Formularz pojawił się w naszym domu w grubej, eleganckiej kopercie. Cały czas miałam wrażenie, że ona i czerwona pieczęć z herbem Chciago, chronią świat przed jej zawartością.
Ciekawość jednak nie pozwoliła mi na zostawienie koperty na kuchennym stole, tam, gdzie położyła ją mama. Właśnie dlatego, przez ciekawość, nie przemożną chęć wzięcia udziału w Eliminacjach, siedziałam teraz na łóżku w swoim pokoju i wpatrywałam się w formularz zgłoszeniowy.
Jeśli go wypełnię i zaniosę do urzędu nic się nie zmieni. Będę po prostu jedną z kilku setek dziewczyn w wieku między szesnastym a dwudziestym rokiem życia, które chcą wziąźć udział w Eliminacjach.
Ale jeśli moje zgłoszenie zostanie wylosowane, co oczywiście bardzo mało prawdopodobne, zmieni się wszystko. Wyjadę z domu, kto wie na jak długo i wezmę udział w konkursie, którego nagrodą jest ślub z księciem.
Sam pomysł wydaje mi się chory, przerażający i dziwnie kuszący.
Słyszę pukanie do drzwi. Podnoszę wzrok, a moje oczy spotykają się ze wzrokiem Caleba, mojego starszego brata.
- Beatrice? - odzywa się. - Mogę wejść?
Coś w jego minie sprawia, że się uśmiecham. Patrzy na mnie, jakbym zamiast zębów miała kły, a moim największym, a zarazem kiepsko skrywanym marzeniem, było rozerwanie mu gardła.
- Już to zrobiłeś - zauważam, po czym kiwam głową. Caleb zamyka drzwi i siada obok mnie na łóżku.
- Siedzisz tu od godziny - mówi. - Wszystko okay?
- Jasne - odpowiadam. Za szybko. Caleb marszczy brwi. - No dobra. Nie wiem, co robić.
Decyzja odnośnie Eliminacji jest czymś, czym nie muszę się martwić. Mogę zignorować ten cały konkurs, zaszyć się w swoim nudnym, monotonnym życiu w Altruizmie i udawać, że nikt nigdy nie dał mi takiego wyboru.
Wiem jednak, że taki sposób myślenia nie sprawi, że Eliminacje znikną, a zmarnowanie szansy będzie czymś, co nie da mi spokoju do końca życia.
Mimo wszystko wciąż mam wątpliwości.
Mój brat wyciąga rękę, więc podaje mu formularz. Po chwili odzywa się stanowczym głosem.
- Myślę, że powinnaś go wysłać.
- Dlaczego? - pytam spokojnie. Wszystko sprowadza się do dwóch pytań. Dlaczego? oraz Dlaczego nie? - To głupie - dodaję po chwili.
W odpowiedzi Caleb robi taką samą minę jak zawsze, kiedy mi nie wierzy.
- Egoistyczne - dodaję.
Nasze społeczeństwo jest podzielone na pięć frakcji, z których każda kieruje się inną wartością. Dla mojej frakcji, Altruizmu, najważniejsza jest bezinteresowność. Wszyscy ubierają się na szaro, każda kobieta ma identyczną fryzurę, dla mężczyzn dozwolona jest tylko jedna długość włosów.
- Beatrice - Caleb kręci głową. - To twoja jedyna szansa.
- Na co?
- Na cokolwiek.
Wzdycham, ale w głębi duszy wiem, że ma rację. Urodziłam się w Altruizmie, żyje w Altruizmie i umrę w Altruizmie. Nie opuszczę swojej frakcji jak każdy członek społeczeństwa. To po prostu niewykonalne.
Chyba że wyślę zgłoszenie i mnie wylosują. Wtedy, choć na chwilę, coś się zmieni.
Przygryzam wargę i niemal natychmiast zadaję kolejne pytanie. Jakąś część mnie chce jak najszybciej wypełnić formularz i pobiec z nim do Bazy, ale najpierw chcę mieć pewność, że nie będę tego żałować i zrobię to przy aprobacie całej rodziny.
CZYTASZ
Queen ✔
FanficTrzecie miejsce w konkursie Seventeeners2018 w kategorii "Nasi Idole Też Są Ludźmi", czyli ff. Rozdziały 1 - 50 zostały poprawione. * * * Beatrice żyje w społeczeństwie podzielonym na pięć frakcji. Nie pasuje do własnej, ale nie może nic na to pora...