⁂⁂⁂Drugi rozdział na dziś! ⁂⁂⁂
Harry
Nagle drzwi do gabinetu się otworzyły. Malik urwał rozmowę i wszyscy spojrzeliśmy w jedną stronę. Akurat tej osoby nikt się nie spodziewał. Przecież miał wrócić dopiero wieczorem, a nie przed południem. Oczywiście nikt nie narzekał. Niall był Luną stada i znał się lepiej na Omegach. Cieszył mnie jego powrót.
- Wróciliśmy! - usłyszeliśmy znajomy głos.
Spojrzeliśmy na blondyna z małą dziewczynką na rękach, którzy pojawili się w drzwiach. Na twarzy gościł mu szeroki uśmiech. Musiał wcześniej wrócić od rodziny. Nikt się tego nie spodziewał. Zayn jako pierwszy przywitał się z Niallem i Liv. Wziął dziecko na ręce i zaczął kołysać ją w swoich ramionach. Dziewczynka wydawała się być zadowolona, bo zaczęła śmiać się i piszczeć z radości. Chyba stęskniła się za swoim tatusiem. I nie tylko ona.
- Ale się za wami stęskniłem. - westchnął Irlandczyk. - Coś się stało? - dopiero teraz zauważył Louisa siedzącego na kozetce.
- Nam też ciebie brakowało. - odpowiedziałem. - Louis chyba ma a...
- Anemię. - dokończył za mnie czarnowłosy i przeniósł spojrzenie na szatyna.
Blondyn przez chwilę patrzył na Louisa współczująco. Widać było, że się o niego martwił. Podszedł do niego i przytulił mocno. Przez te kilka tygodni naprawdę się zaprzyjaźnili i zżyli ze sobą. Irlandczyk był bardzo pozytywnie zakręconą osobą i łatwo było mu nawiązać więź z jeszcze nieufnym wilkołakiem. Ale to już się zmieniło. Szatyn czuł się swobodnie przy mnie i Malikach. Jeszcze miał małe problemy z innymi członkami, ale wierzyłem, że to minie. I tak robił ogromne postępy.
- Rzeczywiście kiepsko wyglądasz, koleżko. - westchnął blondyn. Usiadł obok chłopaka i zaciągnął się jego zapachem. Po chwili spojrzenie przeniósł na brzuch szatyna. - Ale Alfy są głupie...
- Niall! - mruknął jego mąż i spojrzał na niego urażony. - A ciebie co ugryzło? Na dzień dobry musisz nam ubliżać?
- Tylko zabrakło Luny stada i nie potraficie sobie poradzić. Harry, Louis... gratulacje, zostaniecie rodzicami! - zawołał radośnie szczerząc się szeroko.
Popatrzyłem na Tomlinsona, który spuścił wzrok, po czym zerknąłem na blondyna. Ani na chwilę uśmiech nie schodził z jego twarzy. Oczy świeciły mu się jak lampki na choince. Z czego on właściwie się cieszył?
- To niemożliwe. - powiedział smutno niebieskooki, przerywając trwającą ciszę.
Nikt oprócz mnie i oczywiście Zayna nie wiedział o tajemnicy Tomlinsona. Postanowiliśmy nikomu o tym nie mówić. Po tamtym incydencie z jego ucieczką nikt więcej się nie dowiedział. Louis nie był na mnie zły za to, że podzieliłem się tą informacją z mulatem. Wiem, że bardzo się tego wstydził. To nie było coś, czym można było się chwalić.
- Nie cieszycie się? - Niall popatrzył na nas zdezorientowany.
- Jestem bezpłodny. - przyznał Louis spoglądając na mnie i przygryzł wargę, znów spuścił spojrzenie na ziemię.
- Jak to? - dopytywał.
Podszedłem do niebieskookiego, który ledwo co trzymał się przed rozklejeniem. Ciężko było mu z tą sytuacją. W sumie nic dziwnego. Przytuliłem go do siebie i delikatnie pogładziłem po plecach. Stałem obok niego, nie wypuszczając z ramion. Wiedziałem, że moja obecność mu pomaga się uspokoić.
- Razem z Aaronem starali się o szczeniaki, lecz Lou poronił. - powiedział cicho mulat. - Wiem, że nie wiedziałeś, ale...
W pomieszczeniu zapanowała cisza. Blondyn spojrzał uważnie na szatyna. Popchnął mnie lekko, pokazując, abym się odsunął. Złapał za materiał jego koszulki i podniósł ją do góry. Położył rękę na jego delikatnym brzuszku i uśmiechnął się.
- Sam zobacz. - powiedział i złapał moją dłoń, przykładając w miejsce, gdzie przed chwilą znajdowała się ta jego.
Nic nie czułem ani nic nie rozumiałem. Podobnie jak Louis. Byliśmy zdziwieni zachowaniem Nialla. Nawet Liv spoglądała na nas swoimi dużymi oczami.
- Lou, nie mogłeś mieć dzieci z kimś z kim się nie połączyłeś. - powiedział spokojnie. - Organizm sam się przed tym wzbraniał. To przecież oczywiste, ale jak patrze na was to śmiem w to wątpić. Czy tylko ja się na tym znam? - westchnął, a gdy nic nie powiedzieliśmy, kontynuował. - Jesteś w ciąży, Lou. To już któryś tydzień, ale akurat na tym się nie znam, więc to działka Zayna. Ciąża Omeg trwa krócej niż u ludzi więc nic dziwnego, że widać już brzuszek. Normalnie zauważyłbyś to około trzeciego miesiąca. Nie czuć jeszcze ruchów dziecka, ale po kilkunastu dniach ciąża będzie bardziej widoczna.
- To niemożliwe... - powtórzył Louis.
Był w głębokim szoku, podobnie jak ja. Wciąż nie docierały do nas słowa blondyna. Ta sytuacja była dla mnie nowa. Stałem więc obok szatyna z ręką na jego brzuchu i po prostu patrzyłem na przyjciela.
- Pozostaje mi tylko wam pogratulować! - zawołał Irlandczyk. - Będziecie świetnymi rodzicami.
- Jesteś pewny Ni? - odezwał się Zayn.
- Nie czujecie jak zmienił się jego zapach? Jest o wiele słodszy. A myślałem, że to Alfy mają lepszy węch... Jako Luna stada wprowadzam obowiązkowe nauki o Omegach dla wszystkich. Jak można nie wiedzieć o tych podstawach?! Rozumiem Lou, on należał do watahy Aarona, więc się nie dziwię, że tego nie wie, nie znam panujących tam zasad, ale wy chłopcy? Powinniście się wstydzić. - prychnął i dostałem od niego po głowie.
- Auć! - zawołałem. - Za co?
- Za głupotę. - mruknął. - Co stoisz jak cielę? Może byś się w końcu zajął swoją rodziną?
Blondyn podniósł się z kozetki i podszedł do swojego męża. Przejął od niego dziecko i mulatowi też się dostało z otwartej dłoni w tył głowy. Zayn mruknął coś pod nosem i spojrzał z urazą na Nialla.
- A ty zbadaj w końcu swojego pacjenta. Nie widzisz, że ledwo siedzi? - zawołał.
Kto by pomyślał, że ta mała z pozoru niegroźnie wyglądająca Omega potrafi zaprowadzić takie porządki? Nie muszę się martwić o przyszłość stada, bo wiem, że powierzyłem je w dobre ręce. Niall był do tego stworzony. Posiadał ogromną wiedzę, której niestety mi brakowało. Musiałem to koniecznie nadrobić, ale wiem, że blondyn tego dopilnuje.
Wciąż nie mogłem uwierzyć w słowa blondyna. Nie planowaliśmy dzieci, jeszcze nie teraz. Nie wiedziałem zresztą czy szatyn je chciał. Może kiedyś, ale... sam nie wiem. Wszystko potoczyło się tak szybko. Po wizycie planowałem poważnie porozmawiać z chłopakiem. Ja bardzo cieszyłem się na małego wilkołaczka. Wiedziałem, że będzie tak samo piękny jak niebieskooki. Teraz jeszcze bardziej musiałem zatroszczyć się o swoją Omegę.
Warzywa i owoce to samo zdrowie. Muszę wybrać się do miast po więcej brokułów! - stwierdziłem zamyślając się przez chwilę. - Marchewki też będą w porządku...
🐾🐾🐾🐾🐾
Witajcie ponownie kadeci/wilczki!
Porucznik nie wie ile dokładnie trwa ciąża u wilkołaków, ponieważ w innych ff czas trwania ciąży jest różny...
Nie jestem specem od A/B/O
Jako, że jest to ff, po prostu napisałam to po swojemu. Ale jeśli macie jakieś informacje na ten temat, to koniecznie mi o tym napiszcie!
Dziękuję za gwiazdki i komentarze!
Do następnego! xx
CZYTASZ
Sweet Creature ~Larry A/B/O ❌
Fanfiction#15 w ff || - Zrzekam się swojego stanowiska - oświadczyłem prosto z mostu. Nie siliłem się na żadne długie przemówienie. Nie chciałem przedłużać tego spotkania. Każdy miał swoje sprawy, którymi najchętniej by się teraz zajął niż stał tutaj. - Harry...