― Słów mi brak, kiedy widzę cię!― Proszę... tylko nie to...
― Ale jakie to prawdziwe.
― ... taki widok raz na sto lat zda-rza-SIĘ!
― Ma ktoś cegłę pod ręką? Młotek też się nada.
― Odstaw lampę, bo jak coś złamie, to będzie źle.
― Trzeba było się pozbyć telewizora. Zawsze zaczyna po MCountdown.
― ... piękny promyczek słońca...
― A tym mogę?
― ... byłam ślepa, ale przejrzałam na o-czy!
― Żeby chociaż nie myliła słów...( ◠ ◡ ◠ )
― Nie wiem, czemu się ciebie pytam o zdanie. Uszy mi krwawią!(┛'д')┛
Lampa z trzaskiem rozbiła się na podłodze. Prawie nadepnęłam na odłamki żarówek, ale nie zraziło mnie to zbytnio. Byłam z siebie dumna, że nawet mi głos nie zadrgał. Przedstawienie musi trwać. Może się walić, palić, a włosy Ma Dohyeon unosić się w powietrzu, jakby lada chwila miała rozsadzić cały pokój, a ja będąc stuprocentową profesjonalistką, nie przerwę mojego występu.
Przeskoczyłam przez kanapę, prawie wywalając się na porzuconej bluzie i ręka Dohyeon zacisnęła się z trzaskiem stawów, bo zamiast na moim ramieniu jej długie paznokcie wbiły się we wnętrze jej dłoni.
― Wracaj ty pokurczu cholerny! ― ryknęła. Z mordem w oczach i klapkiem w ręku wspięła się na kanapę, przez przypadek wbijając siedzącej tam Lee Kwanghee, kolano w klatkę piersiową. Dziewczyna zgięła się, jak scyzoryk przez co Dohyeon straciła równowagę i runęła na poduszki. ― Ej! Chunghwa! Wracaj tu w tej chwili!
Ale mi to nawet przez myśl nie przeszło. Jeszcze chciałam zobaczyć, jak wstaje słońce. Wskoczyłam za suszarkę obłożoną ubraniami i z wieszakiem do obrony, obserwowałam, jak Dahyeon próbuje dźwignąć się na nogi.
― Obie jesteście siebie warte ― mruknęła Kwanghee, pocierając obolałe rzebra. Kiedy Dohyeon jakoś udało się wstać, Kwanghee z powrotem pociągnęła ją na kanapę. Może i miała dość letargiczny sposób bycie, jednak gdy sparwy miały się nieciekawie, stawała po mojej stronie. Kochana Lee. ― Opanuj się. Jesteś starsza, to bądź mądrzejsza. I nie mów do niej Chunghwa, bo później nie reaguje na wywiadach.
― Gdyby raz, a porządnie jej się dostało, to by zaczęła reagować! ― odpyskowała Dohyeon i na tym się wsparcie Kwanghee skończyło. Dohyeon zerwała się na nogi i między mną, a nią została jedynie suszarka i cienki, druciany wieszak.
Z całej czwórki byłam najmniejsza, więc i najłatwiej było mi się wszędzie wcisnął, jednak w pokoju dwa na dwa i Doheyon całkowicie zdecydowanej, żeby mi wyrwać język, moje szanse przeżycia znacznie spadły.
― W końcu nauczysz się szanować starszych. ― Spokój w jej głosie przyprawił mnie o gęsią skórkę. Pomyślałam, że teraz naprawdę włosy mi porywywa, i jeżeli nic nie zrobię do końca roku będę musiała chodzić w czapce.
Zebrałam ostatki odwagii. Jeżeli udałoby mi się przecisnąć do telewizora, stamtąd już niedaleko było do drzwi. Wolność. Potrzebowałam tylko trochę czasu.
― Unnie, ja nie chciałam. Przepraszam, serio. Po prostu jakoś tak...|・ω・)ノ
― Daruj sobie!
Dwa kroki.
― Ale to dobra piosenka! Co na to poradzę, że sama mi do głowy przychodzi, kiedy ich widzę?
Dohyeon odgarnęła włosy z twarzy i pomachała mi klapkiem przed oczami.
― Problemem nie jest piosenka, tylko to, że ją masakrujesz! ― zawołała. ― Masz dobry głos...
― Dziękuję!(≧▽≦)
― Nie przerywaj, kiedy mówię! (# ̄ω ̄) Jeżeli, nie daj Boże, ktoś by ciebie usłyszał, to S-M by nas pozwało - sama bym ciebie pozwała, bo kiedyś ją lubiłam!
Mi się moja interpretacja view bardzo podobała, wzruszyłam więc tylko ramionami i przesunęłam się jeszcze bardziej w lewo. Ta nonszalancja chyba nie była dobrym rozwiązaniem, bo Dohyeon zacisnęła szczęki i chwilę potem suszarka z impetem poleciała na okno. Skoczyłam w bok i już, już miałam sięgnąć klamki, już prawie czułam pod palcami gładki metal, kiedy silny uchwyt na łokciu pociągnął mnie do tyłu. Zanim się obejrzałam, stałam zgięta wpół, z szyją szczelnie zamkniętą długim, chudym ramieniem. Kątem oka widziałam czarne oko zakryte potargamymi włosami.
― Myślałam, że jeszcze dam wam jedną szansę. Pomyślałam: czemu nie? ― głupia byłam. Wy się nigdy nie nauczycie. To was trzeba nauczyć! ― I jakby chcąc zaakcentować to, że nie żartuje Song Suwon potrząsnęła nami, jak workami treningowymi, które tak namętnie kopała.
Rzadko się wściekała. Sama widzałam ją w takim stanie tylko raz i od tamtej pory, modliłam się, żeby więcej tego nie zobaczyć. Na próżno.
CZYTASZ
― unreasonable ; jackson wang
Humor«c o m p l e t e d» ❝one of the fans asked me, what did i eat to become so hot? and i was like... rice?❞ ; king jackson prequel unrequited ©blanka|18082017