#Destiny
Weszłyśmy do pokoju chłopaków, który znajdował się obok naszego. Zastałyśmy tam Carlosa grającego w jakąś dziwną grę i Jaya, który wyciągał właśnie swoje nowe zdobycze. Podeszłam do niego i zabrałam mu jeden z telefonów, aby go obejrzeć. Popatrzyłam na Jaya i uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił.
-Co ty robisz?- zapytała z dezaprobatą Mal.
-Jak to co? Kradnę.- odparł chłopak.
-Po co?
-Mal, to tak jakbym kupował co chcę, ale za darmo.
-Dobrze, to może wrócisz do swoich zabawek jak już opanujemy świat?- zapytała M uśmiechając się wyzywająco.
-Mówisz jak własna matka.- powiedziałam kręcąc głową.
-Dziękuje.- złapała się za serce.
-Ty masz swoje sposoby, a my swoje.- odparł Jay patrząc na mnie. Spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem. - No co się tak gapisz? Nie mów mi, że nic nikomu nie ukradłaś.
-Ja? Kraść? No wiesz?- powiedziałam udając oburzenie.- O co ty mnie podejrzewasz?
-Tak? To pokaż kieszenie.- powiedział z szyderczym uśmiechem na twarzy. Wiedział,że są wypełnione łupami.
-Ehh. No dobra.- i zaczęłam opróżniać moją kurtkę. Wyjęłam z niej kilka telefonów, z cztery tablety, dwa laptopy i ze cztery pary słuchawek.
-No no no. Pojemna ta twoja kurteczka.- zaśmiał się.- masz więcej rzeczy ode mnie.
-Jestem po prostu lepsza przyznaj.- uśmiechnęłam się z wyższością.
-Ej ludzie! Zapomnieliście już, po co tu jesteśmy?!- wydarła się Mal, zdenerwowana, że nikt nie przejmuje się misją od naszych rodziców.
-Dobra Wróżka...-zaczęłam.
-Bla bla bla...- wtrącił Jay.
-... Magiczna Różdżka.
-...bla bla bla.- skończył chłopak.
-Nareszcie dostaliśmy szansę, aby udowodnić coś rodzicom!- powiedziała Mal podniesionym głosem.- Że jesteśmy silni, zepsuci i nie do zdarcia.- wszyscy spuściliśmy głowy i podeszliśmy do stołu.- Evie, daj lusterko.
-Lustereczko powiedz przecie... gdzie jest Różdżka Dobrej Wróżki... proszę.- na lusterku wyświetlił się nasz cel.
-Jest w muzeum.- stwierdziłam.
-Wiemy gdzie to?- wtrąciła Mal.
-Cztery kilometry stąd.- pokazał nam Carlos, używając laptopa.
Po około godzinie dotarliśmy pod gmach budynku.
-Evie sprawdź lusterko.- powiedziałam.
-A co roz...- zaczęła, ale jej przerwałam.
-Nie, nie rozmazałaś się. Może łaskawie sprawdzisz, gdzie jest ta Magiczna Różdżka?- odparłam lekko wkurzona.
-A tak, jasne. Tędy!- pobiegliśmy w stronę, wskazaną przez Evie.
-To jest kołowrotek twojej matki?- zakpił Jay, gdy stając przed wejściem ujrzał urządzenie, przez które zwykła królewna stała się Śpiącą Królewną.
-Na mnie nie robi wrażenia.- dodał Carlos.
-Jest magiczny idioci.- powiedziałam z zażenowaniem. Jay spojrzał na mnie z miną zbitego psa.- Nie musi robić wrażenia.
-Dokładnie.- dodała Mal wyjmując z torby Księgę Zaklęć. - Kołowrotku kręć się dalej, mą ofiarę ukłuj w palec. Ukłuj w palec aż do krwi, niech mój wróg głęboko śpi. - ochroniarz podszedł do wrzeciona i już po chwili leżał na podłodze chrapiąc.
-No dobra.- powiedziała M, po czym pociągnęła za klamkę. Drzwi jednak okazały się być zamknięte. Miałam złe przeczucie, dlatego szybko zabrałam Mal Księgę i przerzuciłam strony.
-Do tyłu.- powiedział Jay oddalając się kawałek.
- Zrób to szybko, zrób to w mig bez szemrania otwórz drzwi. - wypowiedziałam zaklęcie, a drzwi się otwarły, dzięki czemu chłopak wylądował na podłodze.
- To ty umiesz czarować?- zdziwiła się Evie.
- I skąd wiedziałaś, że Jay będzie chciał wyważyć drzwi?- dodała zdziwiona Mal.
-Yyyy. W sumie to nie wiem. - odparłam zgodnie z prawdą.- Miałam przeczucie.- podeszłam do Jaya i podałam mu rękę. Ten chwycił ją i podniósł się z podłogi.
-Dobra. To było dziwne i przerażające.- powiedział Carlos.- Ale bardziej dziwne.- usprawiedliwił się.
- Okej. Skończmy o mnie i chodźmy po różdżkę.- stwierdziłam, zabrałam Evie lusterko i poszłam w stronę, którą mi wskazało. Niestety w mojej głowie narodziło się kolejne przeczucie, które mówiło mi, że nasza misja się nie powiedzie. Zignorowałam je i przyspieszyłam kroku. Po chwili znaleźliśmy się przy osłonie otaczającej nasz cel. Jay szybko zbiegł poziom niżej i przeszedł pod barierką. Chciał zabrać Różdżkę.
-Jay nie!- krzyknęłam, ale za późno. Chłopak dotknął bariery, która włączyła alarm i odrzuciła go tak, że z impetem uderzył o ścianę . Podbiegłam do niego i przyklęknęłam przy nim.- Jay nic Ci nie jest?- zapytałam wystraszona. Ja się... przejęłam jego losem.
- Żyję.- odezwał się cicho.- Cholera moja głowa.- zaczął masować obolałe miejsce.
-Dobra, rozmasujesz potem. Teraz musimy spadać.- powiedziałam pomagając mu wstać. Wszyscy wybiegliśmy z budynku, zanim dopadł nas ochroniarz.
-Brawo Jay. Przez Ciebie jutro idziemy do szkoły.- powiedziała zdenerwowana Mal. Gdy wróciliśmy do akademika rozeszliśmy się do swoich pokoi.
-Czy on naprawdę nie mógł poczekać?!- powiedziała podniesionym głosem M.- Byliśmy tak blisko!
-Mal ogarnij się.- warknęłam.- I tak by się nam nie udało.
-A skąd to niby wiesz?- zapytała również lekko wkurzona.
-Przeczucie. - rzuciłam.
- Właśnie, skoro o tym mowa.- zaczęła Evie chcąc rozluźnić atmosferę. - Jak ty to robisz? Na Wyspie nigdy Ci się to nie zdarzało.
-A skąd ja mam to wiedzieć? Zaczęło się tutaj. Może jest ze mną coś nie tak.- powiedziałam.
-I jeszcze jedno. Jak ty rzuciłaś zaklęcie, skoro nie jesteś wróżką?- dodała już uspokojona Mal.
-Tego też nie wiem.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.- Może moja matka miała coś z czarami wspólnego.
-Może. Dobra, chodźmy już spać. Jutro czeka nas ciężki dzień.- powiedziała E.
-Ja zaraz wrócę. - szybko rzuciłam i wyszłam z pokoju, zanim dziewczyny zdążyły zapytać w jakim celu. Nie zauważyły również tego, ze zabrałam Księgę Zaklęć. Poszłam w stronę drzwi do pokoju chłopaków, gdy nagle rąbnęłam w coś, a raczej w kogoś. Książka mi wypadła, a ja, oczywiście pełna gracji, upadłam na ziemię.
-Uważaj jak łazisz ty pieprzony idioto!- krzyknęłam wkurzona. Popatrzyłam w górę i zobaczyłam osobę, której w ogóle nie spodziewałam się w tym miejscu i o tej porze.
-Przepraszam Destiny. Nic Ci nie jest?- powiedział Ben przyklękając przy mnie , aby zobaczyć, czy nic mi się nie stało.
-Nic mi nie jest.- warknęłam szybko zabierając Księgę z jego pola widzenia, wsadzając ją do wewnętrznej kieszeni kurtki Chłopak chyba tego nie zauważył, bo wstał i podał mi rękę. Chwyciłam ją i podniosłam się z ziemi.
-Naprawdę nie chciałem. Po prostu Cię nie zauważyłem.- zaczął się tłumaczyć.
- Dobra, dobra nic się nie stało.- machnęłam ręką.
-Co ty tutaj robisz?
- Chyba powinnam Cię spytać o to samo.- skrzyżowałam ręce na piersi i oparłam ciężar ciała na tylnej nodze, uśmiechając się przy tym szyderczo.- Przecież mieszkasz w zamku, a nie tutaj.
-Postanowiłem się przejść. A ty? Jest już po ciszy nocnej.- zapytał odwzajemniając szyderczy uśmiech. To arystokracja tak potrafi?
-Ja idę właśnie w stronę pokoju Jaya i Carlosa.- powiedziałam prawdę, bo w sumie nie chciało mi się wymyślać wykwintnego kłamstwa.- A teraz przepraszam, Beniutku, ale trochę mi się spieszy.- zaśmiałam się wymawiając zdrobnienie wymyślone przez Landrynę.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne.- pokiwał głową udając obrażonego.- Do zobaczenia Des.- uśmiechnął się i poszedł w swoją stronę.
-Cześć Ben.- odwzajemniłam uśmiech i poszłam do chłopaków. Gdy stanęłam pod drzwiami, kulturalnie zapukałam, nie mając ochoty oglądać czegoś, czego nie powinnam. Otworzył mi Jay. Miał włosy spięte w kok, a jego klatka piersiowa była odsłonięta. Muszę przyznać, że klatę to on ma niezłą.
- Des?- powiedział lekko zdziwiony, odchodząc kawałek od drzwi, abym mogła wejść.- Co ty tu robisz?
-Przyszłam sprawdzić, jak twoja głowa.- weszłam do środka.- Gdzie Carlos?
-Poszedł gdzieś jak wróciliśmy z muzeum.- odparł.
-A jak głowa?- powtórzyłam pytanie siadając na jego łóżku.
-Boli jak cholera, ale przeżyje.- powiedział zamykając drzwi i siadając obok mnie.
-Pokaż.
-Nie no daj spokój Des.- zaczął odganiać mnie ręką.- To nic takiego.
-Tak? To daj mi się upewnić.
-Dobra. Powiedział zrezygnowany Jay wiedząc, że nie odpuszczę. Pochyliłam się nad nim i zaczęłam odgarniać jego włosy. Dotknęłam tyłu głowy, a gdy oderwałam od niego rękę, zostały na niej ślady krwi.
-Nic takiego tak?- pokazałam mu swoją dłoń.
-Małe draśnięcie.- wymigiwał się Jay.
-Z takim małym draśnięciem, to nie dożyjesz jutra, bo się we śnie wykrwawisz.- stwierdziłam patrząc mu w oczy.
-No ale chyba nie zamierzasz zabierać mnie teraz do jakiegoś szpitala? A jak ktoś spyta, jak sobie to zrobiłem?- zapytał mnie wstając i gestykulując rękami.
-Jay przestań i usiądź.- powiedziałam tak spokojnie, jak tylko potrafiłam.- Nie jestem taka głupia.
-To co niby zrobisz?- zapytał siadając.
-Wypowiem zaklęcie. To chyba oczywiste nie?- powiedziałam wyjmując Księgę Zaklęć z kieszeni.
-No chyba Cię coś boli.- odsunął się kawałek.
-Nie. To Ciebie boli głowa.- zaczęłam się z nim drażnić.
-Nie jesteś wróżką! Nie potrafisz czarować!
- Tak. Jasne. A to w muzeum to była jedynie iluzja.- pokiwałam głową z dezaprobatą. - Jay do jasnej cholery siedź spokojnie i mi zaufaj.- popatrzyłam mu prosto w jego ciemne, brązowe oczy. Ten jedynie potaknął głową i usiadł na krześle, które mu wskazałam.
-Tylko mnie nie zabij.
-Zamknij się. Muszę się skupić.- warknęłam przewracając strony Księgi. W końcu znalazłam odpowiednie zaklęcie.- Rana niechaj zniknie już, jak statków wraki na dnie mórz. - wypowiedziałam, rysując w powietrzu falę. Dotknęłam miejsca, w którym chwilkę wcześniej znajdowała się rana. Przestała krwawić.- Już.
-Jak ty to?- zapytał zdziwiony chłopak, wstając z krzesła i odwracając się do mnie przodem.
- Jak już mówiłam. Nie mam bladego pojęcia.
- Dzięki.- Jay przybliżył się do mnie i przytulił. Ja również go uścisnęłam. Było to dziwne uczucie, ale miałam ochotę tak stać wtulona w jego ramiona godzinami. Ale musiałam się ogarnąć.
-Spoko, nie ma za co. A teraz już mnie puść. Nie mogę oddychać.- zaśmiałam się, a chłopak mnie puścił.- A teraz to ty lepiej idź pod prysznic, żeby resztkę krwi zmyć.- poklepałam go po ramieniu.
-Dobra, dobra.- również się zaśmiał.- To do jutra.- odprowadził mnie do drzwi.- I dzięki jeszcze raz.- uśmiechnął się.
-Nie musisz dziękować. Do jutra. Koszmarnych snów.- powiedziałam wychodząc z pokoju.
-Dobranoc Destiny.- odparł zamykając drzwi. Wróciłam spokojnie do mojego pokoju. Dziewczyny już spały, więc cicho odłożyłam Księgę na szafkę nocną Mal, wzięłam bardzo szybki prysznic, przebrałam się i położyłam spać.#Jay
Destiny wyszła, a ja zamknąłem drzwi i poszedłem pod prysznic. Pod strumieniem wody zmywały się resztki krwi z moich włosów. Po ranie na głowie nie było ani śladu. Nie mam pojęcia jak ona to zrobiła. Wyszedłem spod prysznica zakręcając wodę i przebrałem się. Umyłem zęby i usiadłem na łóżku.
-Carlos gdzieś ty był?- zapytałem białowłosego, który wchodził do pokoju.
-Byłem na błoniach, na drzewie, wysoko... Nie ważne. Musiałem się przewietrzyć.- jąkał się w zeznaniach.
-Dobra, nie dopytuje.- podniosłem ręce w geście poddania się i położyłem się. Myślałem jeszcze chwilę o Des. Nie wiem dlaczego, ale nie chciała wymazać mi się z pamięci. To było dziwne. Próbowałem jeszcze chwilę, ale mi nie wyszło. Postanowiłem iść spać. Po około dziesięciu minutach zasnąłem.☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
No heeeeeeeej! 😁
Także jest piąteczek, jest i rozdział 👌.
Mam nadzieję, że za bardzo nie namieszałam xD Myślę, że wam się spodoba.
A co myślicie o fragmencie z perspektywy Jaya? Może być, czy raczej sama Destiny wystarczy? Czekam na wasze opinie ^^ <3
Nie zapomnijcie o ⭐, bo to bardzo zachęca do dalszego pisania.
Także ten xD
To pa xD
~Sectumsemprra 😘
CZYTASZ
Descendants
FanfictionDestiny, córka Diavala, wychowuję się razem z Mal, córką Diaboliny. Dziewczyny wraz z Evie, Jayem i Carlosem, trafiają do Auredonu. Co się wydarzy? Opowieść wzorowana na książkah i filmach z cyklu Disney "Descendants"(Następcy) ◇Może zawierać wulga...