#Destiny
Obudziły mnie krzyki Diaboliny. Znowu wyżywała się na jakiś ludziach pod jej balkonem. Otwarłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Baldachim nad moim łóżkiem opadał tak, że brakowało mu kilku centymetrów, aby znaleźć się na mojej głowie. Spojrzałam w prawo na łóżko obok. Mal również obudziły wrzaski jej matki. Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się. Tak wiem, może być to trochę dziwne zobaczyć szczery uśmiech na twarzy córki Pani Mroku, ale to prawda. Odwzajemniłam go i wstałam. Podeszłam do komody stojącej przy ścianie i wybrałam strój na dziś. Wyjęłam moje czarne rurki z dziurami, brudno liliowy T-shirt, oraz czarną, skórzaną kurtkę z szarymi i liliowymi wstawkami. Na nogi wciągnęłam ciemnoszare glany, założyłam rękawiczki bez palców: jedną jasno, a drugą ciemno szarą. Założyłam jeszcze na szyję czarnego chokera z krukiem oraz na nadgarstek bransoletkę od Mal. Włosy miałam jak zwykle rozpuszczone. Sięgały mi one do połowy pleców. Wyszłam na balkon, aby odetchnąć "świeżym" powietrzem. Patrzyłam na ulicę i ludzi krążących przed Zamkiem Okazji. Gdy tylko spoglądali w górę i widzieli mnie, szybko odwracali wzrok i przyspieszali tępa. Jak to miło jest poczuć z rana strach, który jest kierowany w twoją stronę. Uśmiechnęłam się do siebie szyderczo. Po chwili podeszła do mnie Mal.
- Zażywamy strachu o poranku?- zapytała śmiejąc się.
- A tak. Mówię Ci spróbuj, bo bez tego dostaniesz jakichś zmarszczek czy coś.- odparłam również ze śmiechem. Postałyśmy tak sobie jeszcze chwilę, a później wróciłyśmy do środka, aby spakować nasze torby na zajęcia w Smoczym Dworze. To szkoła, a raczej jej marna imitacja, osadzona w starych katakumbach pod jeszcze starszym mauzoleum. Wsadziłam do torby jeden zeszyt, coś do pisania i oczywiście dwie puszki farby w sprayu. Bez niej nigdzie się nie ruszam. Przecież plakaty króla same się nie oszpecą. Gdy już obie byłyśmy gotowe, wyszłyśmy z Zamku i udałyśmy się do Pomyjowni. To coś na rodzaj Auredońskich "restauracji", ale to coś jest (zapewne) o wiele gorsze. Usiadłyśmy przy barze, rzucając swoje torby na stół.
- Dwa razy kawa.- rzuciła Mal do goblina przy kasie.
- Dodać do niej zsiadłe mleko?
- Czy ty myślisz, że mamy chęć na kawę z uhh mlekiem?- odparłam z pogardą.- Daj nam najczarniejszą, najmocniejszą smołę jaką masz.
- Kawa z mlekiem jest dla słabych.- dodała Mal patrząc wyzywająco na sprzedawcę. Ten rzucił jej tylko gardzące spojrzenie i poszedł po nasze napoje. Gdy wrócił, postawił styropianowe kubki przed nami.
- A teraz zapłaćcie.- powiedział. W tym momencie Mal i ja chwyciłyśmy je i zwinnie wybiegłyśmy z Pomyjowni słysząc za sobą tylko falę przekleństw w goblińskim języku. Oddalone na bezpieczną odległość, zaczęłyśmy się śmiać. Szłyśmy w stronę Smoczego Dworu przemykając między straganami, które były dopiero wypełniane towarami. Moje ręce przemykały z jednej strony na drugą i po chwili miałam już kieszenie pełne najróżniejszych pierdół, a w ręce trzymałam lekko obite jabłko na drogę. Chciałam wziąć łyk kawy, ale kubek zniknął mi z ręki.
-Bardzo śmieszne Jay!- krzyknęłam w ciemność.- A teraz oddawaj.
-Tylko na tyle Cię stać Jay?- zaśmiała się Mal. Po chwili z mroku wyłonił się, popijający moją kawę, szesnastoletni chłopak. Miał długie, brązowe włosy, na które naciągnięta była niebieska, wełniana czapka. Miał na sobie żółto-czerwony T-shirt bez rękawów, czerwono-niebieską, skórzaną kamizelkę i ciemne, czerwone spodnie z odrobiną jeansu. Na nogach miał glany, a na rękach czarne, skórzane rękawiczki. Był dobrze zbudowany i wysportowany. Jego mięśnie było wyraźnie widać. Uśmiechnął się do mnie, machając mi przed nosem moją kawą.
- Smakuje, jak błoto. Nadal ją chcesz?- zapytał podnosząc jedną brew do góry.
- Weź ją sobie. Myślę, że wrzucili do niej zdechłą ropuchę.
- Mmm. Dodatkowe proteiny.- powiedział i wypił napar jednym haustem.
- Jay, Jay, Jay.- zaczęła Mal popijając swoją kawę. Ja w tym czasie zerknęłam na kieszenie chłopaka. W jednej z nich coś przyciągnęło moją uwagę. Obeszłam Jaya dookoła, po drodze chwytając świecącą rzecz. Był to mój naszyjnik ze smokiem, który dostałam od Mal na czternaste urodziny.
- Widzę, że byłeś u nas w domu.- powiedziałam groźnie, machając mu przed nosem moją biżuterią.- Nie ładnie Jay. A ja Ci oddałam kawę.- pokręciłam głową z dezaprobatą.
- Nie masz przypadkiem jeszcze czegoś mojego?- zapytała Mal patrząc na niego z politowaniem.
- Nie. Wziąłem tylko to.- odwrócił się w moją stronę.- Miałem zamiar Ci go odsprzedać w szkole.- uśmiechnął się szyderczo.
- Oj. A niech to. Chyba coś Ci nie poszło.- odwzajemniłam uśmiech i schowałam naszyjnik do torby.
- Dobra, a teraz chodźmy, bo się jeszcze stylowo nie spóźnimy.- powiedziała Mal i zaczęła zmierzać w kierunku "szkoły". Ja i Jay wymieniliśmy jeszcze porozumiewawcze spojrzenia i ruszyliśmy za nią. Przy wejściu na cmentarz, znajdujący się przed mauzoleum, spotkaliśmy Carlosa. Piętnastoletni chłopak z białymi włosami, ubrany był w czarno-białe ubrania z nutą czerwieni. Szedł w towarzystwie Evie, szesnastoletniej dziewczyny z granatowymi włosami, ubranej również w ten sam kolor z szarymi wstawkami. Gdy nas zobaczyli, przystanęli i czekali, aż do nich dojdziemy.
- Hej Mal. Des. Jay.- przywitali nas.
- No hej. To co? Jak tam twoje prace nad tym... czymś od Magicznej Bariery? Jak idą postępy Carlos?- zapytałam.
- Tak, ale strasznie niewielkie. Gdy tylko je włączę i postoi chwilę za długo, wywala mi korki. - odparł trochę zawiedziony chłopak.
- Yhym.- w tym momencie zadzwonił dzwon ze szczytu wierzy mauzoleum.- O. Udało nam się stylowo spóźnić. Bosko.- uśmiechnęłam się.
- Widzimy się!- zawołał Carlos i razem z Mal i Evie poszli w stronę klasy od Nikczemnych Planów. Ja i Jay mieliśmy teraz Chciwość dla Zaawansowanych. Po lekcjach nasza piątka udała się na wielki plac. Dzisiaj miała odbyć się wojna gangów. Chyba jedna z najlepszych rozrywek na tym pustkowiu bez niczego. Oczywiste jest to, że my tą wojnę wygraliśmy. Znowu. Na koniec zabrałam jakiemuś bachorowi lizaka, tak dla rekreacji.
- Kradniemy lizaki Destiny? Spodziewałam się po was trochę więcej.- usłyszałam za sobą głos Diaboliny. Wszyscy, prócz naszej piątki, rozbiegli się do swoich domów. Dałam Mal moją zdobycz, a ona przekazała ją swojej matce.
- Od małego chłopca.
- Moje wredne dziewczynki.- powiedziała Pani Mroku uśmiechając się do nas.- Mam dla was świetne wieści! Wasza piątka pojedzie do nowego liceum. W Auredonie!- próbowaliśmy uciekać, ale goryle matki Mal nas przytrzymały.
- Mamo. Nie pojadę do jakieś nudnej szkoły...
- ... dla jakichś różowych ciapci księżniczek.- dokończyłam.
- I idealnych książąt.- wtrąciła Evie, na co Mal zgromiła ją wzrokiem.
- Bez dyskusji. A teraz chodźcie.- powiedziała Diabolina i ruszyła w stronę Zamku Okazji. Nie mając wielkiego wyboru podążyliśmy za nią.☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
No hej ^^
Oto i I Rozdział tej oto nowej opowieści.
W tej książce będę robić krótsze rozdziały, ale będą częściej. Mam nadzieje, że wam się spodoba 😊
Także ten xD
To pa xD
~Sectumsemprra 😘

CZYTASZ
Descendants
FanfictionDestiny, córka Diavala, wychowuję się razem z Mal, córką Diaboliny. Dziewczyny wraz z Evie, Jayem i Carlosem, trafiają do Auredonu. Co się wydarzy? Opowieść wzorowana na książkah i filmach z cyklu Disney "Descendants"(Następcy) ◇Może zawierać wulga...