Wykładam na stół kolejne karty, równocześnie przyglądając się pozostałym. Najchętniej opuściłabym obiad, żeby móc grać dalej, ale Hana, Allie i Jo na pewno będą gotowe zawlec mnie na dół siłą, jeśli to będzie konieczne.
- Weźmy na przykład taką Molly albo tę dwie z Serdeczności... - Christina przez chwilę usiłuje przypomnieć sobie ich imiona - Lisę i Tinę. Nie chcę nikogo oceniać, ale jakie mają szanse?
Kręce głową, nie mając zamiaru uczestniczyć w tego typu rozmowie, ponieważ w dalszym ciągu uważam, że to nie moja sprawa oraz że nueSpoglądam ponad ramieniem Christiny i serce mi staje.
Wygląda dokładnie tak samo, jak wtedy w jadalni. Oparty o framuge, z wyrazem rozbawienia na twarzy. Tobias.
- Beatrice, Beatrice - Christina macha mi rękę przed twarzą, ale ja wciąż wpatruję się w księcia, aż w końcu wszystcy zauważają jego obecność.
- Wasza Wysokość - Hana wstaje błyskawicznie z krzesła, aż mebel uderza o podłogę.
Ja też wstaję i dygam, ale tylko dlatego, że taki jest obowiązek każdego obywatela Chicago - okazywanie szacunku rodzinie królewskiej.
- Dzień dobry - Tobias patrzy po koleji na każdą z nas. - Jeśli pozwolicie chciałbym porozmawiać z lady Beatrice.
Moje pokojówki jeszcze raz dygają i niemal wybiegają z pokoju. Chritina mija księcia, zatrzymuje się jeszcze przy drzwiach i rzuca mi zaniepokojone spojrzenie. Kieam głową, a ona wychodzi, zostaję sama z Tobiasem.
- Miałem nadzieję, że zgodziłabyś się towarzyszyć mi dzisiaj podczas polowania.
Las. Nigdy nie byłam w lesie, bo jedyny w Chicago rośnie miedzy Serdecznością a pałacem, podzielony w połowie murem.
Nie jestem pewna, jak się zachować. Tobias ignorował mnie cały czas, a teraz przychodzi i tak po prostu zaprasza mnie a randkę. Może jeśli odmówię odeśle mnie do domu. Może zaprasza mnie, żeby znaleźć dobry powód.
- Bardzo chętnie - odpowiadam i znowu dygam.
Książę zostawia mnie, żebym mogła przebrać się w stój do jazdy konnej, co zajmuje mi kilka minut.
Kiedy wychodzę na korytarz Tobias wyciąga w moją stronę ramię, które przyjmuję.
Idziemy niemal pustymi korytarzami, co jakiś czas mijają nas gwardziści. W ciągu tych dwóch tygodni udało mi się przyzwyczaić do ich obecności, nie panikuję na widok kamer.
Co do towarzystwa trzydziestu czterech prawie nieznanych dziewczyn nie jestem pewna. Zdecydowanie wolę siedzieć w pokoju z moimi pokojówkami albo z Susan i Christiną.
W bardzo krótkim czasie przywiązałam się do Prawej, a to źle. Kiedy skończą się Eliminacje stracimy kontakt. Staram się o tym nie myśleć.
Książę prowadzi mnie do stajni, nie odzywając się ani razu. Dopiero w środku zadaje mi pytanie, o którym powinnam była pomyśleć wcześniej.
- Potrafisz jeździć konno?
- Em... Nigdy nie próbowałam.
Nie mówię mu, że nigdy nawet nie widziałam konia, nie licząc tych na zdjęciach.
- No tak, jesteś z Altruizmu - w jego głosie pobrzmiewa nuta, której nie potrafię rozpoznać. - Ale to dość łatwę. Nauczę cię.
Stajenny stawia obok ciemnobrązowego konia schodki, co wydaje mi się być absurdalne, stwierdzam jednak, że lepiej nie spść z konia, zanim się na niego wsiądzie.

CZYTASZ
Queen ✔
FanficTrzecie miejsce w konkursie Seventeeners2018 w kategorii "Nasi Idole Też Są Ludźmi", czyli ff. Rozdziały 1 - 50 zostały poprawione. * * * Beatrice żyje w społeczeństwie podzielonym na pięć frakcji. Nie pasuje do własnej, ale nie może nic na to pora...