Rozdział trzydziesty drugi

2.8K 153 14
                                    


Dni na Grimmauld Place 12 były dość spokojne i niezbyt problematyczne. Dowiedzieliśmy się kto zabrał prawdziwy medalion-horkruks. R.A.B. - Regulus Arkturus Black, brat Syriusza. Wiedzieliśmy również gdzie się znajduje prawdziwy horkruks. Stworek, Zgredek i Mundungus Fletcher odegrali w tym dość dużą rolę.

Każdego dnia na zmianę obserwowaliśmy wejście do Ministerstwa Magii i czarodziei, którzy wchodzili do środka. Naszym celem było dostanie się do Umbridge. Ta Różowa Flądra zabrała Fletcherowi medalion, kiedy próbował go nielegalnie sprzedać.

Nadszedł dzień, w którym mieliśmy wkroczyć do Ministerstwa jako nie my. Wybraliśmy trzy osoby, które najbardziej przypadły nam do gustu i po kolei zgarnialiśmy do pustego... eeee hangaru? Powiedzmy, że był to hangar. Dlaczego trzy? Przecież była nas czwórka. Przez ostatnie dni nie czułam się najlepiej i użycie eliksiru wzmacniającego, który cały czas miałam przy sobie dzięki Dumbledorowi, który podarował mi buteleczkę z nieskończona jego ilością w testamencie, nie było dobrym pomysłem.

- Idziemy - powiedział Harry zaraz po tym jak przemienił się w jakiegoś faceta. Zarzuciłam na siebie pelerynę niewidkę, która dał mi chłopak i ruszyliśmy. - Pamiętajcie, mamy zachowywać się naturalnie - dodał.

Wraz z Hermioną poszłam do damskiej toalety, gdzie znajdowało się jedno z kilku wejść do Ministerstwa. Szybko zbliżał się czas, gdzie miałyśmy wejść do kabiny. Gdy nadeszła nasza kolej Miona otworzyła drzwi, a ja pierwsza weszłam do środka, a zaraz potem do klozetu.

- Weszłaś? - przytaknęłam głową, ale potem zdałam sobie sprawę, że mnie nie widzi i odparłam cichym "tak", po czym czarownica nacisnęła spłuczkę.

Znalazłyśmy się w samym centrum Ministerstwa Magii. Hermiona pewnym krokiem ruszyła do fontanny, która pozwoliłaby nam się znaleźć z chłopcami.

- Widzisz to? - brunetka wpatrywała się w budowlę, na którą ja niezbyt zwracałam uwagę. Spojrzałam na to wszystko. - Tym dla Ministerstwa są mugole - dodała cicho, a za nami wyrośli Harry i Ron.

Po krótkiej chwili zadumy nad formą fontanny cała nasz czwórka ruszyła w stronę wind. Na nieszczęście naszej akcji Rona zatrzymał śmierciożerca, który kazał naprawić mu deszcz w swoim gabinecie, a do Hermiony podeszła Umbridge we własnej osobie.

- To co? Jedziemy na sam dół - zwróciła się do niej, na co dziewczyna niepewnie przytaknęła głową. - Nie wysiadasz, Albercie? - Ropucha zwróciła się do Harry'ego. I teraz nie wiedziałam, co mam robić, zostać z Hermioną czy iść z Potterem?

Harry krótkim ruchem przytrzymał moją nogę w miejscu i ruszył do przodu dając mi znać, że powinnam zostać z Hermioną. Pozostałam więc na miejscu, a winda z wielkim skrzypnięciem ruszyła w dół.

- Mamy do przesłuchania dzisiaj kilka osób, Mafaldo - oznajmiła Umbridge z sztucznym uśmieszkiem sprawiającym pozory miłej osoby. Zapomniałam jak bardzo jej nienawidziłam, wystarczył mi jedynie wyraz jej twarzy by przenieść się na piąty rok i koszmaru jaki stworzyła.

Hermiona była blada jak ściana, więc dyskretnie dotknęłam jej dłoni, tak aby ten okropny babsztyl nie zauważył. Prawdopodobnie się trochę uspokoiła, bo do jej twarzy zaczęły dopływać kolory.

Winda zatrzymała się z tym samym okropnym dźwiękiem, co wcześniej, Umbridge ruszyła do przodu na swych małych pulchnych nóżkach, a my niechętnie powędrowałyśmy za nią. Kobieta wyglądała na bardzo szczęśliwą, co mi się bardzo nie podobało. Zastanawiałam się o jakie przesłuchanie może jej chodzić.

Odpowiedź nadeszła zaraz po zajęciu miejsca przez Umbridge w sali sądowej.

- Mike Alderton! - zawołała radośnie Flądra. Do pomieszczenia wprowadzono mężczyznę, który była bardzo przestraszony, zrobiło mi się go okropnie żal. (Nie mam pojęcia jak nazywał się ten gościu, znam tylko nazwisko, a w książce, na wiki i w ogóle nie ma podanego imienia, więc Mike.) Posadzono go na krześle stojącym na środku sali.

To kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz