Rozdział IV

2.7K 144 5
                                    

#Destiny

-Des! Wstań że w końcu!- krzyczała Evie nie przestając trząść moim ciałem.
-Daj mi spokój.- mruknęłam i nakryłam głowę poduszką, żeby jej nie słyszeć.
-Bo powiem Mal, aby użyła na tobie czarów!
-A sobie mów. Mam to gdzieś.- warknęłam i dalej próbowałam spać.
-Dobra, jak chcesz.- odczepiła się, ale nie na długo. Po chwili poczułam, jak wylewa na mnie wiadro zimnej jak lód wody.
-No fajnie.- podniosłam mokrą głowę i spojrzałam na Evie.- Załatwiłaś sobie właśnie dodatkowe sprzątanie. Gratuluje.- i z powrotem opadłam na poduszkę.
-A ty dalej nic?! Jak to możliwe?!
-Na mnie nie działają takie sztuczki.- uśmiechnęłam się szyderczo.
-No nie! Nie wytrzymam! Mal!- zawołała fioletowowłosą.
-Naprawdę nie zauważyłaś, kiedy wyszła?- zachichotałam.- Oj Evie, Evie.
-Może jak już nie śpisz, to łaskawie wstaniesz?!- powiedziała gestykulując rękami.
-Pomyślmy.- podparłam głowę na ręce.- Nie.- uśmiechnęłam się i znów opadłam na mokrą poduszkę. Zdenerwowana Evie wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. W końcu mogłam iść dalej spać.

#Jay

Już ogarnięty czekałem na Carlosa, abyśmy mogli iść na te głupie lekcje. Nagle do naszego pokoju wparowała Evie. Była wkurzona.
-Ej Evie, co się stało?- zapytałem.
-Ona się stała!- powiedziała podniesionym głosem.
-Ona w sensie?- dopytał zdezorientowany Carlos.
-Destiny! Za dziesięć minut mamy być na lekcjach, a ta nie ma zamiaru wstawać z łóżka!
-A próbowałaś wiadra zimnej wody?- zapytał Carlos.
-Tak. A ta dalej leży i nic!
-Przecież wiesz, że na Des nie działa zimna woda.- powiedziałem.
-To co działa panie mądry?- zapytała Evie krzyżując ręce na piersi.
-Dajcie mi dwie minuty.- odparłem z uśmieszkiem i wyszedłem z pokoju. Zapukałem do drzwi, a gdy po chwili nic nie usłyszałem, wszedłem do pomieszczenia. Destiny leżała twarzą na mokrej poduszce i udawała, że śpi. Skąd to wiem? Była całkowicie przykryta kołdrą. Ona nawet w najmroźniejsze zimy na Wyspie spała bez niej. Usiadłem na krześle obok jej łóżka i wystawiłem na nie nogi.
-Naprawdę aż tak bardzo ci się nie chce wstać, czy to było tylko na złość Evie?- zapytałem z uśmiechem na twarzy. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała w moją stronę z kpiącym uśmieszkiem na ustach.
-A jak myślisz?- zapytała szczerząc się jeszcze bardziej.
-No to gratuluję, udało Ci się ją porządnie wyprowadzić z równowagi.- zaśmiałem się.- Jak do nas przyszła wyglądała jak burak, który obrósł niebieską pleśnią.
-No i o to mi chodziło. Nauczy się, że mnie nie warto zmuszać do niczego.
-No i super. To teraz ruszaj dupę i się ogarnij, bo wyglądasz jak wilgotny, trochę spleśniały, ręcznik.- powiedziałem.
- Czy ty próbujesz też mnie do czegoś zmusić?- podniosła jedną brew do góry.
-Nope. Ja tylko mówię, że wyglądasz gorzej niż szlafrok mojego ojca.- uśmiechnąłem się szyderczo.
-No wiesz? Mnie do szlafroka Jafara porównywać?- złapała się za serce udając urażoną.- Jak możesz?
-A tak.- wstałem teatralnie z krzesła.- Długo Ci zajmie to strojenie? Bo ewentualnie mogę zrobić wyjątek i poczekać.
-Dobra, daj mi dziesięć minut.- powiedziała podnosząc się z łóżka. Mokra podeszła do szafy, wyjęła z niej swoje ubrania i poszła do toalety.
-Masz pięć minut kochanieńka.- uśmiechnąłem się szyderczo.
-I tak wyjdę za siedem!- krzyknęła zza drzwi łazienki.
-Ruszaj się młoda!- krzyknąłem ze śmiechem i opadłem na jej łóżko.- A!- Szybko się podniosłem- Kuźwa. Mokre...

#Destiny

Weszłam do łazienki i zaczęłam suszyć włosy. Zdjęłam z siebie mokre ciuchy i powiesiłam je na grzejniku. Moje suche włosy spięłam w koka i weszłam pod prysznic. Szybko się opłukałam, wytarłam ręcznikiem i ubrałam się w suche rzeczy. Czarne, podarte rurki i szary, przylegający  długi do połowy uda podkoszulek. Na ramiona zarzuciłam swoją skórzaną kurtkę, wciągnęłam na ręce rękawiczki, a na nogi ubrałam moje glany. Pomalowałam się i wyszłam z łazienki. Jay siedział na stole z nogami na krześle.
- No nareszcie!- zeskoczył i podszedł do mnie.- Myślałem, że się już nie doczekam na Ciebie.
- Siedziałam tam dokładnie sześć minut.- pokiwałam głową z dezaprobatą. - A teraz bądź tak dobry, wyjmij ze swojej kieszeni mój naszyjnik i zapnij mi go na szyi.- popatrzyłam na niego unosząc brew i przypatrując się jego lewej kieszeni. Ten tylko wzdychnął i wyjął z kieszeni moją biżuterię. Podszedł do mnie od tyłu i zapiął mi ją na szyi.- No. Dobry chłopiec.- odwróciłam się i przyklepałam jego czapkę, którą miał na głowie.
-Ejeje. Nie czapka.- powiedział poprawiając nakrycie głowy.
-Dobra, chodźmy już.- zabrałam swój czarno-liliowy, skórzany plecak, a Jay'owi rzuciłam jego torbę. Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy w stronę klasy.

DescendantsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz