Eva
Odkręcam kurek i gorąca woda zaczyna spływać na moje ciało. Prysznic działa na mnie orzeźwiająco, co sprawia, że czuję pewną ulgę i spokój. Sięgam po gąbkę i nalewam na nią nieokreśloną ilość mojego żelu pod prysznic, który pachnie wiśnią. Orientuję się, że właśnie wykończyłam całe jego opakowanie i przeklinam pod nosem. Spokój zaczyna mnie opuszczać i w jednej chwili staję się bardzo nerwowa. Swoją skórę z całej siły drapię szorstką stroną gąbki i mam wrażenie, jakbym zmywała z siebie wszystkie grzechy i problemy, które od dawna ciążą na moich barkach. Moje ciało robi się czerwone, i nie wiem, czy spowodowane to jest gorącą wodą, która powoli zaczyna mnie parzyć, czy też tym, że z ogromną siłą i nienawiścią je szoruję. Zakręcam kurek i puszczam gąbkę, bo zaczyna mnie boleć głowa. Zastanawiam się, czy to jakaś kara, że muszę tak się męczyć. Znów przeklinam, tym razem podniesionym głosem i uderzam pięściami o kafelki, by poczuć jakąkolwiek ulgę. Ale jej nie czuję. Dlatego też uderzam aż do skutku i gdy powoli zaczynam się uspokajać, orientuję się, że moje kostki krwawią. W pierwszej chwili nie czuję bólu, ale z każdą sekundą zaczyna on się nasilać. Nie bolą mnie tylko pięści, ale także głowa i gdy ból staje się na tyle nieznośny, że aż zaczynam płakać, mimowolnie osuwam się na dół po kafelkach i wołam o pomoc, bo czuję się bezsilna. Nie mogę się ruszyć w żadną stronę, a dźwięki, które wydostają się z moich ust, okazują się być jedną wielką fikcją. Robi mi się słabo i po raz ostatni krzyczę, ale mój krzyk jest niemy. Dlatego pozwalam sobie powoli umrzeć w kabinie prysznicowej pośród tysiąca kropli gorącej wody i krwi, która spływa po moim ciele.Budzę się cała spocona i dziękuję Bogu za to, że to był tylko okropny koszmar. Przenoszę się do siadu, gdy nagle orientuję się, że nie jestem u siebie. Kręcę głową, bo dochodzi do mnie, że nie mogę być u siebie, bo przecież mój dom w połowie spłonął. Rozglądam się po pomieszczeniu i zauważam, że leżę na kanapie. Wytężam wzrok i próbuję ogarnąć, gdzie spałam, gdy nagle do pokoju wchodzi Christoffer.
- Wstałaś już - uśmiecha się, siadając obok mnie na kanapie i podając mi kubek.
- Co to jest? - pytam, biorąc naczynie do ręki.
- Zielona herbata - wyjaśnia, a ja mimowolnie się uśmiecham. - To twoja ulubiona - dodaje. - Zawsze, kiedy miałaś zły humor, robiłaś ją sobie i wszystko wyglądało lepiej.
Uśmiecham się.
- Szkoda, że to minęło - wzdycham, po czym upijam łyk gorącego napoju.
- Co masz na myśli? - marszczy czoło, a ja mam ochotę dać sobie w twarz za to, że tak się wkopałam, bo muszę teraz tłumaczyć wszystko Chrisowi.
- Zielona herbata już nie jest lekiem na wszystko - wyjaśniam. - To nie wystarcza.
- Jeszcze do niedawna wystarczało - patrzy na mnie, a ja odwracam wzrok.
- Ale odkąd nie ma cię przy mnie, jest kurewsko źle - cicho wzdycham. - Ta zdrada ściągnęła na mnie jakąś klątwę. Ciągle coś się dzieje i nie jestem już taka szczęśliwa jak przedtem.
- Sama tego chciałaś. Całowałaś się z tym typem dobrowolnie - mówi spokojnym tonem, co sprawia, że zaczynam się trochę denerwować.
- Byłam pijana - tłumaczę, poprawiając swoje włosy.
- I to cię tłumaczy, tak? - parska, a ja rozszerzam lekko oczy. - Cholera, Eva, akurat to, czy byłaś pijana, czy nie mnie nie obchodzi. Obchodzi mnie jedynie to, że sama się zniszczyłaś - zatrzymuje się na chwilę. - A bynajmniej obchodziło, bo teraz mam to w dupie.
- Czemu tak mówisz? - marszczę brwi, patrząc na niego z bólem w oczach.
- Bo taka jest prawda! - krzyczy, wstając z kanapy. - Zaprosiłem cię do siebie na noc tylko dlatego, że nie miałaś dokąd pójść. Dla twojej świadomości mam jeszcze serce i nie chciałem zostawiać cię na pastwę losu, bo z tego co wiem, to nawet Noora się na ciebie wypięła - mówi, a ja czuję pewien ścisk w gardle. - Dobrze, że nie muszę się już z tobą użerać.
- Co? - oburzam się.
- Myślisz, że byłem w tym związku szczęśliwy? - parska. - Mylisz się. To była kolejna zabawa. Nigdy tak naprawdę cię nie kochałem.
- Mówisz to, by mnie spławić, bo boisz się, że wymiękniesz - wstaję i podchodzę do chłopaka, stając naprzeciwko niego. - Boisz się, że najdą cię wyrzuty sumienia i do mnie wrócisz. I boisz się znowu wejść w związek ze mną, bo już raz cię zraniłam, a ty nie jesteś do tego przyzwyczajony, bo to ty zawsze raniłeś innych.
- Nigdy nie byłem w tobie zakochany - powtarza, a ja przez chwilę zastanawiam się nad jego słowami.
- Ja kocham ciebie, a ty kochasz mnie - kładę dłoń na jego policzku, patrząc głęboko w jego oczy. - Jesteśmy dla siebie, Chris.
- Nie kocham cię - brunet odwraca ode mnie wzrok.
- Wmawiasz to sobie - szepczę tak cicho, by przypadkiem nikt nas nie usłyszał.
- Nie kocham cię! - znów krzyczy, odsuwając się ode mnie, a ja wiem, że trafiłam w jego czuły punkt.
- Obydwoje wiemy, że to nieprawda - ponownie podchodzę do niego i widzę w jego oczach łzy. Bez słowa wtulam się w niego, bo wiem, że tylko to pomoże mu się teraz uspokoić. O dziwo Chris się ode mnie nie odsuwa, tylko przytula mnie jak małe dziecko swoją mamę. Gładzi moje włosy, a ja nagle słyszę, jak pociąga nosem.
- Hej, ty płaczesz? - szepczę w jego bluzę. Gdy nie słyszę żadnej odpowiedzi ze strony chłopaka, odsuwam się od niego i po raz kolejny tego poranka patrzę w jego brązowe oczy, które dziś są pozbawione jakiegokolwiek blasku. Chris nie płacze, ale widać, że cholernie mocno się od tego powstrzymuje.
- Przepraszam, że w ciebie zwątpiłem i tym samym cię zniszczyłem - wzdycha, na chwilę chowając twarz w dłonie.
- Pieprzysz głupoty, to ja zawiniłam - kręcę głową, przypominając sobie swoje karygodne zachowanie, przez które rozpieprzyłam to, co jako jedyne dawało mi szczęście.
- Okej, zniszczyliśmy siebie nawzajem, pasuje? - chyba pierwszy raz tego dnia patrzy mi prosto w oczy, po czym przyciąga mnie do siebie i przytula. Dziwi mnie ten gest, ale milczę. Może wygrałam tę walkę i może wcale nic nie jest jeszcze stracone?
CZYTASZ
FORGIVE
FanficW życiu są takie chwile, w których jesteś pewien, że kochasz daną osobę i nie chcesz nikogo poza nią, a mimo to wiesz, że musisz zrezygnować, bo inaczej możesz tego nie wytrzymać. 《Christoffer Schistad & Eva Mohn》 《SKAM》