Rozdział 5

105 24 14
                                    

Chłopak rozgościł się w salonie, rozsiadając się na kanapie. Dobra rozumiem, przyniósł dokumenty, fajnie, ale czy nie mógł potem sobie iść?

Spiorunowałam go wściekłym spojrzeniem, co spowodowało, że na jego twarzy zagościł głupawy uśmieszek. Widząc, że doprowadza mnie to do jeszcze większej furii, przeciągnął się na kanapie, poklepując miejsce obok siebie.

Błagam niech mnie ktoś zastrzeli, albo chociaż pozbędzie się tego idioty z mojego domu. Naprawdę dzisiejszego dnia już nie mam ochoty na niego patrzeć.

-No kotku, co ty teraz taka nieśmiała?- pociągnął mnie za rękę w swoją stronę tak, że zanim się obejrzałam siedziałam na kanapie, otulona jego ramieniem.

-Zabieraj tą łapę, bo inaczej będę zmuszona ci ją uciąć- fuknęłam, wstając w momencie kiedy na horyzoncie pojawili się nasi rodzice.

Noah widząc swoją rodzicielkę, podniósł swoje szanowne cztery litery i podał jej teczkę z dokumentami. W podziękowaniu kobieta obdarowała go soczystym buziakiem w policzek, na co chłopak lekko się zarumienił.

Zadowolona, że najprawdopodobniej za chwilę ten idiota opuści mój dom, ruszyłam w stronę schodów. Jednak słysząc jak brunet wchodzi w konwersacje z moim ojcem, momentalnie zawróciłam, wiedząc co się święci. Słysząc jak entuzjastycznie rozmawiają na temat ich ulubionej drużyny piłkarskiej, jaką była FC Barcelona już nie wróżyło nic dobrego. Liczyłam tylko, że w moim tacie nie odezwie się jego nadmierna gościnność i nie wpuści go dalej niż sięgają granice salonu.

-Noah, może masz ochotę na herbatę?

-Bardzo chętnie- przewróciłam oczami, słysząc odpowiedź bruneta.

Jak już się pewnie domyślacie, nasi rodzice zadowoleni wrócili do pracy i to mnie przypadło zająć się tym cwelem. Zrobiłam mu tą herbatę i gdyby nie fakt, że stał obok mnie z pewnością bym mu tam napluła.

-Zoe nie pozwól, żeby nasz gość tak stał, zaproś go do siebie.- W myślach obrzuciłam ojca wściekłym spojrzeniem, który nieświadom mojej nienawiści do tego typa, uśmiechnął się, ponownie zaganiając nas na górę.

Gdy znaleźliśmy się w moim pokoju, nim zdążyłam coś powiedzieć, ten już wylegiwał się na moim łóżku. Spoglądał na mnie co chwila najwyraźniej, sprawdzając jak na to zareaguje. Nie chcąc pokazać mu jak bardzo doprowadza mnie do szału, uśmiechnęłam się lekko udając, że wszystko jest w porządku. Chociaż w rzeczywistości zaciskałam pieści, powstrzymując się, aby drugi raz tego dnia mu nie przypieprzyć.

-A co ty taka nie w sosie?- podszedł do mnie, opierając się ręką o ścianę tak, że staliśmy praktycznie twarzą w twarz. Dobra zmieniam zdanie, już wolałam jak leżał na tym łóżku.

-Spójrz w lustro to się dowiesz- bąknęłam, starając się od niego jakoś odsunąć. Niestety zanim zdążyłam wykonać jakiś ruch, chłopak położył drugą rękę na ścianie, zagradzając mi tym samym przejście. Stałam tak, przyklejona do ściany, zamknięta niczym koza w zagrodzie.

-A gdzie zniknęła ta zazdrosna laleczka, z którą miałem do czynienia popołudniu?- uniósł jedną brew, wyczekując na odpowiedź.

-Po pierwsze nie jestem żadną laleczką, a po drugie, jeśli nie opuścisz tych rąk, to przysięgam, że zrobię ci krzywdę- wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Niestety przyniosło to odwrotny skutek i Noah zamiast się oddalić, jeszcze bardzie się przysunął, zmniejszając przestrzeń między nami.

Spojrzał na mnie tymi swoimi brązowymi ślepiami, które do złudzenia przypominały mi kolor gorzkiej czekolady. Dopiero teraz, kiedy w końcu staliśmy tak blisko siebie, zauważyłam, że ma na nosie piegi, które dodawały mu uroku. Łącząc to wszystko z jego śniadą cerą i delikatnymi rysami, śmiało można powiedzieć, że nie jedna wzdychałaby do niego, gdyby pojawił się na okładce magazynu. Ja natomiast kupiłabym tą gazetę tylko po to, aby patrzeć jak jego gęba wiruje w moim kiblu kiedy wcisnę spłuczkę.

You Belong To MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz