3

303 27 8
                                    

Christoffer
Bez większego namysłu wsiadam do auta i prędko odpalam silnik, by jak najszybciej znaleźć się u Emmy. Wiem, że to jedyny sposób, aby zabić myśli o Evie. Choć dla mnie powinna być martwa, to moje serce nadal czuje do niej pewną więź, z której, niestety, nie ma żadnego wyjścia. Ciężko wzdycham i skupiam swój wzrok na drodze, mocniej zaciskając palce na kierownicy. Prowadzę bardzo ostrożnie, przestrzegając najróżniejszych znaków drogowych, niemalże bojąc się o to, co ten przeklęty los może mi jeszcze przynieść. Szczerze mówiąc, to nie wiem, co we mnie wstąpiło, bo nigdy nie czułem takiej pustki, ale wiem, że muszę ją zniszczyć, zanim ona zniszczy mnie.

Pod blok Emmy docieram po około dwudziestu minutach. Niepewnym krokiem opuszczam swój samochód, po czym kieruję się w stronę wejścia. Wchodzę do klatki schodowej i na drzwiach windy dostrzegam kartkę informującą o tymczasowej awarii.

– Cholera – wymyka się z moich ust, gdy dociera do mnie, że drogę na siódme piętro muszę pokonać schodami. Kręcę z niedowierzaniem głową i już chcę zrezygnować, wrócić do domu, gdy nagle przypominam sobie, po co tak naprawdę tu jestem i do czego zmierzam. Chcę odegrać się na Evie i sprawić, by choć trochę poczuła się tak jak ja. Biorę głęboki wdech, po czym poprawiam pogniecioną koszulę i dość pewnym krokiem ruszam w stronę schodów. Każdy stopień pokonuję z jak największą ostrożnością, jak gdybym bał się o to, że wystarczy tylko jeden zły krok, abym upadł - po raz już kolejny.

Na siódme piętro docieram nieprędko. Mój oddech jest nierówny, a włosy kleją się do lekko spoconego czoła. W duchu śmieję się sam z siebie, bo jestem aż ciekaw, jak teraz wyglądam. Szybko przeganiam jakiekolwiek myśli niezwiązane z Emmą i skupiam swoje wyobrażenia na jej drobnym, opalonym ciele. Uśmiecham się pod nosem, niekontrolowanie oblizując dolną wargę, jakby z przyzwyczajenia. Pewnym krokiem podchodzę do drzwi mieszkania dziewczyny, po czym naciskam dzwonek, poprawiając przy tym swoją zepsutą już fryzurę. Nagle moim oczom ukazuje się Emma, nieco zaspana, lecz zapewne gotowa na przygodę ze mną. Mierzę ją wzrokiem od góry do dołu i dostrzegam, że wcale nie ma na sobie piżamy, a jedynie szlafrok, który ledwo zakrywa jej nagie ciało.

– Będziesz tak stał i się gapił czy wejdziesz? – słyszę jej głos i gwałtownie unoszę głowę do góry, spoglądając na uśmiechniętą brunetkę. Stoi oparta o drzwi i wręcz błaga o to, bym wziął ją jak najszybciej. Bez słowa podchodzę do Emmy i atakuję jej usta, a ta chwyta za kołnierz mojej koszuli i wciąga mnie do środka mieszkania, popychając nogą drzwi, które z nieco głośnym trzaskiem się zamykają. Swoim ciałem przyciskam ją tak silnie, że gdy jej plecy spotykają się ze ścianą, aż dziwię się, że biedna jeszcze się nie połamała. Dziewczyna parska śmiechem, po czym podnosi głowę do góry. Korzystam z okazji i oddaję bardzo namiętny pocałunek na jej brodzie. Emma uśmiecha się cwaniacko, a ja wiem, że jej się to podoba. Brunetka ponownie mnie całuje, jednak o wiele namiętniej niż kilka sekund wcześniej. Jej ręka zaczyna nieschludnie i jednocześnie agresywnie rozpinać guziki mojej koszuli, a ja mam wrażenie, że zaraz eksploduję. Nie mogąc już dłużej wytrzymać tej gry wstępnej, sprawnym ruchem ręki rozwiązuję jej szlafrok. Na chwilę odrywam się od jej ust i dokładnie analizuję wzrokiem jej drobne ciało. Choć nie jest ono idealne czy jakoś bardzo kształtne, to uważam, że jest piękne na swój sposób. Oblizuję wargę i ponownie atakuję jej usta, łapiąc ją w talii i dość mocno ściskając. Emma uśmiecha się w moje usta i po chwili dołącza do naszej wspólnej zabawy swój język. Robię dokładnie to samo co brunetka i rozpoczynam walkę o dominację. Będąc niemal na sto procent pewnym, że to właśnie ja wygram tę wojnę, dłoń Emmy niespodziewanie wędruje do moich spodni. W pierwszej chwili mam wrażenie, że rozpływam się pod jej dotykiem, gdy nagle sobie coś uświadamiam - choćbym nie wiadomo co robił i jak bardzo się starał, to i tak nie wymażę Evy z mojej pamięci. Przecież pierwszej prawdziwej miłości nigdy się nie zapomina. 

Nagle przeszywa mnie pewnego rodzaju obrzydzenie, kiedy tylko przypominam sobie, jak wyglądało moje życie w przeszłości. Dociera do mnie, że nie chcę znowu taki być, że nie mogę zaprzepaścić tego, co do tej pory zbudowałem, oraz że muszę znaleźć inny sposób na pogodzenie się ze stratą ukochanej.

– Nie mogę – szepczę, odrywając się od Emmy i niemalże biegiem opuszczając jej mieszkanie. 

FORGIVEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz