Rozdział 7. Wszystko dobrze?

1.1K 82 5
                                    

Obudziłam się przez hałasy na korytarzu. Spojrzałam na zegarek. 7:23. Nie mogą dać człowiekowi pospać!? Przeciągnęłam się leniwie i usiadłam po turecku na kanapie. Dopiero teraz się zorientowałam, że nie ma ze mną Bucky'ego. Pewnie poszedł do łazienki. Hałasy na klatce schodowej się nasilały. Słyszałam kroki kilku osób.

- To na pewno tu?- usłyszałam cichy głos, który zapewne należał do mężczyzny. Był jakiś znajomy, ale przez moje niewyspanie nie mogę sobie zbytnio przypomnieć. Przetarłam oczy rękami.

- Tak, jestem pewien na sto procent.

Kilka sekund później drzwi wejściowe wylądowały na ścianie naprzeciwko, robiąc ogromny hałas. Wystraszona podskoczyłam na kanapie, o mało z niej nie spadając. Spojrzałam na wejście. Do mieszkania weszli Avengersi. Wszyscy mieli pozycje bojowe, zapewne szukając niebezpieczeństwa. Rozglądali się naokoło, a gdy nie zauważyli nic, co mogło by im zagrozić, podeszli do mnie. Pierwsza znalazła się przy mnie Natasha. Zaczęła mnie oglądać. Przyglądałam jej się w ciszy, spoglądając co jakiś czas na resztę drużyny. Steve na chwilę wyszedł.

- Tak się cieszę, że nic ci nie jest. Martwiłam się o ciebie- przytuliła mnie lekko, jakbym była zrobiona z porcelany.

Pierwszy raz ktoś się o mnie martwi. To takie fajne uczucie.

- Nic mi nie jest- odpowiedziałam, uśmiechając się lekko w jej stronę, aby ją przekonać. Chyba podziałało, bo się po chwili ode mnie odsunęła.

- Wiesz, kto cię porwał? Na kamerach nic nie widać, a my niezbyt to pamiętamy- Tony usiadł po mojej prawej stronie, przeglądając coś na jakimś małym, prostokątnym urządzeniu. Nie wiem czemu, ale czułam, że nie powinnam im tego zdradzać. Nawet jeśli mnie porwał.

- Nie pamiętam, nie było go tu ani razu- odpowiedziałam, spuszczając lekko głowę. Nie lubię kłamać, ale to wyjątkowy przypadek. Nie mogłabym mu tego zrobić.

- Nikogo nie ma w mieszkaniu- Steve wszedł do pomieszczenia, zakładając swoją tarczę na plecach. Spięłam się lekko na te słowa. Jak to nikogo nie ma? To gdzie jest Bucky!?

- Wszystko dobrze?- zapytała Natasha, zapewne zauważając moje lekkie zdenerwowanie. Podniosłam na nią swój wzrok. Pokiwałam lekko głową.

- Dobra, to nic tu po nas. Wracamy!- krzyknął Stark, podnosząc się z kanapy i idąc do wyjścia. Bucky, gdzie ty jesteś? A co jeśli złapała go Hydra? I teraz go torturują za niewykonanie misji?

- Naomi, idziesz?- usłyszałam zmartwiony głos Clinta. Rozejrzałam się naokoło. W mieszkaniu zostałam tylko ja, reszta już wyszła.

- Tak, już idę.

- Wszystko ok?

- Ta, tylko troszkę się zamyśliłam, nic więcej- po jego minie widziałam, że niezbyt mi uwierzył, ale tego nie skomentował. Ruszył przed siebie, a ja za nim. Wyszliśmy z budynku. Przy drodze stały dwa czarne samochody z przyciemnianymi szybami. Wszyscy już siedzieli na miejscach. Już miałam wchodzić, gdy coś powiedziało mi, abym obróciła się w stronę uliczki pomiędzy budynkami.

Stał tam. Na szczęście, nic mu nie jest. W ręce miał siatkę z zakupami. Uśmiechnęłam się lekko do niego, na co on odpowiedział tym samym. Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy do wieży.

***

Zostań ze mną I AvengersWhere stories live. Discover now