Harry
Omawianie spraw watahy jest cholernie nudne. Przez te wszystkie minuty, które dłużyły się w nieskończoność myślałem, że usnę. Najchętniej spędziłbym ten czas z Lou. Uwielbiałem przebywać w jego towarzystwie. Był strasznym pieszczochem i cały czas wyłapywał okazję, aby się we mnie wtulić czy po prostu trącić łapą.
- To już na dzisiaj wszystko, Harry. - odezwał się Zayn i posłał mi delikatny uśmiech.
Pomimo iż byłem przywódcą, to Malik poprowadził całe spotkanie za co byłem mu wdzięczny. Sam się w tym za dobrze nie orientowałem. Wyszliśmy z budynku. Wszyscy wrócili do swoich zajęć.
- Może wpadniesz dziś z Louisem do nas? - zapytał mulat patrząc na mnie wyczekująco.
- Dobrze wiesz, że Lou się nie przemieni. - odparłem.
-Nie każe mu się przemieniać. - przyznał. - Może być w wilczej postaci, nam to nie przeszkadza. Od kilkunastu dni przebywa w lesie mając za towarzystwo tylko ciebie.
- Jakoś nie narzeka na to. - mruknąłem.
- Wiesz o czym mówię. To źle na niego wpływa, nie może się izolować. - dodał. - Już teraz stroni od jakichkolwiek kontaktów z innymi.
- Bo się boi. Jest na obcym terenie z obcymi osobami...
- Ile będziesz go tym tłumaczył? - popatrzył na mnie. - Harry... - westchnął. - Nie traktuj go jak dziecka, jest dorosły. Powinieneś być bardziej stanowczy co do niego. Każ mu się przemienić.
- Nie zrobię tego. - odparłem.
- Wiem, że chcesz dla niego jak najlepiej, rozumiem cię, ale to nie idzie w dobrą stronę. - kontynuował.
- Nie będę go do niczego zmuszać. - powtórzyłem. - Ty z nim nie przebywasz na co dzień, nie dostrzegasz jaki jest kruchy i wrażliwy. Co noc śnią mu się koszmary, nie widzisz jego łez i tych wystraszonych oczu.
- Rozumiem. - westchnął jedynie. - Ale zapamiętaj moje słowa. Ja również chcę dla niego jak najlepiej.
- Wiem, Zayn. - przyznałem. - Ale jeszcze jest za wcześnie. Postaram się go namówić, aby odwiedził was razem ze mną.
Pożegnaliśmy się i ruszyłem w stronę rzeki. W wodzie nikogo nie było. Dzieci siedziały na trawie i wyglądały na obrażone z tego powodu. Na brzegu panowało małe zamieszanie. Dwie kobiety siedziały na ziemi i zajmowały się małym chłopcem.
- Coś się stało? - spytałem.
- Tak! - zawołała roztrzęsiona kobieta. - Ten dzikus zaatakował jedno z dzieci.
- Louis? - domyśliłem się i zmarszczyłem brwi.
To zupełnie do siebie nie pasowało. Lou nigdy nie skrzywdziłby bezbronnego dziecka. Nie podobała mi się cała ta sytuacja. Przysiadłem na piętach i spojrzałem na czarnowłosego. Na karku miał ślady wilczych zębów. Kobiety miały rację, że to był wilk.
- Odbiło mu. - dodała druga. - Powinien wynosić się z tego terenu. Nie pasuje tutaj.
- Cisza! - warknąłem.
Nie mogłem tego dłużej słuchać. Omegi jak na komendę zamilkły i skuliły się w sobie. Popatrzyły na mnie z żalem, a następnie spuściły wzrok. Westchnąłem zmęczony i odgarnąłem kosmyki włosów chłopca.
- Paul opowiesz mi co się stało? - popatrzyłem uważnie na twarz dziecka.
- Jest w szoku, cały się trzęsie... - odezwała się kobieta.
CZYTASZ
Sweet Creature ~Larry A/B/O ❌
Fiksi Penggemar#15 w ff || - Zrzekam się swojego stanowiska - oświadczyłem prosto z mostu. Nie siliłem się na żadne długie przemówienie. Nie chciałem przedłużać tego spotkania. Każdy miał swoje sprawy, którymi najchętniej by się teraz zajął niż stał tutaj. - Harry...