Rozdział VIII

1.7K 88 5
                                    

#Destiny

- Wszyscy ustawcie się w czterech rzędach. Będziecie powtarzać nasze ruchy.- powiedziała jedna z cheerleaderek.
- Powodzenia!- dodała Audrey. Ustawiłam się na samym środku drugiego rzędu. Nie miałam zamiaru stać ani w ostatnim, ani w pierwszym rzędzie. Jak na razie landryna mnie w ogóle nie zauważyła. I bardzo dobrze.
- Dobra zaczynamy!- krzyknęła dziewczyna, która miała nam pokazywać ruchy, które mamy powtarzać. Nie były one jakoś szczególnie wykwintne, czy ekstremalnie trudne. Ruchy były po prostu przeciętne. Jednak niektórzy mieli problem. Dziesięć minut później pierwszy etap się zakończył.
- Wszyscy podołaliście zadaniu. Jedni lepiej inni trochę gorzej.- powiedziała któraś z cheerleaderek, nie wiem która, nie rozróżniam.
- Teraz czeka was solówka. Na jej przygotowanie macie dwadzieścia minut. Ma trawać nie więcej niż jedną piosenkę, którą sobie wybierzecie.- dadała inna cheerleaderka.
- Żeby było obiektywnie, solówki będzie oceniać jury, w składzie: królowa Bella, książę Ben oraz trener Jenkins.- uśmiechnęłam się mimowolnie. Przynajmniej nikt nie będzie oceniał mnie po włosach. Plan ma większe szanse wypalić.
- Mam nadzieję, że zobaczymy coś niezwykłego!- powiedziała landryna wyszczerzając swój głupi ryj w uśmiechu.- Możecie się rozejść, aby nikt od was nie kopiował, ale widzę was tutaj równo o 10:45. Powodzenia!- skończywszy wywód oddaliła się wraz z całą drużyną. Podeszłam spokojnym krokiem do trybuny, gdzie siedział Jay.
- No no no Des, nieźle poszło.- uśmiechnął się do mnie.
- Proszę Cię. To było zbyt łatwe, że by poszło źle.- zaśmiałam się.- Szczególnie mnie.- uśmiechnęłam się z wyższością.
- Skromność to twoje drugie imię.- Jay również się zaśmiał.- Teraz masz tylko siedemnascie minut do solówki.
- No to jeszcze dziesięć mam na odpoczynek.- usiadłam obok Jaya i założyłam ręce za głowę.
- Może się przejdziemy?- zapytał po chwili chłopak.
- W sumie, możemy. Nie mam zamiaru patrzeć na nędzne próby stworzenia czegoś sensownego przez nich.- wskazałam na pozostałych uczestników naboru. Wstaliśmy z trybun i zmierzaliśmy w stronę wyjścia, gdy nagle ktoś nas zatrzymał.
- Czego tutaj szukacie?- zapytała oburzona Audrey. No pięknie. Tylko jej tu brakowało.
- Jak można zauważyć jestem przebrana w strój do ćwiczeń, więc osoba mniej lub bardziej inteligentna doszłaby do wniosku, że próbuję dostać się do drużyny cheerlederskiej.- powiedziałam tak mądrze, jak akurat wtedy przyszło mi do głowy.- Widocznie nie zaliczasz się do grupy inteligentnych.- uśmiechnęłam się szyderczo.
- Ty?! Do grupy cheerlederskiej? Żarty sobie robisz?- zaśmaiła się Audrey.- Przecież najprawdopodbniej nic nie potrafisz. Po co czas marnujesz?
- Chyba ktoś ma problemy nie tylko z głową, ale też ze wzrokiem.- prychnął Jay.
- Że co słucham?- oburzyła się landryna.
- Szkoda strzępić język Jay.- powiedziałam do chłopaka.
- Nigdy się nie dostaniesz do drużyny.- syknęła Audrey.- Już ja tego dopilnuję.
- Ups, sorry ale chyba nie masz wpływu na to, kto się dostanie.- uśmiechnęłam się.- Z tego co wiem ocenia ktoś inny.
- Ugh!- warknęła landryna i odeszła wkurzonym krokiem. Gdy tylko zobaczyłam jej pokraczny chód, momentalnie zaczęłam się śmiać. Jay chyba się zaraził i również wybuchł śmiechem.
- Dobra raczej nici z przechadzki.- powiedziałam spoglądając na zagar.- Ta głupia laska zabrała moje cenne siedem minut spacerku. Teraz już nie zdążymy.- wykrzywiłam się w grymasie niezadowolenia.
- Pójdziemy później. Spokojnie. Nie ucieknę Ci.- zaśmiał się Jay.
- Pff.- pacnęłam go w tył głowy.- Dobra to ty wracaj na swoje miejsce, a ja na spokojnie się porozciągam. Co będę się starać bez powodu.- prychnęłam śmiechem.
- Powodzenia Des.- uśmiechnął się do mnie Jay i zaczął oddalać na trybuny.
- Nie dziękuję!- krzyknęłam w jego stronę. Obrócił się i zaśmiał. Odparłam tym samym. W końcu postanowiłam iść na sam koniec sali tam, gdzie nikt nie będzie mnie widział.
- Destiny, a jednak.- usłyszałam znajomy głos nad głową. Spojrzałam w jego stronę i ujrzałam Bena.
-Coś ciekawego masz do powiedzenia?- podniosłam jedną brew wykrzywiając usta w szyderczym uśmieszku.- Bo wiesz właśnie zamierzałam zrobić szpagat, a troszeczkę stoisz mi na drodze.
- Dobra dobra, nie bij.- zaśmiał się i przesunął. Zrobiłam to, co powiedziałam. Na spokojnie przeszłam z siadu do szpagatu francuskiego.
- Okej, możesz mówić Beniutku.- zaśmiałam się i położyłam spokojnie na przedniej nodze.
- Jakim cudem Ty jeszcze jesteś w jednym kawałku? Mnie to by musieli chyba zszywać po czymś takim.- otwarł szeroko oczy.
- No wiesz to, to jeszcze pikuś.- odparłam.- Słyszałam, że będziesz oceniał poczynania wszystkich uczestników. Jeżeli dotrwasz do mnie to wtedy zobaczysz coś ciekawszego.- wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
- Wierzę Ci na słowo po tym, co wyprawiałaś trzy dni temu na trybunie.- zaśmiał się Ben.- Lecę, nie zabieram cennego czasu.
- I tak nie był mi potrzebny.- również się zaśmiałam. Ben oddalił się ode mnie i poszedł w stronę najprawdopodobniej swojej matki. Kobieta była ubrana w żółtą sukienkę na ramiączkach oraz czarne baletki. Włosy miała brązowe, sięgające jej do ramion. Była ładna i jak na swój wiek dobrze się trzymała. Ben był strasznie do niej podobny.
Po chwili zobaczyłam w drzwiach trenera Jenkinsa. Nadal ubrany w swój pomarańczowy dres wraz z czapką z daszkiem w tym samym kolorze. Popatrzył w moją stronę i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech. Trener naprawdę miał w sobie coś, co pozwalało mi go lubić. Choć to do mnie niepodobne.
- Dobrze koniec czasu!- krzyknęła Audrey.- Zaczynamy część solową! Wszyscy mają się ustawić w kolejce zgodnie ze swoimi numerkami! Nie ma teraz czasu na poprawki! Wszyscy mają być gotowi! Macie prawo tylko do rozciągania!- wydzierała się, żeby wszyscy usłyszeli, chociaż normalnym tonem też byłoby ją dobrze słychać.- Życzę wszystkim powodzenia!
- Ta na pewno wszystkim.- mruknęłam pod nosem.

DescendantsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz