Prolog

7 0 0
                                    

"Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, nawet jeśli jesteś smutna, ponieważ nigdy nie wiesz, kto może się zakochać w twoim uśmiechu."

~~*~~*~~*~~*~~

Wszędzie panowały ciemności. Nic nie było widać, a jedyny dźwięk jaki można usłyszeć to kapanie wody. Żadnych odgłosów chrapania, rozmowy czy choćby miarowych oddechów.
Niespodziewanie w tych nieprzeniknionych ciemnościach pojawiło się małe, niebieskie światełko, które z każdą chwilą rosło, aż stało się wielkim błyszczącym portalem, przez który przeleciały dwie postacie. Portal zniknął tak szybko, jak się pojawił, ale przybysze nadal leżeli na ziemi.

– Nareszcie w domu! – szepnął jeden z nich. Chłopak wstał i rozejrzał się, jednak nic nie zobaczył. Nawet swojej towarzyszki, która ślamazarnymi ruchami próbowała się podnieść z podłogi. Nie tego się spodziewali. Tu powinno być jasno, głośno, ciepło i sucho, a nie zupełnie na odwrót.

Badając stopami grunt, a rękoma wymachując przed twarzą, powoli zaczął się poruszać. W końcu dotarł do czegoś, co w jego mniemaniu miało kształt szafki. Zaczął macać blat, by znaleźć coś, cokolwiek co umożliwiłoby mu obejrzenie wszystkiego dokoła i zlokalizowaniu ich położenia.

Znalazł świecę a nawet dwie. Teraz problem polegał na tym, by te świece jakoś zapalić.

– Masz zapałki? – zapytał. Dziewczyna pokiwała głową, ale zorientowała się, że chłopak jej nie widzi więc dodała:

– Tak. – Miała zachrypnięty, drżący od emocji głos.

Zaczynała bać się tej ciemności, nie podobała jej się ta głucha cisza.

Jej towarzysz zaczął coś paplać, więc ruszyła za jego głosem, by po chwili wpaść w jego ramiona. Nie specjalnie oczywiście. Po prostu potknęła się o coś. Wyciągnęła z kieszeni kurtki paczkę zapałek. Dobrze, że jej wujek palił papierosy. Inaczej nie nosiłaby ze sobą zapałek, bo po co. Chłopak drżącymi rękoma wyciągnął zapałkę z pudełeczka i przejechał czerwonym końcem o jego bok. Błysnął pomarańczowy ogień, a wokół poleciało parę iskier. Podetknął palący się koniec do świecy. Zajęła się od razu. Potem druga. Następnie wziął do ręki jedną ze świec i oświecił pomieszczenie. Nie dawała wielkiego światła, ale on miał bardzo dobry wzrok. Mógł więc ujrzeć malutkie pomieszczenie bez okien, z drewnianymi małymi drzwiami, nisko zwieszonym sufitem, tak, że chłopak prawie go dotykał, a do niskich nie należał. Na lewo od nich stało łóżko. Ale co to było za łóżko! Same dechy i sprężyny przykryte cienkim, podziurawionym kocem. Dalej znaleźli piec i komódkę, na której leżała gruba, oprawiona w skórę księga. Na szafie obok nich były brudne metalowe naczynia.

Ostrożnie podeszli do komody. Chłopak wyciągnął rękę i otworzył książkę. Na pierwszej stronie narysowana została mapa. Wyglądała całkiem inaczej od tych, które przywykł oglądać. Dalej strony zapisane były w nieznanym dla niego języku, więc nie przeglądał jej dalej. I tak nic by nie zrozumieli.

– Gdzie my jesteśmy? – wystraszyła się dziewczyna, wtulając się w ciepłe ramiona jej przyjaciela. Jeszcze raz zlustrowali pomieszczenie, w którym nigdy dotąd nie byli.

– Nie mam pojęcia, ale nie wygląda mi to na nasze czasy – westchnął – tylko raczej średniowiecze, chociaż może i tam bywało lepiej....

Coś przykuło jego uwagę. Nie tylko wzrok miał super sprawny. Także i słuch był bardzo wyczulony. Tak samo jak węch na różnego rodzaju zapachy.

Świat Zmiennokształtnych - tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz