XIX. Ktoś mówił o Feniksie?

734 88 33
                                    

- Która godzina...? - spytał Ezarel zaspanym głosem, nie otwierając jeszcze oczu.

- Jakoś po ósmej - powiedziałam na spokojnie, dalej wypełniając papiery.

Elf, słysząc mój głos, szybko podniósł głowę ze stołu, posyłając mi pytające spojrzenie. Ja na to tylko się uśmiechnęłam, podsuwając mu stertę dokumentów przed nos. Przejrzał parę kartek, po czym ponownie zaczął wlepiać we mnie swoje zdziwione gały. 

- Co Ty tu robisz? - spytał z nutą pretensji w głosie.

- Nie przyszedłeś do mnie, więc ja przyszłam do Ciebie - uśmiechnęłam się łagodnie.

- Cholera, miałem za dużo do roboty...

- Wiem, wiem. Widziałam już wcześniej, że byłeś bardzo zmęczony. Nie gniewam się.

Przekręciłam się na krześle tak, żeby siedzieć przodem do elfa. Poklepałam go kilka razy po włoskach, poskramiając odstające kosmyki, które gryzły się z jego "poważnym" wizerunkiem. Następnie podparłam ręką głowę.

- A co z Tobą? - spytał z przejęciem.

- Co ze mną?

- Nie spałaś, prawda?

- Tajemnica - uśmiechnęłam się, wystawiając język. - Poprawiłam Ci niektóre informacje w tych papierkach. Strzygi nie da się zabić za pomocą eliksiru, Eziu.

- Tak, wiem, to nie ja jestem autorem, tylko jedna z członkiń mojej straży. Byłem w trakcie korekty - ziewnął, dyskretnie się przeciągając. - Jadłaś?

- Tylko trochę miodu kilka godzin temu.

- Czyli jednak nie spałaś - Ezarel zmarszczył brwi, jednocześnie sprawiając wrażenie, jakby był dumny z tego, że udało mu się to odkryć. - Stawiam nam śniadanie.

- Och, jakiś Ty dobry - podniosłam prawy kącik ust, prychając.

Elf wstał, dopiero wtedy zauważając, że był przykryty kocem. Uniósł brwi, spoglądając w moją stronę dosłownie na sekundę, po czym rzucił puch na siedzenie. Wyjął z kieszeni kluczyk, żeby móc otworzyć jedną z szafek. Obserwowałam, jak wyjmuje z niej niewielką sakiewkę, wypełnioną maaną. Zgromadził niezłe zapasy. Aż zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie dostaje przydziałów od swoich "fanek", o ile nie przestraszył wszystkich i jeszcze jakieś mu zostały.

- Będziesz tak siedzieć, czy się ruszysz? - rzucił, otwierając drzwi.

- Czekam na całusa.

- Za co?

- Za to, że jestem Twoją dziewczyną. Nie pyta się o takie rzeczy, jełopie - przewróciłam oczami.

Tracąc ochotę na buziaka, wstałam, jednak szybko podparłam się o stół, żeby pomóc sobie utrzymać równowagę. Poczułam, że moje nogi odmawiały posłuszeństwa, zachowując się jak wata. Towarzyszył temu nieprzyjemny pisk w mojej głowie, zagłuszający wszystkie dźwięki wokół mnie. Jedną rękę przyłożyłam do czoła, czując przeszywający mnie ból.

- Dobrze się czujesz? - poczułam ręce Ezarela na swoich biodrach.

- Ech, chyba za szybko wstałam... 

Widziałam sposób, w jaki się na mnie patrzył. Jakby chciał powiedzieć, żebym nigdzie się nie ruszała. Nie usłyszałam jednak tego z jego ust. Delikatnie odsunęłam go od siebie i z uśmiechem na ustach, chciałam pokazać, że wszystko było w porządku, więc ruszyłam w stronę wyjścia. Elf, widząc to, również poszedł w moje ślady. Zamknął Laboratorium, a następnie udaliśmy się na stołówkę. Godzina była na tyle wczesna, że nie musiałam się martwić o to, że ktoś mógł nas nakryć. Tylko pojedyncze osoby decydowały się jeść śniadanie o ósmej, więc na spokojnie szliśmy z Ezarelem obok siebie. Nagle ktoś rzucił się elfowi na plecy, sprawiając, że ten ledwo zdołał utrzymać równowagę, nie lądując twarzą na kafelkach. Prychnęłam, kiedy zobaczyłam, że był to Nevra, który nie miał zamiaru wypuścić elfa ze swoich sideł.

Lubi, nie lubi || EldaryaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz