstwo.

- Znasz ją - Czarny Pan zaczął przechadzać się powolnym krokiem po pomieszczeniu. - Można powiedzieć, że nawet bardzo dobrze - odwrócił się nagle, tak że mogłem spojrzeć mu prosto w oczy. - Przyjaźnicie się - uśmiechnął się. - Nawet nie dałem ci konkretnego polecenia, a i tak wykonałeś już kawał roboty - Sami-Wiecie-Kto ponownie rozpoczął swoją przechadzkę. - Ale twój ojciec... Lucjusz... Wszystko zepsuł. Prawda? - zacząłem przyglądać się swoim butom. - Zresztą to nie pierwszy raz kiedy coś schrzanił. Klątwa Wilkołaka? Mówi Ci to trochę, prawda Draco? - podniosłem wzrok. Voldemort stał tuż przed mną. Przytaknąłem skinieniem głowy. - Przestała Ci ufać - mężczyzna, o ile można go tak nazwać, stanął kilka stóp ode mnie i podniósł różdżkę. Odruchowo zacisnąłem dłoń na swojej, którą trzymałem w kieszeni spodni. Voldemort jednak zapalił tylko ogień w kominku. Rozluźniłem uścisk i zacząłem patrzeć na Czarnego Pana. - Podejdź tu - rozkazał wskazując miejsce obok siebie. Niepewnie ruszyłem do wyznaczonego punktu. - Chciałbyś należeć do nas, prawda Draco? - to co powiedział zabrzmiało raczej jak rozkaz.

- Tak - odparłem z lekką chrypą.

- Oczywiście, że chcesz - uśmiechnął się drwiąco. - Wyciągnij rękę - niechętnie wykonałem jego żądanie. - Mimo twojej klątwy dostaniesz zaszczytu Mrocznego Znaku. - powiedział chłodno i przyłożył swoją różdżkę do mojego lewego przedramienia. Miejsce gdzie spoczęła różdżka zaczęło mnie piec, a po chwili w jego miejscu pojawił się Mroczny Znak.

- Dziękuje, panie - powiedziałem. Matka uprzedziła mnie przed zebraniem, że powinienem wypowiedzieć te słowa.

-Skoro już jesteś jednym z nas czas przydzielić ci jakąś robotę - usiadł wygodnie w fotelu.

~*~

Meghan's pov

Leżałam na łóżku wtulona w mojego mężczyznę, który jeszcze spał. Głowa Freda spoczywała na mojej szyi, a ręce na tali. Nawet gdybym chciała nie mogłam wstać, bo nasze nogi były splecione, a jego ręce i głowa ważyły przynajmniej tonę. Oddech rudzielca uderzał prosto w moją szyję. Nie wiem jak długo tak leżałam, ale obudził mnie ból w karku. Odkąd Voldemort przejął nade mną chwilową władzę w Ministerstwie zdarzało się to regularnie, co kilka dni. Nie chciałam martwić tym Freda, ani reszty. Przecież on wrócił i coś knuje, wszyscy o tym doskonale wiedzą, a moje użalanie się na kark nic tu nie pomoże.

To kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz