Rozdział 10. Muszę już wracać

1K 66 4
                                    

Obudziłam się rano w naprawdę dobrym humorze. Z uśmiechem na ustach poszłam do jadalni, gdzie wszyscy już jedli śniadanie. Przysiadłam się do nich. Oczywiście nie obeszło się bez komentarzy na temat, jak słodko wyglądam w tej piżamie. Ech, chyba się będę musiała do tego przyzwyczaić.
Gdy już skończyłam jeść udałam się do swojego pokoju i ubrałam się w pierwsze lepsze ubrania. Nie chciało mi się jakoś specjalnie myśleć nad ubiorem.
Usiadłam na łóżku, nie mając nic do roboty. A może by tak odwiedzić Bucky'ego? W sumie to nie taki zły pomysł.
Ubrałam na siebie grubą, granatową kurtkę i ciepłe buty. Tak uszykowana weszłam do windy.
Po chwili znajdowałam się już na parterze.
- Gdzie idziesz?- usłyszałam głos Tony'ego. Momentalnie obróciłam się do niego. Stał kilka metrów ode mnie z jakimiś papierami w ręce. Lustrował mnie dokładnie wzrokiem z podniesioną brwią.
- No ja..ten...idę się przejść - odpowiedziałam po chwili ciszy, uśmiechając się delikatnie. Musiałam go okłamać. Przecież nie mogłam powiedzieć " Idę odwiedzić tego gościa co mnie ostatnio porwał, bo jest moim bratem. Przy okazji, zmieniała fryzurę?" Jestem pewna, że nie pozwoliłby mi wyjść za nic w świecie.
- Dobra - odpowiedział w końcu- tylko wróć niedługo.
Łatwo poszło. Zadowolona weszłam na pokryty śniegiem chodnik. Mam nadzieję, że zapamiętałam drogę do tego mieszkania.
Po około godzinie pałętania się po ulicach znalazłam odpowiedni budynek. Z westchnieniem ulgi weszłam na klatkę schodową. Po chwili zapukałam w odpowiednie drzwi. Usłyszałam jakiś hałas po drugiej stronie a potem wolne kroki do drzwi. Po kilku sekundach usłyszałam szczęk zamka, a drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnieciem. W drzwiach stanął brunet, który gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się serdecznie. Wpuścił mnie do środka, a ja usiadłam na kanapie. Po chwili Bucky dosiadł się do mnie z lekkim uśmiechem. Włosy miał związane w kucyk, co naprawdę dodawalo mu uroku.
- Opowiedz mi, jak to kiedyś wyglądało, podczas drugiej wojny światowej- poprosiłam na wstępie, spoglądając brunetowi w oczy. Kopnął lekko głową, po czym zaczął swoją historię. Słuchałam go cały czas uważnie, nie wtrącając się ani razu.
- Czyli, ty i Steve byliście najlepszymi przyjaciółmi? - zapytałam, gdy już skończył swój monolog.
- Tak, często ratowałem go z tarapatów.- zaśmiał się na samo wspomnienie o tym.- Lubił się postawiać silniejszym, co często nie kończyło się dla niego dobrze.
Spojrzałam na zegarek, smutniejąc trochę.
- Muszę już wracać, będą się martwić o mnie- odpowiedziałam ze smutkiem, wtulając się w bruneta. Objął mnie zdrową ręką.
- Mam nadzieję, że mnie jeszcze kiedyś odwiedzisz.- powiedział z ciepłym uśmiechem.
- No oczywiście!
Pożegnaliśmy się jeszcze, po czym ruszyłam w drogę do wieży. Chciałabym z nim jeszcze zostać, ale wiem, że nie mogę. Avengersi mogliby się zacząć martwić.
Zdjęła z siebie kurtkę i rzuciłam się na łóżko, oddychając głeboko.
- Jarvis, mógłbyś powiedzieć Steve'owi, aby do mnie przyszedł?
- Oczywiście, Naomi.
Po kilku minutach usłyszałam donośne pukanie do drzwi.
- Prosze- powiedziałam natychmiast i podniosła się do pozycji siedzącej. Drzwi uchyliły się a w nich stanął blondyn, spoglądając na mnie.
- Muszę o czymś z Tobą porozmawiać - zaczęłam, wskazując mu miejsce obok siebie.
***

Zostań ze mną I AvengersWhere stories live. Discover now