124 14 7
                                    







Podejście #4


Minął miesiąc, a ja powoli pogodziłam się z myślą, że dla mnie ratunku nie ma i jedyne, co mi w życiu pozostanie, to wzdychanie do kwadratowego wycinka z reklamy na kartonie po mleku. Pocieszałam się myślą, że żyłam tak przez ostatnie cztery lata i dobrze mi z tym było. W ogóle nie powinnam tego zmieniać, bo po co? Tylko się przez to stresowałam. Lepiej żyć spokojniej, acz stabilniej.

― Właśnie - mruknęłam pod nosem. ― Nie mam co się przejmować.

Ale choć próbowałam sobie to wmówić, to jednak się przejmowałam. Z tego przejęcia źle skręciłam na korytarzu i trafiłam do części, gdzie były studia nagraniowe. I to nie te dla debiutantów. Niby nikogo tam nie było, ale stare nawyki ciężko wyplewić i z podkulonym ogonem i oczami wbitymi w podłogę zarządziłam odwrót. Na widok ciemnych butów, zbiżających się w moją stronę żołądek podskoczył mi do gardła.

Stanęłam.

― Dzień dobry! ― I głęboki ukłon. Chwila w dole i do przodu.

― Och! Hej, Jeong, dobrze, że cię widzę.

Stanęłam, jak wryta. Przede mną stał Jackson. Ubrany był jak na trening, a na oczy miał wciśniętą czapkę, z pod której jak druty wystawały jasne włosy. Zdawało się, że dopiero co przyszedł.

― Nie wiesz, gdzie jest Kwanghee? Nie odbiera, a miała być w studiu pół godziny temu _(:3 」∠ )_

― Ale w tym tutaj? ― głupkotawo wskazałam palcem pod nogi.

― (^v^)

― Może jest piętro niżej? Pewnie jej się pomieszało ― powiedziałam wciąż zaskoczona, co się tak w ogóle dzieje. Prawdę mówiąc, to faktycznie widziałam Kwanghee na dole. Ona wolała mniejsze studia. Mówiła, że lepiej jej się tam pisze. Mniej jej myśli uciekają. ¯\_(ツ)_/¯

Od ciszy, która zapadła zaczęło mi dudnić w uszach. Otrzeźwiło mnie to na tyle, żeby mózg mi się jeszcze raz zresetował, a że granatowa wykładzina jasno wskazała, gdzie jestem, i jak mam się tam zachowywać, więc palnęłam moją ulubioną frazę w połęczeniu z ukłonem.

Jackson zaśmiał się trochę niezręcznie i to było takie urocze, że niemal zapomniałam o mojej gafie. Niemal.

― Już się ze mną witałaś, ale okej ( ̄▽ ̄*)ゞ hej... To ja pójdę na dół... Kwanghee pewnie na mnie czeka. Do zobaczenia.

I to by było na tyle.

Jednak...

Nie mam pojęcia, w jaki sposób zebrałam w sobie odwagę, żeby to powiedzieć, ale skoro jakoś mi poszło, to postanowiłam pójść za ciosem.

― Sunbaenim, gratuluję pierwszego miejsca w MCountdown. Bardzo mi się podobał wasz występ - zawołałam za nim. Ręce mi zaczęły drżeć, kiedy się do mnie odwrócił.

― Dzięki, Jeong. Przegapiłem powtórkę, bo oglądałem Women of dignity ( ◠ ◡ ◠ ) Ale chyba dobrze wyszło. Dohyeon nieźle się spisała.

Pewnie i miał rację, bo sądząc po tym, jak mało czasu spędzała w dormie, musiała ciężko się napracować. Pokiwałam głową, czekając aż mnie wyminie, bo nie myślałam, że na razie się ruszę. Za dużo stresu. Nogi miałam jak z waty, Jackson jednak nadal tkwił w miejscu.

― Wasza nowa piosenka (⌒・⌒)ゞdobra jest. Serio. Mam ją na telefonie. ( ᐛ )و

Ciężko mi się było na to nie wyszczerzyć. Nawet bardzo, ale koniec końców się udało.

 Nawet bardzo, ale koniec końców się udało

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.




Status: SUKCES

― unreasonable  ; jackson wangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz