Rozdział 47

2.6K 137 48
                                    

Rano budzą mnie krzątające się po pokoju pokojówki. Nie wiem, co robią, bo wciąż uparcie nie otwieram oczu. Według mnie poranek przyszedł zdecydowanie zbyt szybko. 

Wczoraj zasnęłam, kiedy tylko moja głowa zetknęła się z poduszką, nie przejmując się nawet zdejmowaniem sukni lub spinaniem włosów. Teraz czuję ból w miejscu, gdzie suwak wbijał mi się w plecy i od razu żałuję swojej decyzji.

Kiedy hałas w pokoju nie ustaje przez dłuższą chwilę, daję za wygraną i otwieram oczy. Najwyraźniej nie będzie mi dane się wyspać.

Podnoszę się na łokciu i już mam zapytać Hany, która godzina, kiedy orientuję się, że w pokoju nikogo nie ma. Marszczę brwi i zastanawiam się, co mnie w takim razie obudziło. Nagle znowu rozlega się ten sam dźwięk. Rozglądam się w poszukiwaniu źródła jego i zauważam, że za oknami jest jeszcze niemal całkowicie ciemno.

Znów odwracam się w stronę pokoju, a mój wzrok pada na drzwi balkonowe. Wytrzeszczam oczy i momentalnie zrywam się z łóżka.

Zatrzymuję się przed szklanymi drzwiami i zaczynam się mocować z klamką. Wciąż jestem zaspana, a widok Tobiasa Eatona stojącego na moim balkonie o świcie wcale nie jest czymś, co pozwala mi się skupić. 

W końcu drzwi ustępują i mogę wyjść na zewnątrz. Powietrze jest zimne, co odrobinę mnie rozbudza, ale jest też bardzo nieprzyjemne.

- Cześć - chłopak się uśmiecha. - Jak się spało?

- Całkiem nieźle dopóki mnie nie obudziłeś - przyznaję, pocierając zaspane oczy. Chłód kłuje mnie w gołe nogi i ramiona. - Co ty tu robisz?

- Chciałem pogadać - odpowiada Tobias. - Między innymi o wczoraj, może trochę o tym, co będzie dzisiaj. A nie jestem pewien, czy w normalnych godzinach znajdę na to czas. Szczerze mówiąc wątpię.

- Mógłbyś zaprosić mnie na randkę, na to raczej masz czas - unoszę brwi i uśmiecham się lekko.

- Nie dzisiaj - chłopak kręci głową. -  Dzisiaj wszyscy będą mieć sporo roboty. No, wszyscy oprócz was. Wpuścisz mnie do środka, czy będziemy marznąć na balkonie?

- A, jasne - cofam się do pokoju i przepuszczam Tobiasa, żeby też mógł wejść. - Przepraszam, trochę nie kontaktuję. Właściwie to jak się tu dostałeś?

Książę uśmiecha się lekko, po czym siada na krześle i spogląda na moją twarz. 

- Wyszedłem przez okno ze swojego pokoju, przeszedłem po gzymsie do drabiny prowadzącej na dach i zszedłem po niej na drugie piętro, gdzie przeszedłem po balkonach innych kandydatek aż do twojego - odpowiada gładko.

Przystaję, z jedną ręką na oparciu drugiego krzesła.

- Żartujesz - stwierdzam.

- A wyglądam, jakbym żartował? - unosi brwi. - Byłbym wdzięczny, jeśli zachowasz tą wiedzę dla siebie.

- Mogłeś po prostu wejść drzwiami - zauważam, ale teraz trudno mi powstrzymać uśmiech, kiedy wyobrażam sobie Tobiasa, wspinającego się po ścianach pałacu w swoim nienagannym, wykrochmalonym ubraniu.

- Mogłem, ale wtedy nie zrobiłbym na tobie żadnego wrażenia - odpowiada, wzruszając ramionami, a ja rumienię się lekko. - Co do wczoraj... Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego ty i Caleb biegaliście po pałacu na bosaka?

Zanim odpowiem zerkam na zegar - jest dopiero kilka minut po siódmej, co oznacza, że Tobias ukradł mi jakąś godzinę snu. O ósmej przyjdą pokojówki.

- Zeke obiecał mi, że wyniesie z Piwnicy cały alkohol - dodaje.

- Nie byłam pijana! - oburzam się, znów na niego spoglądając.

Queen ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz