XII. Spędźmy noc w ogrodzie

917 90 46
                                    

- Gdzie jest Ezarel!? Zaraz mu łeb ukręcę! - krzyknęłam załamana.

- Spokojnie, spokojnie, znajdzie się jeszcze na to czas.

Obdarzyłam Nevrę dumnym spojrzeniem, zdając sobie sprawę z tego, że mnie rozumiał i myśleliśmy podobnie. Dodawało mi to otuchy.

Po wygnaniu nas z więzienia, chciałam dowiedzieć się od elfa, dlaczego nie było go w przychodni. Nevra powiedział, że nie miał już żadnych zajęć, więc zgodziłam się, żeby mi towarzyszył. Krążyliśmy po Kwaterze Głównej prawie godzinę, jednak nie miałam już pomysłów, gdzie moglibyśmy go jeszcze poszukać. Zrezygnowana zsunęłam się po ścianie, lądując na zimnych kafelkach. Wampir od razu przy mnie kucnął, a widząc moją minę, uśmiechnął się, kładąc mi rękę na ramieniu.

- Może po prostu poszedł wziąć prysznic? Jego włosy trochę schną.

- Niech się tam utopi - wydęłam dolną wargę, jednocześnie krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Pod prysznicem? - zaśmiał się. - Jesteś bardzo urocza, kiedy zachowujesz się tak dziecinnie, ale weź się w garść, Eri. Sprawdźmy jeszcze raz w Sali Alchemicznej, a jak go tam nie będzie, to grzecznie pójdziesz do swojego pokoju, dobra?

- Dobra...

***

Koniec końców nie udało nam się nigdzie znaleźć Ezarela, a ja wróciłam do swojej nory, jak obiecałam wampirowi. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Pytałam się siebie, dlaczego ten kretyn nie poszedł do przychodni i dlaczego wolał się zamiast tego ukrywać. Próbowałam zrozumieć jego punkt widzenia, ale za nic mi się to nie udawało.

Rzuciłam się plackiem na łóżko. Twarz zatopiłam w poduszce, chcąc stłumić krzyk, który następnie z siebie wydałam. Musiałam dać jakieś ujście emocjom, a ich akurat miałam w sobie nadmiar. Cholernie martwiłam się, że Ez mógł zasłabnąć w jakimś, nikomu nie znanym, kącie i dlatego do tej pory się nie znalazł. Że rana się otworzyła i wykrwawiał się gdzieś w ogrodzie, albo, co gorsza, postanowił pójść na spacer, gdzie zaatakowało go stado Ponuraków!

- Nie, dobra, nie rób z niego takiej sieroty. Przecież potrafi o siebie zadbać - skarciłam się, przekręcając na plecy.

Nagle mnie olśniło. Szybko podniosłam się z łóżka i wyszłam z pokoju, zmierzając w stronę ogrodu, którego jeszcze nie sprawdzaliśmy z wampirem. Było już bardzo ciemno, więc drogę wyznaczało mi jedynie światło księżyca i nieliczne latarnie, rozstawione po kątach.

Wchodząc do ogrodu, modliłam się, żeby Ezarel tym razem tam był. Niepewnie zrobiłam krok na przód, a kiedy zobaczyłam postać, opierającą się o pień drzewa, poczułam, jak wszystkie zmartwienia się ze mnie ulotniły w jednej sekundzie.

Elf siedział pod Wiśnią i sprawiał wrażenie, jakby spał. Niemiłosiernie kusiło mnie, żeby przerwać mu chwilę samotności, jednak coś w środku mnie powstrzymywało. Podeszłam trochę bliżej, żeby móc lepiej ocenić sytuację. Jego grzywka delikatnie powiewała na wietrze, co chwila odkrywając i zakrywając jego czoło. Wyglądał wtedy naprawdę pięknie. Uniemożliwiało mi to oderwanie od niego wzroku. Pochyliłam się nad nim, uważając przy tym, żeby przypadkiem go nie dotknąć. Oceniłam sytuację w okół siebie, od razu siadając po turecku, po czym podparłam ręką podbródek.

- Bądź przeklęty, kretynie - wyszeptałam, wpatrując się w elfa jak w obrazek.

- Wiesz, że nie śpię, prawda?

- Wiem. Dlatego powiedziałam to na głos.

Ezarel uniósł powieki, jednak nic więcej nie dodał. Patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę, milcząc przy tym. Towarzyszyły nam jedynie szumy drzew i krzewów, które były bardzo przyjemne dla ucha. Nagle Ez podniósł się, czego w ogóle się nie spodziewałam. Kładąc mi ręce na ramionach, swoim ciężarem ciała sprawił, że przewróciłam się na plecy, a on zawisnął nade mną. Nie ukrywałam swojego zdziwienia, ale nie miałam też zamiaru protestować. Wręcz wyczekiwałam chwili, w której zrobiłby kolejny krok.

Ezarel chwilę przyglądał się mojej twarzy, sprawiając wrażenie, jakby się wahał, jednak w końcu pochylił się nade mną. Dzieliły nas dosłownie centymetry, a ja nie mogłam skupić się już na niczym innym, niż jego bliskości. Wiedziałam, że droczył się ze mną w ten sposób, więc nie czekając dłużej, chwyciłam go za płaszcz i przyciągnęłam do siebie, łącząc nasze usta w czułym pocałunku. Nie istniało dla mnie nic więcej, oprócz przyjemnego szelestu liści drzew i jego zimnych dłoni, błądzących po mojej twarzy. Tak bardzo pragnęłam tego pocałunku, że nie mogłam uwierzyć w to, co miało miejsce. Jedną rękę wplotłam w jego niebieskie włosy, natomiast drugą objęłam jego szyję, chcąc, żeby ta chwila trwała wiecznie. Kompletnie zapomniałam, po co w ogóle go szukałam.

Nagle poczułam motylki w brzuchu. Lekko rozchyliłam usta, czekając na posunięcie Ezarela, jednak ten tylko delikatnie przygryzł moją dolną wargę. Zaraz po tym zszedł z pocałunkami na moją żuchwę, a następnie i szyję, na co odchyliłam lekko głowę do tyłu. Czułam, jak zasysa się na mojej skórze. Ledwo powstrzymywałam się od wydawania z siebie jakichkolwiek dźwięków, żeby nie narazić się na nakrycie przez osoby trzecie, więc tylko ścisnęłam mocniej materiał jego płaszcza.

- Ez - sapnęłam, kiedy poczułam jego dłoń, błądzącą po moim brzuchu.

- Nie chcesz? - usłyszałam nutkę rozczarowania w jego głosie.

- Nie o to chodzi... Jeśli Ty nie chcesz zdejmować ubrań, ja też nie...

- Nic nie szkodzi - uśmiechnął się łagodnie. - Możemy coś na to poradzić.

Elf nagle odsunął się ode mnie, zaczynając rozwiązywać swój gruby pas, przeplatający talię. Zdjął płaszcz, odsłaniając tym swoje ramiona, a następnie rzucił wszystko na bok. Spojrzał na mnie z cwaniackim uśmiechem, oczekując tego samego, jednak kiedy dalej odmawiałam, ponownie nade mną zawisnął. Chwycił mnie za nadgarstki, po czym przygwoździł mi je do ziemi, zaraz nad głową, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Nie znałam go od tej strony, jednak bardzo mi się ona podobała.

Na chwilę złączył nasze usta, zasysając się na mojej dolnej wardze, żeby następnie zacząć schodzić z pocałunkami coraz niżej. Jedną ręką gładził mnie po udzie, sprawiając, że moja sukienka odkrywała coraz więcej. Nagle Ezarel zaczął składać czułe pocałunki na moim dekolcie, jednocześnie zsuwając ramiączka sukienki z moich ramion. Pozwalałam mu działać, delektując się zapachem jego słodkich perfum, który pobudzał moje wszystkie zmysły.

Tamtą noc spędziliśmy w ogrodzie, nie przejmując się tym, że ktoś mógł w każdej chwili nakryć nas na gorącym uczynku. Wtedy liczyliśmy się tylko my.

***

NO HEJ ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Lubi, nie lubi || EldaryaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz