Rozdział 14

8.1K 851 466
                                    

Harry

- Harry! - zawołała dziewczyna. - Jakie on ma piękne niebieskie oczka!

Zaczęła podchodzić do Louisa, lecz ten zaczął się cofać. Widziałem przerażenie w jego oczach. Ta cała sytuacja była dla niego nowa. Złapałem dziewczynę za ramię i zatrzymałem w miejscu.

- To zły pomysł, Gem. - przyznałem. - On się boi, lepiej nie podchodź.

- Przecież nie zrobię mu krzywdy. Jestem Omegą! - zawołała.

Spojrzałem na niebieskookiego. Rozglądał się dookoła. Zaciekawieni ludzie zaczęli podchodzić i zrobili wokół nas okrąg. Jego łapy drżały i wiedziałem, że jeszcze chwila a ucieknie. Nawet jeśli miałby rzucić się na gapiów to i tak znajdzie wyjście.

- Już w porządku Louis. - powiedziałem i przysiadłem na piętach. - Podejdź do mnie.

- Może i  mój brat wygląda jak żaba, ale nie skrzywdziłby muchy. - dodała Gemma. - Jestem jego siostrą, nie masz się czego bać.

Wilkołak spuścił swój wzrok i wystawił pazury. Nie jest dobrze. - pomyślałem. Na pewno spróbuje ucieczki. Znów nerwowo rozejrzał się po wszystkich ludziach. To normalne, że chcieli go zobaczyć. Wiedzieli o Omedze, który wcześniej był członkiem watahy Aarona. Jeszcze go nie widzieli i zapewne chcieli poznać.

- Louis...

Niebieskie tęczówki w końcu popatrzyły na mnie. Posłałem mu delikatny uśmiech. Wilkołak zbliżył się do nas dwa kroki. Po chwili przybiegł do mnie i zaczął ocierać pyskiem o nogawkę moich spodni. Zaśmiałem się cicho i przeczesałem dłońmi jego karmelową sierść. Wilk przylgnął do mnie, cały czas ocierając o moje ciało.

- Swędzi cie skóra, czy co? - zapytałem zdezorientowany.

Już wcześniej tak robił, ale myślałem, że to rodzaj zabawy. Teraz stał się bardzo zawzięty w tym co robił. Popatrzyłem na Gem, lecz ta wywróciła oczami.

- Jesteś  głupi, Hazz. - westchnęła. - W ogóle się nie znasz. On to robi po to, aby zyskać twój zapach. Żaden Alfa nie odważy się zrobić mu krzywdy, kiedy będzie pachniał tobą. Jesteś przywódcą Harry. Nikt nie odważy się nawet do niego podejść. - wytłumaczyła.

Zmarszczyłem brwi i dopiero po chwili zacząłem przyswajać informację jaką mi dostarczyła. To prawda, nigdy bym o tym nie pomyślał. Chyba wciąż za mało wiedziałem o Omegach. W końcu żadnej nie miałem, to skąd miałbym wiedzieć o takich rzeczach?

- Daj to. - odezwała się.

Już chciałem zapytać o co jej chodzi, kiedy zerwała mi z głowy moją bandanę. Nieco oburzyłem się na to. Przysiadła na piętach tak samo jak ja. Wyciągnęła rękę i gdy upewniła się, że Lou się nie odsunie, pogłaskała go po głowie między uszami. Zawiązała materiał na szyi wilka. Niebieskooki schylił głowę obserwując niebieską bandanę.

- Teraz będzie jeszcze mocniej śmierdział tobą. - podsumowała Gem.

- Sugerujesz, że brzydko pachnę? - oburzyłem się. - Louis uwielbia ten zapach, prawda?

Podrapałem wilka za uszkiem na co mruknął i przekrzywił głowę.  Jeszcze przez chwilę nie ruszałem się z miejsca i skupiłem swoją uwagę na Lou. Tłum zaciekawionych członków stada zaczął się rozchodzić.

- Cieszę się, że tu jesteś, Loueh. - szepnąłem mu na ucho, za co zostałem polizany po nosie.

- Widzę postępy. - usłyszałem znajomy głos mulata.

Spojrzałem na niego i posłałem delikatny uśmiech. Louis jednak nie był zadowolony z jego obecności. Przednimi łapami wskoczył na moje kolana, próbując wtulić się jeszcze bardziej i schować przed Alfą.

- Lou, zrobisz coś dla mnie? - spytałem, a gdy wilk na mnie spojrzał, kontynuowałem. - Trzeba oczyścić twoje rany. Dostało się tam trochę ziemi, a to przeszkadza w szybkim gojeniu się. Obiecuję, że wszystko będzie dobrze. Zayn zajmie się ranami, będę tam cały czas z tobą.

Podniosłem się i spojrzałem wyczekująco na wilka. Chwilę stał i obserwował mulata. W końcu skinął głową. Gem powiedziała, że wpadnie do mnie później i idzie przywitać się z rodzicami. Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy w swoje strony. Malik wszedł do budynku pierwszy, jednakże Lou nie miał takiego zamiaru. Podszedł do drzwi, lecz się cofnął. Usiadł przed wejściem.

- Nie wejdziesz tam, prawda? - westchnąłem. - Zaczekaj chwilę.

Wszedłem do środka i powiedziałam Zee, aby przyniósł odpowiednie przedmioty przed budynek. Zgodził się i po chwili do nas dołączył. Gdy zbliżył się do wilka bliżej, ten poruszył się niespokojnie jakby chciał uciec. W końcu się opanował. Zdjąłem  bandanę z jego szyi. Zayn przemył mu rany i nawet sprawdził tylną nogę.

- Jeszcze muszę dać mu zastrzyk. - spojrzał na niebieskookiego. - Tylko jeden, w porządku?

Wilkołak pokręcił głową i zerwał się na nogi. Wcześniej spokojnie leżał sobie na trawie. Pogłaskałem go po głowie między uszami jak to robiła Gem. I to faktycznie pomogło. Lou trochę się rozluźnił. Zawiązałem mu niebieską bandanę z powrotem na szyi.

- Jesteś bardzo dzielnym wilkiem. - zacząłem mówić jak do dziecka. - To tylko jedno ukłucie. Potem będziemy mogli wrócić do lasu jeśli będziesz chciał. Dostaniesz w nagrodę dwa steki.

Nawet to nie przekonywało wilkołaka. Zayn jednak nie czekał na jego decyzję. Gdy mówiłem pokrzepiające słowa Omedze, ten wyciągnął igłę i wymienił ze mną porozumiewawcze spojrzenie. Zrobił zastrzyk, lecz nie udało mu się cofnąć dość szybko ręki. Louis złapał ją zębami i zaczął warczeć. Po chwili jednak ją puścił.

Zayn spojrzał na swoją rękę w niedowierzaniu. Nie miała ani jednej rany od wilczych  zębów. Jedynie ledwo widoczny odcisk po kłach. Louis go nie ugryzł, co było miłą odmianą.

- Przepraszam. - odezwał się mulat. - Ale robimy to dla twojego dobra.

- Nie było tak źle, prawda? - spytałem i zacząłem masować miejsce na jego karku, gdzie Zayn wbił igłę.

Wilk zmrużył oczy i zaczął cicho mruczeć. Bardzo mu się podobało. Po chwili nawet sam nadstawił swoją głowę, aby i tam go podrapać. Uśmiechnąłem się szeroko. Zayn pożegnał się z nami i zaniósł przedmioty, które potrzebne były przy przeczyszczaniu rany. Każdy z watahy zajmował się swoimi sprawami i nawet już nie zwracali uwagi na nowego wilkołaka.

- Więc możemy wracać do lasu, skoro nie chcesz zostać tutaj. - powiedziałem i zacząłem kierować się w tamtą stronę.

Jednak Louis złapał mnie za nogawkę i zaczął warczeć. Spojrzałem na niego pytająco.Dopiero gdy zaczął się oblizywać, przypomniałem sobie o danej mu obietnicy. Chodziło o steki. Zaśmiałem się szczerze i pogłaskałem między uszami. Chyba to stanie się moim nawykiem.

- W porządku, ale chodź ze mną. - odparłem.

Zacząłem zmierzać w kierunku swojego domu. Gdy szedłem za wolno, Louis trącał i popychał mnie nosem, abym się nie ociągał. Bardzo polubiłem tego wilka o karmelowej sierści. Żałowałem, że za pierwszym razem pozwoliłem mu odejść. Gdybym coś zrobił, cokolwiek, Louis już dawno byłby moją Omegą. Nawet jeśli miałbym go wtedy na siłę uczynić członkiem swojego stada. Żałowałem tych lat, które zmarnowałem nie robiąc nic i przez które Louis tak cierpiał.


🐾🐾🐾🐾🐾

Witam ponownie!

To już trzeci rozdział na dziś. ^.^ Chyba wam za dobrze...

Niestety nie mam więcej ich napisanych, więc musicie trochę poczekać na następną część.

Niedługo będziecie mogli nieco  poznać swojego porucznika dzięki nominacjom :D

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Dobranoc!

Sweet Creature ~Larry A/B/O ❌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz