VI. Mój przyszły teść

1K 105 72
                                    

- Twoja mama mieszka sama?

Elf spojrzał w nocne niebo, nie odpowiadając od razu. Spędzaliśmy wtedy wolny wieczór w jego ogrodzie, siedząc na kilku kamieniach. Przyciągnęłam do siebie nogi, chcąc je opleść rękoma, po czym zaczęłam wpatrywać się w profil niebieskowłosego, którego twarz oświetlał blask księżyca, przebijającego się przez korony drzew.

- Z ojcem.

- Więc gdzie on jest?

- Nie miałem kontaktu z rodzicami przez naprawdę długi czas, również tego nie wiem - odpowiedział spokojnie. - Muszę odbyć rozmowę z matką.

- Rozumiem...

Przez chwilę siedzieliśmy w kojącej ciszy. Od czasu do czasu dało się usłyszeć tylko rozmowy przechodniów, którzy udali się na wieczorny spacer. Timpe Otornasse znacznie różniło się od Kwatery Głównej, przez co brakowało mi wielu rzeczy. Siedzenie w ogrodzie, to nie było to samo, co spędzanie czasu na plaży czy łące przed lasem.

- Pytałaś wcześniej, jak wyglądają moje relacje z matką - Ezarel przerwał ciszę. - Ona zawsze była surowa. Tak już mają elfy z tych rejonów. Chciała, żebym robił wszystko najlepiej, ale nigdy nie byłem wystarczająco dobry.

Przypatrywałam się elfowi, uważnie słuchając, chcąc wczuć się jego sytuację. Starałam się wyczytać jego emocje z twarzy, jednak przybrał swoją obojętną minę, uniemożliwiając mi to. Nie często rozmawialiśmy o poważnych tematach, bo wiedziałam, że ciężko mu to przychodziło. Chciałam więc wynieść z owej rozmowy jak najwięcej.

- Brakowało Ci jej w dzieciństwie, prawda? - spytałam łagodnym głosem. - Nie okazywała Ci swoich uczuć i przez to sam masz teraz z tym trudności, zakrywając się maską żartownisia?

Ezarel w ułamku sekundy przeniósł na mnie swój wzrok, posyłając mi spojrzenie, dzięki któremu wiedziałam, że trafiłam w czuły punkt. Zeszłam ze swojego kamienia, po czym kucnęłam przed elfem, chcąc znaleźć się bliżej niego.

- Czasem mnie przerażasz - uśmiechnął się blado.

- Wracajmy, Ez.

***

Cudem uniknęłam konfrontacji z gospodynią, co znacznie poprawiło mi humor. Z uśmiechem otworzyłam drzwi naszego pokoju, szukając wzrokiem wilkołaka, który na czas, kiedy ja z Ezarelem byliśmy na zewnątrz, wolał położyć się spać. Cicho zaśmiałam się na widok, który zastałam. Chrome leżał na moim łóżku, prawie że przytulając się do ściany. Podeszłam do niego, po czym nakryłam kołdrą, biorąc pod uwagę, że w domu robiło się coraz bardziej chłodno.

- Cyberek już odpadł? - usłyszałam po drugiej stronie. - A tak się upierał, że woli podłogę.

- I tak bym mu na to nie pozwoliła.

Zdjęłam sandały z nóg. Chciałam zabrać się również za sukienkę, jednak zawahałam się. Stojąc tyłem do Ezarela, odpięłam kilka guzików na plecach, jednak ostatniego z nich, znajdującego się na łopatkach, nie mogłam dosięgnąć. Zaczęłam wyginać się na różne strony, jednak po pewnym czasie poddałam się, gdyż guziczek był zbyt mały, żebym mogła go rozpiąć tak łatwo, jak zapięłam. Spojrzałam na elfa błagalnym wzrokiem, który obserwował moje poczynania, oparty o ścianę.

- Mógłbyś...?

- Prosisz, żebym Cię rozebrał? - prychnął.

Ezarel odbił się od ściany, po czym podszedł do mnie z zadziornym uśmiechem. Odwrócił mnie do siebie tyłem, trzymając moje ramiona, po czym przeniósł ręce trochę niżej. Kiedy tylko poczułam jego zimne place na swojej skórze, moje policzki na zawołanie pokryły się delikatnym rumieńcem. Elf jednym ruchem odpiął diamentowy guziczek, odkrywając tym samym całe moje plecy.

Lubi, nie lubi || EldaryaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz