Trzeci rozdział na dziś!
Harry
Wraz z innymi Alfami i Betami staraliśmy się odeprzeć atak. Przeciwników było dużo. Intruzi bardzo łatwo się poddawali. Jeśli zostali ciężko ranni, wracali na swoje tereny. Za to nasi walczyli bardzo wytrwale. Przecież tu chodziło o nasze szczenięta i Omegi. Wszędzie było głośno. Co chwila zderzałem się z jakimś wilkiem. Bolała mnie tylna łapa po tym, jak czarna Alfa wgryzła mi się w nią i mógłbym przysiąc, że jego kły dosięgnęły mojej kości.
Przez chwilę w oczy rzucił mi się Liam. Wraz z dwoma członkami pogonił dwie Alfy. Z minuty na minutę tłum się przerzedzał. Chciałem poszukać teraz Louisa, lecz zauważyłem oddalającego się czarnego wilka. To był Aaron. Miał koszmarną ranę pod szyją i lekko słaniał się na łapach. Odchodził w stronę lasu, lecz nie mogłem go tak puścić.
Pobiegłem za nim. Do mnie dołączył Zayn. Przemieniłem się w ludzką postać, lecz Aaron mnie zignorował. Łeb spuszczony miał do dołu a z jego pyska kapała krew. Jego ucho było naderwane.
- Aaron! - zawołałem głośno.
Spojrzał na mnie i oblizał pysk. W jego oczach widać było czystą satysfakcję. Odwrócił się przodem do nas i usiadł. Przez chwilę po prostu się przyglądał. Nie mówił nic. Gdy Zayn zaczął warczeć, przemienił się w człowieka.
- Czego chcecie? - zapytał jakby od niechcenia.
W jego głosie słychać było mocną chrypę. Zamilkł na chwilę i wypluł za siebie krew. Skrzywił się nieznacznie. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Odpowiesz za to co zrobiłeś! - warknąłem.
- Co masz na myśli? - zapytał, przekrzywiając głowę na bok. - Chodzi ci o zaatakowanie twojej watahy, szantażowanie Louisa czy może o śmierć twojego szczeniaka? - prychnął.
- C-co? - popatrzyłem na niego wystraszony. - O czym ty...
- Dom Malika, po schodach w lewo, druga sypialnia. - odparł. - Szczeniaki i jedna wystraszona Omega, która myślała, że da radę silnej Alfie. Współczuję ci, Harry. Louis był głupią...
Nie zdążył nic więcej powiedzieć. Zayn wybił się z tylnych łap i skoczył na niego, wbijając kły w szyję i rozrywając krtań. Ciało opadło bezwładnie na ziemię. Przez chwilę ruszał rękami, próbując pozbyć się czarnego wilka, lecz bezskutecznie. Malik zacisnął mocniej zęby i Aaron znieruchomiał.
Patrzyłem na to w milczeniu. Zayn odszedł od martwego ciała i przemienił się w ludzką formę. Podszedł do mnie i złapał za ramiona, lekko mną potrząsając. Dopiero wtedy przeniosłem na niego swoje spojrzenie.
- Harry... Musimy znaleźć Louisa! - zawołał i popchał mnie do przodu.
Sam przemienił się w wilka i obejrzał się za siebie. Gdy nie reagowałem, zaczął warczeć i zawył głośno. Wybudziłem się z transu i po chwili i ja przybrałem formę wilka. Pobiegłem prosto do domu Malików. Biegłem ramię w ramię z przyjacielem. Gdy byłem coraz bliżej celu, zacząłem odczuwać niepokój. Tak bardzo bałem się o moją rodzinę. Co ze mnie za Alfa, skoro nie potrafiłem zapewnić im bezpieczeństwa?!
Przy budynku leżała Beta i Omega. Jedna z nich się wybudzała. Z drugim wilkiem było gorzej, ponieważ miał dużą ranę na głowie. Minąłem ich i zacząłem wbiegać po schodach na górę. Drzwi do sypialni Malików były roztrzaskane. Wszedłem do pomieszczeni i pierwsze co zastałem to moja mała Omega skulona na ziemi.
Louis był w postaci wilka. Jego karmelowe futro pokryte było krwią, która zaczęła zasychać. Miał zamknięte oczy i strasznie płytko oddychał. Wokół niego zebrały się dzieci. Paul siedział obok i przeczesywał jego furto swoją małą rączką. Gdy zacząłem się zbliżać, maluchy zmieniły się w małe wilczki i zaczęły warczeć. Obnażyły kły i podeszły bliżej mnie. Szybko zmieniłem formę i spojrzałem na nich. Dziwiłem się, że mnie nie poznały po zapachu. Chyba wciąż były zbyt przerażone.
CZYTASZ
Sweet Creature ~Larry A/B/O ❌
Fiksi Penggemar#15 w ff || - Zrzekam się swojego stanowiska - oświadczyłem prosto z mostu. Nie siliłem się na żadne długie przemówienie. Nie chciałem przedłużać tego spotkania. Każdy miał swoje sprawy, którymi najchętniej by się teraz zajął niż stał tutaj. - Harry...