123 12 14
                                    







Frazą, którą nieprzerwanie często słyszałam od czterech lat było: dwa kilo mniej. Wymienne było z: trzy centymetry mniej. Na pewno jedno z dwóch. Tak więc często i gęsto siedziałam na siłowni. Zwykle rano, bo było najmnej osób, co znacznie ułatwiało zadanie. Wytwórniowa starszyzna zawsze miała pierszeństwo. Cóż. ¯\_(ツ)_/¯

    Tamtego dnia było, o dziwo, mnóstwo ludzi i nawet sala z bieżniami była całkowicie zapełniona. Nie było tam dla mnie miejsca, ale za to był Baxter. Tykwa runął do przodu, kiedy wyciągnęłam mu zapięcie bezpieczeństwa i taśma momentalnie się zatrzymała.

    ― Idź zobacz, czy ciebie nie ma gdzie indziej ― zaproponowałam i ściągnęłam go z bieżni.

    ― Idź zobacz, czy ciebie nie ma gdzie indziej ― zaproponowałam i ściągnęłam go z bieżni

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

    Prawdę mówiąc, w międzyczasie kilka się zwolniło i mógł zostać. Nie wyganiałam go, jednak spojrzał tylko na mnie spode łba i bez słowa podreptał na maszyny.

    Pięć minut po tym, jak włączyłam bieżnię padł mi telefon. Jak pech to pech. Truchtałam więc z głuchymi słuchawkami, bezmyślnie przysłuchując się siłownianym pogawędkom. Bardzo ogłupiające zajęcie, ale człowiek spala więcej kalorii. Poza tym plusem tego było to, że usłyszałam, kiedy przyszli oni.

    GOTy rzadko chodził watahą, a przed dziewiątą to ich poza łóżkami uświadczyć nie można było, szczególnie na siłowni, więc wszyscy się zdziwili. Nie mniej niż ja wcześniej, kiedy zobaczyłam, że zwykle pusta o ósmej siłownia pęka w szwach. No ale życie.

    Zauważywszy swoich starszych kolegów, kilku stażystów zwlokło się z bieżni, ale jak nie katar, to chrypa, bo zwolniło się jedynie sześć. To ci niefart. Byłam w łaskawym nastroju i już wystarczająco zaczęło mi ciec po twarzy, żeby powiedzieć sobie pass i przemieścić się na pufy pod ścianą.

    I mieli te siedem.

    Co mi tam.

    Trochę ciężej było mi się bawić w głuche słuchawki, bo uszy mi się mimowolnie nadstawiały, kiedy słyszałam Jacksona. Wcale najgłośniejszy nie był. Takie były wątpliwe uroki mojego radaru.

    Żadnemu z nich się nie chciało, a jak na nich sobie zerkałam, to i mi się odechciewało. Dla motywacji zaczęli sobie grać wyzwania. Przy pierwszym sprincie odpadł Jinyoung. Kiedy nagrodą spanie z Jaebeomem, dobrowolnie zrezygnował Mark. I tak po koleii, aż zostali jedynie Bambam i JB.

    Mentalnie zaklepałam sobie bieżnie koło Bambama, bo miała najlepszy widok na ziejący pustką parking, i kiedy jakiś młodziak próbował mi ją zająć, rzucałam mu ― lub jej ― agletem po głowie. Mnóstwo się ich walało po podłodze. Nie mam pojęcia czemu. Coraz gorsze te sportowe buty robią.

    A więc aglet, albo mordercze spojrzenia.

    Jak skończyły mi się aglety, a od zezowania rozbolała mnie głowa, zarzuciłam ręcznik na szyję i wdrapałam się na moją bieżnię.

― unreasonable  ; jackson wangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz