Rozdział 5

8K 795 751
                                    


Obudziłem się w środku nocy. Czułem silny zapach Alfy. Ktoś obejmował mnie w tali i przyciągnął do siebie. Niepewnie odwróciłem się w tamtą stronę. Był to Aaron. Wpatrywał się we mnie uważnie. Nie spał.

-Jesteś strasznie nieposłuszną Omegą, wiesz? - zaczął, błądząc dłońmi po moim brzuchu. - Zasłużyłeś na tę karę, zgadzasz się? - zapytał.

Nic nie powiedziałem. Próbowałem się odsunąć, ale bezskutecznie. Wciąż trzymał mnie w żelaznym uścisku. Nie podobało mi się to. Chwyciłem jego dłonie, chcąc odepchnąć je jak najdalej.

- Odpowiedz! - warknął używając głosu Alfy.

Skuliłem się w sobie i cicho załkałem. Bałem się go. Przerażał mnie. Był przywódcą, a ja nic nieznaczącą Omegą.

- T-tak. - wychlipałem, czując na policzkach pierwsze łzy.

- Grzeczny wilczek. - powiedział i pogłaskał mnie po głowie, zanurzając palce w moich włosach.

Trącił nosem moją szyję. Na niej znajdował się opatrunek. Nie było to jedyne miejsce na moim ciele. Gdy wróciłem do watahy, spotkałem Aaron'a. Pogryzł mnie chcąc dać nauczkę. Ugryzienia Alfy nie goją się tak szybko, nawet jeśli jesteś wilkołakiem i się regenerujesz.

Świat był niesprawiedliwy. Dlaczego musiałem urodzić się małą, słabą Omegą? Nie mówię, że chciałbym być Alfą, ale bycie Betą w zupełności by mi wystarczyło. Nie musiałbym obawiać się innych wilków. Nie byłbym dla nich łatwą ofiarą. Oraz nie musiałbym przechodzić gorączki. Jest straszna. Przynajmniej tak słyszałem od dorosłych Omeg. Jeszcze jej nie doświadczyłem, ale byłem pewien, że niedługo się to zmieni. Każdy traktował mnie jak dzieciaka. Miałem ledwie piętnaście lat.

- Co robiłeś na terenie Styles'a? - zapytał, gładząc mnie teraz po policzku i ścierając łzy.

- Nic... - odparłem, bojąc spojrzeć mu się w oczy.

- Louis! - zawołał lodowatym tonem głosu. - Jeszcze raz powtórzę, co robiłeś u Styles'a?!

- Obserwowałem ich. Tylko się przyglądałem. - powiedziałem całą prawdę.

Bałem się jak zareaguje. Nagle w pomieszczeniu słychać było głośny śmiech. Zerknąłem nieśmiało w stronę Aaron'a. Był bardzo rozbawiony. Dlaczego się śmiał? Zrobiłem lub powiedziałem coś nie tak?

- Lou... Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać. - westchnął i wrócił do bawienia się moimi włosami.

- Mogę wstać? - zapytałem.

- Zemdlałeś podczas wymierzania swojej słusznej kary. Leż i nie wstawaj. - wyjaśnił. - Chyba nigdzie ci się nie spieszy, nie?

- Alfo, ja... - zacząłem.

- Jak dostaniesz swojej pierwszej gorączki, staniesz się mój, wiesz? - powiedział wpatrując się mi intensywnie w oczy. - Będziesz tylko mój, wilczku.

Patrzyłem się na niego wystraszony. Ja nie chciałem należeć do niego. Nie jestem rzeczą, którą można sobie tak po prostu wziąć. Bałem się zbliżającej gorączki. Już dawno o niej myślałem. Po jego słowach zacząłem bać się jeszcze bardziej.

- Dasz mi piękne dzieci, Lou. - kontynuował. - Bo każda Alfa musi mieć potomka, zgodzisz się ze mną, prawda?

- A-ale j-ja mam piętnaście lat, j-ja nie chcę... - łzy ponownie zaczęły wydobywać się z moich oczu, mocząc mi policzki.

- Spokojnie, Louis. U nas to normalne. Skoro dostaniesz gorączki to znaczy, że jesteś już gotowy na wydanie potomstwa. Wszystko będzie dobrze. Zajmę się tobą odpowiednio. - mówił niemal szeptem.

Sweet Creature ~Larry A/B/O ❌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz