Rozdział trzydziesty dziewiąty

3.2K 183 61
                                    




Siedziałam w poczekalni czekając aż Draco Malfoy przyjmie mnie na kolejne badanie. Po badaniach chciałam usłyszeć jedno jedyne zdanie "Wszystko jest w porządku, wszelkie komplikacje zniknęły." Jak na szósty miesiąc mój brzuch był ogromny. Pani Weasley za każdym razem mówiła, że ma nadzieje, że to bliźniaki.

- Meghan - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Dracona. Podniosłam się z krzesła i ruszyłam do jego gabinetu.

- Jak się czujesz? - zapytał i podał mi jakiś eliksir.

- Nie jest źle - skrzywiłam się połykając ohydną gęstą cieczą.

- Połóż się - wskazał na leżankę i zaczął szukać jakiś papierów w biurku. Chwilę potem podszedł do mnie i machnął różdżką. Nade mną pojawiła się srebrna mgiełka. - Fred z tobą nie przyszedł? - zapytał nagle blondyn spisując coś.

- Nie mógł wyjść ze sklepu, dziś jest tylko on i George - westchnęłam.

- Szkoda - mruknął. - Mógłby zobaczyć swojego przyszłego dzieciaka, a raczej dzieciaki - poprawił się.

- Dzieciaki?

- Spójrz - machnął różdżką, a ja zobaczyłam trzy maluchy, trzy bijące serduszka. - Dwóch chłopców i dziewczynka - uśmiechnęłam się.

- Co ojciec chrzestny robi jutro wieczorem? - podniosłam się na łokciach, a na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech.

- Nic interesującego - usiadł na krześle obok leżanki.

- Zapraszamy na kolacje z przyjaciółmi - usiadłam.

- Przyjdę z przyjemnością - zaczął się śmiać.

~*~

Popijając czerwone wino przysłuchiwałam się rozmowie moich przyjaciół, którzy zawzięcie dyskutowali o nowym nakazie, które wydało Ministerstwo. Wszystkich biorących udział w bitwie o Hogwart wzywano na spisanie wszystkiego dokładnie by opisać wszystko na nowych kartach historii.

- Mamy opowiedzieć jak przebiegało wszystko z naszej perspektywy - tłumaczył Ron.

- Jakoś nie mam ochoty opowiadać całemu światu, że byłam horkruksem Voldemorta, że mnie porwał, torturował, a przede wszystkim zabił całą moją rodzinę, no prawie - spojrzałam na Roberta.

- To nie ma znaczenia, musisz im opowiedzieć jak to wszystko wyglądało z twojego punktu widzenia - powiedziała Hermiona.

- Kto przesłuchuje? - zapytał Draco.

- Jakaś kobieta z wydziału edukacji - powiedziała Julia.

- Czyli? - zaczął dopytywać George.

- Nie wiem, nie znam jeszcze wszystkich - burknęła.

W towarzystwie tych wszystkich ludzi czułam się swobodnie i dobrze. Rozmawialiśmy o poważnych i kompletnie nie trzymających się kupy sprawach. Kiedy kolacja dobiegła końca i wszyscy wrócili już do swoich domów zaczęłam znosić brudne naczynia do kuchni, żeby ja potem pozmywać.

- Po co się tak przemęczasz? - naczynia poderwały się do góry i chwilę potem same zaczęły się myć, wycierać i układać w szafkach.

- To nie był jakiś wielki wysiłek - żachnęłam się. Rudzielec oparł swoją głowę na moim ramieniu i położył swoje wielkie dłonie na moim ogromnym brzuchu. - Kopnięcie - powiedziałam czując kopanie.

- Witają się z tatą - powiedział Fred i kucnął przed moim brzuchem. - Jak się dzisiaj mają moje skarby? No jak? Moje trzy małe misie - zaczął mówić do brzucha, a potem gładzić moje ogromne brzuszysko. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Położyłam dłoń na rudej czuprynie chłopaka. Spojrzał na mnie, a potem znowu na wielkie bęben. - Tatuś bardzo was kocha, jutro znów porozmawiamy - podniósł się i pocałował mnie namiętnie. - A ciebie kocham jeszcze bardziej - uśmiechnął się prosto w moje usta.

To kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz