Harry
Wróciłem do domu późnym wieczorem. O niczym innym nie marzyłem jak o kąpieli i ciepłym łóżku. Wszedłem do salonu i opadłem na kanapę. Nie miałem siły dotrzeć do łazienki. Założyłem nogi na stoliczek do kawy i westchnąłem. Sprawy watahy nie należały do przyjemnych zajęć. Zawsze musisz troszczyć się o innych i pilnować, aby dobrze im się żyło. Będąc Alfą, a zarazem przywódcą stada to należy do twoich obowiązków.
- Harry! - usłyszałem wołanie przyjaciela.
- W salonie, Zayn. - odpowiedziałem mu i spojrzałem w stronę drzwi.
Po chwili pojawił się w nich mój przyjaciel. Był Alfą, tak samo jak ja. Wysoki, lecz nieco niższy ode mnie. Miał czarne włosy i brązowe oczy. Znaliśmy się od dziecka. Byliśmy bardzo ze sobą zżyci. Często pomagał mi w wykonywaniu obowiązków, które należały do przywódcy. Odkąd poznał swoją Omegę, jest nie do zniesienia. Ciągle opowiada mi o blondynie. Niall, bo tak miał na imię jego wybranek, owinął go sobie wokół palca. Często się z tego śmieję. Zayn jest troskliwy i bardzo dobrze dba o swojego męża. Muszę przyznać, że zazdroszczę im ich szczęścia. Ja wciąż byłem sam. Jeszcze nie znalazłem nikogo, kto skradłby moje serce. Uważam, że miłość przychodzi z czasem. Widocznie mój jeszcze nie nadszedł.
- Co jest? - zapytałem widząc jego minę.
Był przejęty. Na pewno przychodził do mnie z wieściami, jak się później okazało miałem rację. Mulat wyglądał jakby przebiegł maraton. Musiało mu się bardzo śpieszyć do mnie.
- Liam zauważył obcego wilka na naszym terenie. - powiedział, nabierając głęboko powietrza.
- Wilk był sam? - zmarszczyłem brwi.
Ściągnąłem nogi ze stolika i podniosłem się z kanapy. Podszedłem do przyjaciela. Nie chciałem wybuchu wojny między sąsiednią watahą. Czyżby wysłali zwiadowcę? Chcą zaatakować? Dlaczego? Przecież przez wiele miesięcy nie widziałem ani jednego wilka z ich stada. Nie było powodu do wojny. Może nie pałaliśmy do siebie miłością, ale tolerowaliśmy się wzajemnie. Oczywiście, jeśli każdy przestrzegał granic.
- Tak, Liam twierdzi, że to Omega. - odpowiedział.
Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc. Co robiłaby na moim terenie bezbronna i samotna Omega? Nikt nie powinien pozwolić oddalać się jej z dala od watahy. Omegi były słabe i zależne od Alf. Stanowiły łatwą ofiarę dla potencjalnego wilkołaka. Ich słodki zapach był bardzo łatwo wyczuwalny.
- Gdzie ją widział? - zadałem kolejne pytanie.
- W pobliżu rzeki. Podobno to nie pierwszy przypadek. Pojawia się codziennie i zawsze jest sama. - odparł spokojnie.
Zaczęliśmy kierować się korytarzem do wyjścia. Założyłem swoje buty, których jeszcze tak niedawno się pozbyłem. Wyszliśmy na zewnątrz. Zamknąłem za nami drzwi. Rozejrzałem się po okolicy. Przy budynkach bawiły się szczeniaki. Były w postaci wilków i ciągnęły się za ogony, co chwila piszcząc. Uwielbiałem dzieci, były najcenniejsze w całej watasze. Tak zawsze powtarzał mój ojciec, kiedy był jeszcze przywódcą. Oddał mi ten zaszczyt twierdząc, że jestem wystarczająco dojrzały by kierować stadem. Nie jestem pewien, czy mając osiemnaście lat byłem odpowiednim kandydatem co do tego. Nie chcąc zawieść ojca zgodziłem się i tak zostałem najważniejszą Alfą w watasze. Teraz Malik poprowadził mnie w stronę rzeki. Było to kilkanaście metrów stąd.
- Wiadomo coś jeszcze o niej? - dopytałem, przerywając cisze jak między nami zapadła.
Chciałem jak najwięcej się o niej wiedzieć. Poznać powód dla którego tu przychodzi. Czy na pewno jest z watahy Aaron'a. Może zgubiła swoją watahę? Zabłądziła?
- To męska Omega, tak twierdzi Ruth. - westchnął i podrapał się po karku.
- Ruth? Pozwoliliście na to, aby obcy wilk podszedł do szczeniaków? Jakie to lekkomyślne! - zawołałem. - Tylko opuściłem was na dwa dni! Wyjechałem do miasta, mieliście zająć się watahą. A głównym obowiązkiem jest zapewnienie ochrony i bezpieczeństwa wszystkim wilkom. Chyba nie muszę wam tego za każdym razem przypominać, prawda?
- Nic im nie zrobił. Liam obserwuje go od czasu twojego wyjazdu. Nie zbliżył się nawet do nich. Potrafi siedzieć kilka godzin w ukryciu i obserwować...
Byłem wkurzony. Ta informacja bardzo mnie zdenerwowała. Lubiłem mieć wszystko pod kontrolą. Zabrakło mnie dwa dni, wracam a tu takie coś... Osobiście zajmę się tą sprawą. Upewnię się, że sytuacja więcej się nie powtórzy. Trzeba przegnać obcego wilka z naszych terenów. Nie lubię intruzów.
- Liam! - zawołałem chłopaka, który odwrócił się teraz w moją stronę.
Był to najrozsądniejszy człowiek jakiego znałem. Znaliśmy się od dziecka. W zasadzie wszyscy ludzie, którzy znajdowali się w watasze są jak rodzina. Dbamy o siebie nawzajem i funkcjonujemy jak wspólny organizm. Liam był Betą. Posiadał brązowe sarnie oczy, które były zwierciadłem do jego duszy. Miał jasnobrązowe włosy, zawsze idealnie ułożone. Zazdrościłem mu tego. Moje wiecznie żyły własnym życiem. Nie były za długie, lekko kręciły się przy końcach. Lubiłem je.
- Harry, nareszcie wróciłeś! - uśmiechnął się przytulając do siebie i poklepał mnie przyjacielsko po plecach.
- Tak, już jestem. A teraz powiedz mi proszę o co tyle zamieszania z tą Omegą. - poprosiłem i rozejrzałem się po otoczeniu.
Wokoło rosły drzewa. W końcu byliśmy w lesie, wiec to nic dziwnego. Przed nami płynęła rzeka. To tu najczęściej bawią się dzieciaki podczas letnich upałów. Sam pamiętam czasy, gdy całą paczką na którą składał się Zayn, Liam i Niall pływaliśmy w wodzie. To było pięć lat temu. Zayn zawsze trzymał się z Niall'em, więc gdy ogłosili się parą, nie było to nic nowego. Bardzo dobrze się ze sobą dobrali. Liam poznał swoją dziewczynę Amy i był szczęśliwy. A ja? Byłem sam z ciążącym obowiązkiem jakim było kierowanie watahą.
- To młody wilk. Nie ma tak bardzo intensywnego zapachu, chyba to jakiś dzieciak. Raczej nieszkodliwy. - wyjaśnił. - Założę się, że jutro też przyjdzie. Zwykle chowa się między tamtymi krzakami. - wskazał mi zarośla o jakich mówił. - Siedzi i obserwuje, a potem jak gdyby nigdy nic odchodzi.
Zamyśliłem się przez chwilę. Nie widziałem żadnej logiki w takim zachowaniu. Nie chce ani zaatakować, ani zaprzyjaźnić się. Chowa się na uboczu... Postanowiłem zastanowić się nad tym w domu. O niczym innym nie marzyłem jak o śnie. Gdy się wyśpię, coś wymyślę.
- Kiedy się pojawia? W jakich godzinach? - zapytałem, przeczesując dłonią swoje włosy.
- Zwykle jest rano i siedzi do południa. Czasem przychodzi drugi raz pod wieczór. - odpowiedział Liam. - Co zamierzasz zrobić?
- Musze się zastanowić. - westchnąłem. - Jestem padnięty po podróży. Zajmę się tym jutro. Pilnujcie dzieciaków. Niech ktoś zawsze przy nich będzie gdy się bawią. Nie możemy ryzykować.
Wszyscy pokiwali zgodnie głowami. Rozeszliśmy się. Każdy wrócił do swoich zajęć. Ja sam wróciłem do domu. Wziąłem prysznic i położyłem się do łóżka. Bardzo szybko zasnąłem. Jutro planowałem z samego rana wstać i na własne oczy zobaczyć tego tajemniczego wilczka.
🐾🐾🐾🐾🐾🐾
Witajcie, kadeci! (Chyba już tak zostanie z przyzwyczajenia, podporucznicy XD)
Rozdział z dedykacją dla Marlena1999 (nie mogę oznaczyć)
Dziękuję za okładkę xx
Rozdział miałam wstawić za tydzień, ale wyszło inaczej. Chyba się nie gniewacie z tego powodu?
To teraz sprawdźmy stan naszej watahy, podporucznicy. Napiszcie też kim jesteście: Alfa, Beta, Omega:
Dziękuję za gwiazdki i komentarze!
Do następnego rozdziału, wilczki :D
![](https://img.wattpad.com/cover/110568125-288-k873402.jpg)
CZYTASZ
Sweet Creature ~Larry A/B/O ❌
Fanfic#15 w ff || - Zrzekam się swojego stanowiska - oświadczyłem prosto z mostu. Nie siliłem się na żadne długie przemówienie. Nie chciałem przedłużać tego spotkania. Każdy miał swoje sprawy, którymi najchętniej by się teraz zajął niż stał tutaj. - Harry...