LITTLE LEAF 13

17 3 3
                                    

I od tej chwili zamieszkałem w chatce wiedźmy. Keter każdego dnia starał się zrobić ze mnie silnego członka zakonu. Dorastałem z myślą, że urodziłem się, by przedłużyć wolę rodziców i kiedyś stać razem z Jibu na  czele zakonu wyzwolenia.
Z mijającymi latami stawałem się coraz silniejszy, a za razem coraz słabszy. Słabszy psychicznie. Rozpamiętywałem bez przerwy to, co się stało, gdy miałem 6 lat. Analizowałem wydarzenia kończąc za każdym razem na wniosku, że wyświadczyłbym światu przysługę nie rodząc się. Dokładniej mojemu krajowi. Krajowi, którego praktycznie nie znałem, ale kochałem. Kochałem, bo wywnioskowałem z postawy rodziców, że jest tego wart. Nie wiedziałem co się dzieje z zakonem, czy się już rozpadł, czy nie. Zastanawiałem się czy z Jibu wszystko dobrze. Często też rozmślałem o nowym członku rodziny, który miał się narodzić. Z drugiej strony cieszyłem się, że jestem od nich z daleka. Nie potrafiłbym spojrzeć w oczy nikomu z zakonu. Keter był świetnym trenerem, natomiast czarownica uczyła mnie kultury i obycia wśród ludzi, czego mi brakowało. Wróciła moja ufność wobec innych. Niestety. Ta chorobliwa i bezgraniczna ufność. Na przełomie lat uświadomiłem sobie, że wcale nie chcę stać się członkiem zakonu. Dlaczego? Może ze strachu, że nikt mnie tam nie przyjmie, może ze świadomości braku kompetencji... może i posiadałem siłę, ale by być w zakonie trzeba przede wszystkim mieć niezachwianego ducha, pełnego woli walki. Ja go nie znałem. Nie miałem jakichś szczególnych celów, w sumie nadal nie mam. Wtedy, po tym co się stało, chciałem być poprostu jak najmniej kłopotliwy. Najlepiej by było gdybym w tych trudnych chwilach mógł stać się niewidzialny. Keter powiedział mi, że wcale nie muszę służyć w zakonie. Mam poprostu odnaleźć swoje miejsce w tym dziwnym świecie. Lubiłem go, był mądry i bardzo miły. Stanowił mój autorytet. Trening trwał do dnia moich 12 urodzin, wtedy Keter powiedział: "nie żebym cię wyganiał, ale myślę, że jesteś gotowy do zaczęcia poszukiwań swojego miejsca". 
Miałem Shiromiego, moją broń, a jednocześnie pamiątkę po latach spędzonych z rodziną. Czule pożegnałem wiedźmę i mojego trenera, po czym opuściłem chatkę otoczoną wielobarwnymi kwiatami miejscowości Florany. Dalsza część mojego życia opierała się na schemacie:
•jacyś obcy mnie gonią
•to pewnie żołnierze
•a może skrytobójcy?
•kto ich tam wie
•a powalczę, co mi tam
•uu kto by się spodziewał, znowu wygrałem
I tak w kółko. Przez te lata tułaczki poznałem wielu przyjaciół. Chyba pierwszym z nich był taki fajny, rudy zielarz Aril. Młodszy ode mnie, ale o wiele mądrzejszy. Dzięki niemu zdołałem wyjść z mojego dołka. Stałem się weselszy. Nigdy nikomu nie dałem się złapać. Znaczy... była Hisako...- przerwał Shiro
Hisako?-zdziwiła się zasłuchana w opowieść Rize
Tak... ciężko mi o tym mówić, ale ona mnie pojamała..- chłopak dopiero po wyznaniu prawdy zrozumiał, że jego dziewczynie może się to delikatnie mówiąc nie spodobać.
Po..pojamła cię?!- Niebieskowłosa wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia
Ta miła blondyneczka? Jest gońcem?!-  Rize nie mogła uwierzyć
Taa.. do teraz się zastanawiam jak jej się to udało. W dużej mierze to moja wina. Gdy jakimś nietypowym sposobem zaprosiła mnie na wspólną rozmowę nie podejrzewałem, że jest od Lantana. Oni zazwyczaj byli facetami i to dobrze zbudowanymi. Jeśli już trafiła się jakaś kobieta, to najczęściej dorosła i wytrenowana. Hisako była inna. - odparł Shiro
Kochanie, możesz zawsze uciec. Ona i tak by ci nie podołała w walce. Nie chcę musieć się z tobą rozdzielać.- powiedziala dziewczyna
Uciec? Nigdy. Dałem słowo, że nie stawię oporu.- oznajmił chłopak
Dlaczego?!- Rize była zszokowana
Po pierwsze powiedziała mi dlaczego chce mnie pojmać. Rozumiem ją. Po drugie jest dobrą osobą i moją przyjaciółką. Po trzecie i tak ucieknę.- uśmiechnął się Shiro
A wiesz, że walczy całkiem nieźle?- dodał chłopak.

LITTLE LEAFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz