LITTLE LEAF 10

34 4 4
                                    

Rize... wspominałaś po drodze tu, że nie przepadasz za ojczymem, ale nie myślałem, że jest az tak zły- Shiro przytulil niebieskowlosą
Posłuchaj... jesteś teraz moją dziewczyną a
ja twoim chlopakiem... nie powinnismy miec przed sobą sekretów... proszę powiedz mi dlaczego w miejscowości szlacheckiej byłaś przygnębiona?- zapytal bialowlosy
Ah... dobrze, powiem ci, ale wyjdźmy na dwór, bo nie chce by ktokolwiek inny przez przypadek mnie usłyszal.- Rize złapala swojego wybranka za rękę i poprowadziła na zewnątrz. Usiedli przy potoku. Przyglądając się spływającym po kamieniach stróżkom wody zaczęli rozmowę.
No więc... mój prawdziwy ojciec- szlachcic, o którym wspominał ojczym...nie zyje.. zostal zabity przez skrytobójczy oddział Lantana.- Rize smutno patrzyła w przód.
Skrytobójczy?- zapytał shiro.
Nie slyszlales?- zdziwila sie dziewczyna.
Słyszałem słyszalem. Znam ten oddział aż za dobrze. Zdziwiło mnie to, że twojego tatę szlachcica zabili prywatni mordercy króla- odparł bialowlosy
Co on takiego zrobił?- chlopak popatrzył na Rize
Żył w sojuszu z zakonem... był szlachcicem tylko po to, by cokolwiek znaczyc w swiecie i nie być bezczynnym. Mial wtedy żonę i córkę, więc ciężko byłoby mu wstąpić osobiście do zakonu- powiedziala rize
Tak.. sam jestem przecież z zakonnej rodzinki. Powiem ci szczerze, że chciałbym móc zmienić swój los. - odrzekl shiro
Nie mam pojęcia, czy moja mama żyje, czy mam jakieś rodzeństwo poza Jibu...-mówił shiro
Ale nie zamierzam się nad sobą użalać. Mogłem lepiej ułożyć życie. No nic, moja wina- przyznal chlopak.
Rize objęła shiro.
Zwą cię synem zakonu wyzwolenia, mówią, że jesteś silny jak dwudziestu żołnierzy lantana razem wziętych, gadają o twojej odwadze... ale nie słyszałam nigdy by ktokolwiek opisał cię jako wrażliwego syna któremu odebrano wszystko co ma- dziewczyna czule pogładziła swojego ukochanego.
Nie. To moja wina. Wszystko moja wina. Ty jesteś w gorszej
sytuacji, bo zabrano ci ojca mimo ze niczym nie zawiniłaś. Skoro współpracował z zakonem to znaczy, ze chcial dobra kraju- odparl Shiro. Czemu lantan ruinuje swoje własne państwo.. dlaczego... - Rize jeszcze mocniej przytuliła bialowlosego by powstrzymać się od płaczu.
On chce wojny. Chce zagarnąć tereny krajów sąsiadujących. Dlatego wszystko inwestuje w armię. Nie rozumie, ze dbając tylko o siły zbrojne kraju niszczy go z każdej innej strony- powiedział Shiro
Wszyscy mi mówią, że jestem nieogarnięty i nigdy nie wiem co sie w koło dzieje, ale zrozumialem dzialania Lantana już za dziecka. -dodał chłopak
Czuję się tak, jakbym znała jedynie maleńki skrawek ciebie. Czemu uważasz, że zrobiłeś coś nie tak, że to wszystko twoja wina i tak dalej. Zawsze jesteś taki radosny, ale zdaje mi się, że uśmiechasz się tylko po to, by nie martwić bliskich. - powiedziala niebieskowłosa.

Shiro popatrzył na Rize. Nie przemówił ani słowem, a wyraz jego twarzy mówił nieprzerwanie:
"Chcę płakać..."

Po chwili ciszy białowłosy powiedział-
Gdybym chodził smutny, czy byłbym w stanie kogokolwiek pocieszyć, wesprzeć, powiedzieć, że kiedyś nastaną lepsze dni?
Lantan nakłada na nas podatki, zabiera nam to co mamy. Wielu ludzi zabił z byle powodu, a jeszcze więcej zmusił do pracy w wojsku. Pieniądze, które powinien przeznaczyć na budowę państwa, wykorzystuje na tworzenie armii i przygotowywanie się do wojny. Rize, jeśli chcesz opowiem ci całą moją historię. Wtedy zrozumiesz, czemu jest we mnie tyle sprzeczności.
Chętnie posłucham- odpowiedziała dziewczyna
Shiro złapał głęboki wdech. Ułożył się na trawie i zamknął oczy.
Z tego co wiem, urodziłem się w siedzibie zakonu.- zaczął
Na świecie przywitali mnie moi rodzice oraz starszy o cztery lata brat, Jibu. Byłem oczkiem w głowie nie tylko tej trójki, ale i wszystkich cioć i wujków z zakonu. Mama dbała by nic mi się nie stało, braciszek małymi krokami wszystko mi pokazywał, a tato jak tylko był w siedzibie zakonu dużo ze mną rozmawiał i pokazywał mi wszelkiego rodzaju mapy. Mama i Tata byli bardzo zajęci, ale zależało im na tym, żeby nie zaniedbywać swoich rodzicielskich obowiązków i wychować mnie na silnego i mądrego wojownika. Pamiętam, że kiedy miałem sześć lat, tato zabrał mnie i Jibu w podróż. Płyneliśmy statkiem transportowym do mroźnego kraju. Tam udaliśmy się do wioski zwanej żelazną osadą. Słynęła z wyrobu wysokiej jakości broni. Zarówno ja i mój brat niezmiernie ucieszyliśmy się faktem, iż tato złożył tam zlecenie na 2 szerokie miecze które miały być naszą bronią na całe życie. Byliśmy tam miesiąc. Pamiętam, że co noc spaliśmy w innym miejscu. Tato, którego głowa warta była fortunę musiał bardzo uważać.
Gdy nastał dzień odbioru mieczy wstaliśmy wszyscy bardzo wcześnie.
Właściwie... to my z bratem nie mogliśmy spać i przez przypadek obudziliśmy tatę, ale mniejsza o szczegóły.
Już kilka godzin później nastał czas, kiedy tato miał podarować nam nasze bronie. Podał nam miecze ze słowami:
"Niech służą wam jedynie do walki o dobro. Nazwałem je na cześć waszych imion- Jibumi oraz Shiromi. Cząstka "mi" oznacza w języku pewnego dzikiego plemienia męstwo. Nie bójcie się więc zmieniać świata".
Nasze bronie wyglądały tak samo jak miecz taty, kuromi.
Były bardzo ciężkie, nie potrafiliśmy ich utrzymać w górze nawet przez pół minuty, a co dopiero się nimi posługiwać. Tego samego dnia, gdy chodziliśmy po górach (oczywiście z mieczem w dłoni, by było trudniej) zauważyliśmy mężczyznę kierującego się w naszym kierunku. Tato uśmiechnął sie na jego widok, jednak my nie wiedzieliśmy kto to.
Gdy człowiek był już blisko nas wyciągnął do taty dłoń, na której leżała zwinięta karteczka.
Dziękuję przyjacielu. To dobra czy zła wieść?- zapytał tato.
Myślę, że dobra.- zaśmiał się mężczyzna
Tato rozwinął karteczkę. Były na niej namazane jakieś dziwne znaczki, których nie potrafiliśmy przeczytać.
Tato odczytał zaszyfrowaną wiadomość, po czym po jego policzku popłynęła łza
Jibu, Shiro... rodzinka nam się powiększy- oznajmił tato

LITTLE LEAFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz