LITTLE LEAF 17

15 1 0
                                    

-Rize, słyszałaś coś? Jakby krzyk..- zapytał Shiro
-Nie, nic nie słyszałam. - odparła dziewczyna
W tym samym czasie...
-Moja droga Sawo! Czyż nie towarzyszysz mi, by służyć swymi umiejętnościami, gdy tylko nadejdzie taka potrzeba?- uśmiechnęła się Hisako przypomniwszy sobie o zdolnościach małej dziewczyny.
-Ta... mam twoim zdaniem być w stanie usłyszeć cokolwiek z takiego odludzia?- Sawa popatrzyła z zażenowaniem na Noriego próbującego wejść na drzewo.
-Dobra, trudno. Nie pomożesz, to nie. Sama znajdę jakieś wyjście.- Hisa złapała się za głowę.
Chwilę pomyślała, po czym przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Wykorzystując "skrzydła"(czyli swego rodzaju broń i urządzenie przypominające wachlarz, lub wcześniej wspomniane skrzydła. Ten wynalazek często jest wykorzystywany przez gońców) w które wyposażony został jej strój mogła podskoczyć stosunkowo wysoko.
Po dotarciu na szczyt jednego z wyższych drzew zaczęła rozglądać się za drogą powrotną. Po chwili jednak poczuła lęk przed wysokością, na której się znajdowała. Sprawa bezpiecznego powrotu do zajazdu była jednak dla niej ważniejsza, więc mimo drzącego ciała odrzuciła swoją słabość. Byli w tak głębokim lesie, że nie mogła zobaczyć niczego, poza drzewami.
Po tym, jak przypomniała sobie o mijanym przez nich strumieniu postanowiła poszukać go wzrokiem.
Znalazła.
Uradowana zeszła na ziemie zachowując największą ostrożność.
-posłychajcie, pójdziemy w lewo i po jakimś czasie zobaczymy strumień który mijaliśmy. Pójdziemy wzdłuż niego i wydostaniemy się z tego lasu. - oznajmiła Hosa
-A nie możemy tu zostać? Jest tak przyjemnie... ptaszki śpiewają, wszędzie kolorowe listki....- rozpływał się Nori
-Zgubiliśmy się, a teraz mamy okazję wrócić do zajazdu, więc zamknij się i choć za nami.- Sawa była oburzona postawą jasnowłosego
-A po co? Wy idźcie, ja tu zostanę..
Zbuduję szałas, oswoję jakiegoś robaka i nazwę go Albert.
Potem, któregoś cudnego ranka spotkam zagubioną w lesie niewiastę...Przyjmę ją do siebie i sprawię, że mnie pokocha, zostaniemy słodką parą i zestarzejemy się razem wśród czerwonych drzewek- opowiadał chłopak
-A co będziecie jedli?-zaśmiała się Hisako
-Alberta- odparł Nori
-Dobra, rozumiem.
Mimo, że masz swoje ambicje życiowe z przykrością muszę ci je odebrać.
Idziemy do Rize. Nie zostaniesz tu.- powiedziała blondynka
-Ja nie zostanę? A zostanę.- jasnowłosy usiadł na trawie.
Hisa chwilę się zastanowiła. Chciała użyć na Norim wzroku dominacji, ale pamiętała, że nie działa on na jednostki z poziomem inteligencji poniżej przeciętnej.
Niecierpliwa Sawa nie zamierzała znosić upierdliwego chłopaka.
-Hisako, sznur wyjmij.- poleciła krótko.
Dziewczyna w bezradności posłuchała towarzyszki.
Nori został związany i choć początkowo się szarpał, po odrobinie gazu osłabiającego (którego Hisa dostała w stolicy od Milii) stał się potulny jak baranek.
Wiedzieli w którą stronę się kierować, więc dalej poszło jak z płatka.
Po kilku godzinach nareszcie dostrzegli zajazd.
Zbliżali się w jego stronę powoli.
Byli wyczerpani po tym "spacerze".
W tym samym czasie Rize cieszyła się, że Shiro jeszcze z nią zostanie.
Krzątała się po kątach, obsługiwała klientów, potem chciała umyć okna.
Gdy wyjrzała przez jedno z nich, przeraziła się.
Jeszcze chwile temu pewna, że Hisako zgubiła się w lesie, widziała powracający trzyosobowy skład.
Nagle wszystko legło w gruzach.
Chciała być przy Shiro, z czasem zostać jego żoną, mieć z nim ładne dzieci, które nauczyłaby strzelać z łuku...
-NIE! Moje marzenia nie skończął sie tak szybko! Jeszcze nie doszli do zajazdu!- myślała Rize biegnąc do Shiro.
Złapała chłopaka, po czym siłą wepchnęła pod ladę.
Białowłosy nie wiedział co się dzieje, krzyczał coś, ale dziewczyna nie miała zamiaru tłumaczyć mu swojego postępowania. Pod presją chwyciła więc za patelnie, która akurat była pod ręką i przez wykorzystanie jej pozbawiła swojego kochanka przytomności. Dopiero po chwili zorientowała się, co zrobiła.
Kilku ludzi, którzy akurat gościli w zajezdzie nie odzywali się ani słowem   widząc nastrój Rize.
Siedzieli grzecznie i jedli.
Tymczasem ledwo żywa Hisako pociągnęła za klamkę.
Otwierając drzwi krzyczała: "SHIRO, ZBIERAJ MANATKI IDZIEMY DO LANTANA, NIE ZOSTAJĘ TUTAJ!"
Niestety białowłosy nie miał szans na przyjęcie do siebie tego komunikatu.
Rize po raz pierwszy w życiu była tak zakłopotana. Hisa popatrzywszy w jej oblicze postanowiła nie okazywać wobec niej ani trochę litości. Tak, nasza blondynka, dobra, pomocna i nieskora do gniewu szarpana była furją.
Natychmiastowo użyła na niej swojego szóstego zmysłu. Rize pod jego wpływem upadła na ziemię i zaczęła się trząść.
Sawie stojącej na blacie po raz pierwszy zrobiło się kogoś żal. Hisa nie była nigdy dobrą wojownoczką, bo bijąc ludzi celowała ciosy we własne sumienie. Mimo to nikt nie powiedział, że nie posiada ona swojej siły.
-Hisako, może już jej daruj?- Mała dziewczyna bezsilnie próbowała uratować jakoś Rize (mimo, że jej nie lubiła) (tak, nawet ktoś tak chłodny jak Sawa ma w sobie trochę dobra).
SAWA! Ona mnie okłamała!- żaliła się blondynka
Nori nadal był pod wpływem gazu, więc nie mógł brać czynnego udziału w tych siarczystych wydarzeniach, choć niebywale by chciał.
-Rize, ja zabieram Shiro i idę.- oznajmiła gniewnie Hisako
-Jak mogłaś?- dodała po chwili.
-Bo ja go kocham- odparła chwiejnym głosem niebieskowłosa
Dopiero po tych słowach Hisa wróciła do swojego pierwotnego stanu.
-Kochasz....- dziewczyna pomyślała o Teonie, chłopcu, którego poznała, gdy miała 8 lat.. który jako pierwszy skradł jej serce, który chciał zmieniać świat mimo młodego wieku.
Efekt wzroku dominacji przestał działać, Rize podniosła się więc i chwyciła wspomnianą wcześniej patelnię w ręce.
-Hisa, ja cię przepraszam, ale Shiro to jedyny człowiek, który potrafi mnie zrozumieć, który mnie akceptuje i kocha mnie jaką jestem. Jeśli myślisz, że chcę puścić z tobą takiego chłopaka to się mylisz.- Niebieskowłosa miała zamiar brzmieć stanowczo, ale łzy same cisnęły jej się do oczu.
Hisako, jako wrażliwa dziewczyna (którą też da się zdenerwować, co już wiadomo) bardzo przeżywa sprawy takie jak miłość.
Widząc Rize z patelnią w dłoni, gotową zrobić wszystko, by tylko nie zabierać jej ukochanego sama też się rozkleiła.
Podeszła do niej i ją przytuliła
-Przepraszam- szepnęła
-Ja też- odszepnęła niebieskowłosa
-Podobał ci się chociaż las?- zapytała cicho Rize
-Tak, był piękny.- odparła Hisa
-Nie chcę ci go zabierać, ale pozwolisz mi na to?-po chwili milczenia wypełnionego aurą przyjaźni Hisa zadała kluczowe pytanie.
-Nie- odparła Rize

LITTLE LEAFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz